sobota, 1 lutego 2020

31.01 Przełęcz Kubalonka i Przełęcz Szarcula

Trasa: Wisła Głębce - Przełęcz Kubalonka - Przełęcz Szarcula - Wisła Czarne

Wczoraj przy okazji jednodniowej wizyty w Bielsku-Białej zaliczyłem pierwszą trasę po Beskidach w 2020 roku. Była króciutka, ale ostatnio tak rzadko mam okazję bywać w górach że nawet taka symboliczna trasa była dla mnie ogromną atrakcją :) Nie planowałem dłuższej, ponieważ miałem trochę spraw do załatwienia w mieście, a do tego przed południem padało. Tak więc jedyne zdjęcia, jakie mam z pierwszej części wczorajszego dnia, to z dekoracji świątecznych w Bielsku-Białej, których w tym roku jest wyjątkowo dużo. Najbardziej się wyróżniają "świąteczni Bolek i Lolek", którzy dołączyli do będącego od kilku lat atrakcją "świątecznego Reksia".



Na szczęście około 11 deszcz ustał, niebo zaczęło się przecierać, a ja załatwiwszy wszystkie ważne sprawy wsiadłem do autobusu firmy Wispol i pojechałem do Wisły. Tam małe zaskoczenie - dworzec autobusowy, z którego dotychczas korzystałem, został zamknięty, a w jego miejsce powstał nowy, bezpośrednio obok stacji kolejowej Wisła Uzdrowisko. Oceniam to jako "dobrą zmianę" - dzięki niej czekając na autobus można skorzystać z poczekalni w nowoczesnym wnętrzu pięknie wyremontowanego dworca. O wiele przyjemniej niż w starym, brzydkim budynku byłego dworca autobusowego. Można też przy tej okazji wpaść do centrum informacji turystycznej i zobaczyć broszurki o lokalnych atrakcjach. Dzięki takim aspektom szybko minęło mi półgodzinne oczekiwanie na kolejny autobus, na trasie Cieszyn-Koniaków, z którego wysiadłem na przystanku Wisła Głębce Kałuża. Czas ruszyć w góry! Na początek miałem podejść na Przełęcz Kubalonka zielonym szlakiem, potem przejść na Przełęcz Szarcula czerwonym (jedyny odcinek Głównego Szlaku Beskidzkiego w Beskidzie Śląskim, którego do tej pory nie zaliczyłem), i na koniec zejść drogą asfaltową do Wisły Czarne, mijając zameczek będący rezydencją prezydenta Polski.

Obiektywnie to ten zielony szlak z Wisły Głębce na Przełęcz Kubalonka specjalnie ciekawy nie był. Najpierw idzie się poboczem ruchliwej szosy, potem wąską i niewygodną ścieżką równolegle do niej, cały czas przy akompaniamencie hałasu i spalin, a na koniec łagodnym, ale dłużącym się i zupełnie pozbawionym ciekawych widoków podejściem przez las. Chyba największą ciekawostką na tym szlaku jest to, że pojawia się na nim wyjątkowa okazja do odbycia masażu na górskim szlaku :) Takiej rozrywki można doświadczyć w jednym z domostw przy szlaku niedługo po tym, jak odbija on z szosy.


Podejście na Przełęcz Kubalonka zajęło mi około 40 minut. Bardzo lubię znajdującą się na przełęczy karczmę i miałem wiążące się z nią sentymentalne wspomnienia: to w niej kończyłem długie, atrakcyjne wycieczki dawno temu, 02.11.2014 i 17.05.2015. Czasu nie miałem wiele, ale wystarczyło mi go na tyle, żeby zjeść tam lekki obiad. Zamówiłem bagietkę czosnkową z oscypkiem - ciekawe połączenie, z którym nie zetknąłem się nigdy wcześniej, ale wprost rozpływające się w ustach!


Po tej smacznej przekąsce ruszyłem zaliczyć brakujący mi do kolekcji odcinek Głównego Szlaku Beskidzkiego, prowadzący asfaltową drogą na Przełęcz Szarcula. Droga była jedną wielką masą pluchy i roztapiającej się brei śnieżnej - akurat wczoraj zawiał wiatr halny (na szczęście tym razem niezbyt mocny) i temperatury poszybowały do 10 stopni, od razu czyniąc spustoszenie w pokrywie śnieżnej. W takich warunkach szło się średnio przyjemnie, ale chyba jeszcze gorzej mieli kierowcy samochodów, które sporadycznie mijały mnie na tej drodze - ślizgali się w topnącym śniegu i z trudem panowali nad swoimi autami. Współczułem również uczestnikom kuligu, który akurat mnie na tym odcinku minął. Dobrze, że w ogóle mieli śnieg, ale na pewno mieliby więcej frajdy jakby panowały normalne zimowe warunki...


Zejście z Przełęczy Szarcula do Wisły Czarne było łatwiejsze dla mnie dzięki temu, że jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki za przełęczą śnieżna breja na drodze zniknęła i odtąd cały czas schodziłem suchym asfaltem. Zejście było zalesione i mało widokowe, ale mniej więcej w połowie drogi pojawiły się pierwsze oznaki tego, że zbliżałem się do miejsca, które intrygowało mnie i które chciałem zobaczyć z bliska. Chodzi oczywiście o prezydencki zameczek.


Przy wejściu znajduje się tablica informacyjna, z której możecie się co nieco o tym obiekcie dowiedzieć. Na parkingu obok stało sporo samochodów, ciężko powiedzieć czy należących do turystów czy pracowników. Chyba raczej tych drugich, ponieważ budynek jest chroniony i raczej nie można o tak sobie wejść na jego teren. Z drugiej strony skąd tyle pracowników w czasie, kiedy prezydenta tam nie ma?


A tak prezentuje się sam zameczek widziany z drogi:


W tym samym miejscu nareszcie po raz pierwszy na tej trasie pojawiła się jakaś sensowna górska panorama - na Baranią Górę:


Obok znajduje się jeszcze parę budynków, z czego teren jednego jest otwarty dla wszystkich - znajduje się tam kawiarenka i taras widokowy. Drzewa trochę ograniczają panoramę z tarasu, lecz i tak widok na Jezioro Czerniańskie jest piękny.


Wracając na drogę minąłem lądowisko prezydenckiego helikoptera, skąd po raz kolejny można oglądać Baranią Górę. To był ostatni z nielicznych na tej trasie ciekawych widoków - reszta drogi do Wisły Czarne prowadziła znów lasem.


Może troszeczkę w tej relacji ponarzekałem na niewielką ilość widoków, ale wcale nie zabrało mi to przyjemności z tej wycieczki. W obecnym stanie utęsknienia za górami, nawet wędrówka najnudniejszym szlakiem z możliwych sprawiłaby mi frajdę :) Po prostu liczy się sam fakt przebywania w takim pięknym otoczeniu, wśród natury. Dlatego wróciłem do Bielska-Białej, a stamtąd do Warszawy, jak najbardziej zadowolony. W lutym nie ma szans na kolejną górską wyprawę, ale może w marcu się uda? Zobaczymy :)