czwartek, 12 grudnia 2013

27.10 Skrzyczne i Malinowska Skała

Trasa: Lipowa Centrum – Hala Jaśkowa – Skrzyczne – Małe Skrzyczne – Malinowska Skała – Przełęcz Malinowska – Malinów – Szczyrk Salmopol

Ta wyprawa to przede wszystkim moje pierwsze bliższe zetknięcie z wiatrem halnym i odczucie osobiście jego siły. Było z tym wiatrem hardkorowo – ale to jeszcze bardziej uatrakcyjniło wędrówkę ;)

Na tą trasę wybrałem się wraz z kolegą wybitnie wcześnie. W nocy nastąpiła zmiana czasu i spaliśmy o godzinę dłużej... więc trzeba wykorzystać fakt iż dziś będzie jasno o godzinę wcześniej niż wczoraj :) Łapiemy busa z Bielska-Białej do Lipowej o 6 rano – już wtedy jest jasno.

Plan jest taki, aby zdobyć Skrzyczne od najmniej popularnej strony, czyli niebieskim szlakiem z Lipowej, potem przejść ponoć bardzo widokowym szlakiem zielonym po grzbiecie górskim do Malinowskiej Skały i zejść stamtąd do krańców Szczyrku. Startujemy przy kościele w centrum Lipowej. Idziemy stamtąd boczną ulicą w kierunku widniejących na zachód od wsi gór. Wkrótce stwierdzamy że musi to być najpobożniejsza ulica w całej Polsce. Na krótkim odcinku naliczamy aż pięć kapliczek! Poniżej dwie najładniejsze:



Asfalt się kończy niedługo przed zalesionym górskim stokiem. Stąd wchodzimy do lasu bezszlakową drogą gruntową i zaczynamy podejście, które jest umiarkowanie wymagające. Nie jest ono długie: wkrótce docieramy do niebieskiego szlaku, który prowadzi do tego miejsca spod hotelu „Zimnik” na pograniczu Lipowej i Ostrego. Celem tego szlaku, jak i naszym, jest szczyt Skrzycznego. Obieramy kierunek na niego i zaczynamy długą wspinaczkę.

W internecie przeczytałem wcześniej, że szlak niebieski z Lipowej na Skrzyczne jest bardzo żmudny, a do tego bez widoków. Zupełna nieprawda! Trasa jest rzeczywiście długa, ale stromsze odcinki są tylko miejscami: nie idzie się jakoś nadzwyczaj ciężko. A ładnych widoków jest sporo. Już po około dwudziestu minutach wspinaczki przez las drzewa rozrzedzają się aby ukazały się pierwsze panoramy: z jednej strony na Kotlinę Żywiecką, z drugiej na Kościelec i pasmo Baraniej Góry. Szczególnie piękne widoki są na Kotlinę Żywiecką. A im wyżej, tym będą okazalsze.




Dochodzimy do Hali Jaśkowej. Na zdjęciu poniżej skrót historii tego miejsca:


Jeszcze idąc przez las zauważyliśmy że zaczęło dość mocno wiać. A wychodząc na otwartą przestrzeń na Hali Jaśkowej odczuwamy ten wiatr już naprawdę konkretnie. Jesteśmy zaskoczeni – prognozy mówiły że ten dzień miał być słoneczny i ciepły, i rzeczywiście tak jest, ale nic nie wspominały o wietrze. A tu wiatr z minuty na minutę rośnie w siłę i wkrótce mamy niezłą wichurę!

Nie mieszkając wcześniej na południu Polski i niewiele wiedząc o górach, nie domyśliłem się wcześniej że to ciepły wiatr halny mógł częściowo odpowiadać za to niezwykłe ocieplenie w Polsce południowej na sam koniec października. Oczywiście słyszałem wcześniej nazwę „halny”, ale nigdy nie zwracałem szczególną uwagę na to w jakich warunkach występuje i czym się charakteryzuje. A teraz, wchodząc na Skrzyczne, dociera do mnie że teraz właśnie wieje taki typowy halny i że nasza wędrówka może być przez niego mocno utrudniona.

Szlak prowadzi na przemian przez obszary leśne i bezleśne. W tych pierwszych jest spokojniej ale słychać jak drzewa nad nami huczą i widać jak się uginają pod naporem wiatru; w tych drugich wiatr hula dookoła i smaga nas mocno. Nie przeszkadza nam to w tym aby na trasie robić zdjęcia. Są widoki na góry w okolicach Kościelca:              


Jednak najlepsze widoki są od drugiej strony, na Kotlinę Żywiecką z jeziorem w samym środku.



Na jednej z hal stoi ciekawa drewniana kapliczka:


W środku figurka Chrystusa, opierającego głowę na ręku, jakby głęboko zamyślony czy zmęczony.


Powyżej tego miejsca wieje tak okropnie, że z obawy o swój aparat chowam go do plecaka i nie robię nim zdjęć. Dlatego nie mam zdjęć ze szczytu Skrzycznego, mimo że było tam przepięknie. Weszliśmy na platformę widokową, z której była świetna widoczność i pejzaże sięgające aż po Tatry w oddali – jednak wejście na nią przy tej wichurze sprawiło nam niemałą trudność, czuliśmy jakby miało nas zaraz zdmuchnąć! Z ulgą więc wchodzimy do schroniska na Skrzycznem po herbatę.

Schronisko jest dziś puste, ale ma niezwykle przytulną atmosferę. Chyba najbardziej mi się podoba ze wszystkich dotychczas odwiedzonych przeze mnie schronisk – ze względu na taką właśnie atmosferę. Poczucie ciepła i życzliwości tego miejsca jest potęgowane przez serdeczny wiersz po „ślązacku” na ścianie budynku. Wiersz urzeka mnie tak bardzo, że jedyny raz na szczycie ryzykuję wyciągnięcie aparatu, aby go uwiecznić – jest tu o tyle łatwiej że stoję w bardziej osłoniętym od wiatru miejscu przy budynku schroniska, więc raczej nic mojemu aparatowi się nie stanie (podczas gdy na platformie widokowej wiało tak bardzo że wcale nie byłem tego taki pewien).


Po przerwie kontynuujemy wędrówkę na Małe Skrzyczne i Malinowską Skałę, szlakiem zielonym. Prowadzi grzbietem górskim, na którym las został niemal w całości wykarczowany. Dzięki temu widoki dookoła są szczególnie rozległe, lecz sprawiają zarazem wrażenie surowości i nagości. Jest ich tak dużo, że wręcz nie da się ich objąć aparatem. Rezygnuję więc z robienia zdjęć na tym odcinku, tym bardziej że wciąż wieje tak jakby zaraz miało wywiać mi aparat z ręki. Na tym paśmie górskim nie jesteśmy osłonięci żadnymi obszarami leśnymi, więc wiatr atakuje nas bezpośrednio.

Trzeba dodać, że szlak jest nie tylko widokowy ale i dość prosty, z niewielkimi różnicami wysokości. Jedyne stromsze podejście jest na Malinowską Skałę: wielki, surowy blok skalny wznoszący się na wysokości 1152 m n.p.m. Stąd dobrze widać wykarczowane lasy na stokach okolicznych gór. Na drugim zdjęciu widać, nawet z tej dużej odległości, Jezioro Żywieckie.



Koło Malinowskiej Skały krzyżuje się kilka szlaków. Wybieramy czerwony, schodzący w stronę Przełęczy Salmopolskiej. Podczas przechodzenia przez las na zachodnim zboczu Malinowskiej Skały widzimy drzewo, którego korzenie zostały niemal w całości wyrwane przez wichurę, i które się zaczęło przewracać, jednak jego upadek został powstrzymany przez sąsiednie drzewo które je blokuje. Trochę stracha daje nam ten widok – absolutnie nie chcielibyśmy aby jakieś drzewo się przewróciło koło nas!

Na szczęście gdzy zaczynamy schodzić niżej wiatr szybko słabnie. Na Przełęczy Malinowskiej (1012 m n.p.m) jest go dużo mniej. Przed nami ostatnie podejście tego dnia, na Malinów (1115 m n.p.m). Oceniłbym trudność tego podejścia jako umiarkowaną. Cały czas wokół mamy bardzo ładne widoki. Na Malinowie są dwa warianty zejścia: popularniejszym czerwonym szlakiem do Przełęczy Salmopolskiej oraz zielonym do pętli autobusowej Szczyrk Salmopol. My wybieramy tą drugą trasę z tej racji że z Salmopolu jest pełno autobusów do Bielska-Białej, podczas gdy z Przełęczy Salmopolskiej są zaledwie cztery dziennie.

Zejście do Salmopolu zielonym szlakiem odbywa się koło wyciągu narciarskiego „Golgota”. Przed sobą mamy widok na dolinę, w której znajduje się Szczyrk, a po jej drugiej stronie na pasmo Beskidu Węgierskiego.


Schodzimy właściwie nieustannie, szybko redukując naszą wysokość, a więc zejście jest trochę męczące. Najważniejsze jednak że im niżej schodzimy, tym słabiej wieje. W Szczyrku wiatru praktycznie w ogóle nie można odczuć. Podobnie w Bielsku-Białej, gdzie jest tak spokojnie, a zarazem wręcz gorąco jak na tą porę roku, że ciężko sobie wyobrazić że w tym samym czasie na większych wysokościach szaleje taka wichura. Wycieczka w góry w takich warunkach była dla mnie bez wątpienia czymś bardzo ekscytującym i wspominam to doświadczenie z przyjemnością, jednak mimo wszystko wolałbym w miarę możliwości go nie powtórzyć ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz