sobota, 31 maja 2014

31.05 Pętla na Mędralową

Trasa: Przyborów – Miziowy Groń – Mała Mędralowa – Mędralowa – Tabakowe Siodło – Przełęcz Głuchaczki – Przyborów

Sobotnia wycieczka na Mędralową różniła się od moich poprzednich tym, że po raz pierwszy nie musiałem się martwić o dojazd w góry transportem publicznym, gdyż mój kolega Olek zawiózł mnie samochodem. Razem z nami pojechała Ilona i 10-letnia córka Olka. Czteroosobową grupą ruszyliśmy na podbój Mędralowej, szczytu w Beskidzie Żywieckim na pograniczu polsko-słowackim, będącym zarazem najdalej na północ wysuniętym punktem Słowacji. Mieliśmy zamiar zrobić kółeczko z Przyborowa, wchodząc na szczyt zielonym szlakiem i schodząc drogą asfaltową z Przełęczy Głuchaczki.

Plany nam się lekko zmieniły na samym początku wycieczki, gdyż w związku z problemami ze znalezieniem miejsca do parkowania w Przyborowie pojechaliśmy kawałek do góry drogą na Głuchaczki, do skrzyżowania z mniejszą drogą odbijającą do osady Moczarki. Tam dopiero udało nam się znaleźć miejsce do zaparkowania. W związku z tym mieliśmy w drodze powrotnej krótszy odcinek do przejścia asfaltówką, lecz za to na początku trasy musieliśmy trochę nałazić się bezszlakowo aby trafić na zielony szlak z Przyborowa do Mędralowej. Ruszyliśmy w górę stokami Miziowego Gronia ścieżką, która wkrótce schowała się w zaroślach i od tej pory musieliśmy sporo „chaszczować”. Nie przepadam za tym rodzajem wędrówki i było dla mnie dużą ulgą, gdy trafiliśmy na zielony szlak. Wcześniejsze trudy wynagrodził nam widok pięknej kapliczki przy szlaku w tym miejscu:


Wkrótce wyszliśmy z lasu na obszar pięknych łąk, znacznie ukwieconych, lekko powyżej osady Moczarki. Stąd roztaczały się szerokie widoki, między innymi na oczekującą na nas Mędralową.


Szlak zielony jest naprawdę bardzo malowniczy na tym odcinku. Przebiegając na przemian wśród zagajników i łąk, w wielu miejscach prezentuje atrakcyjne panoramy. Z szczytu Mrowców (916 m n.p.m) mogłem oglądać Pasmo Laskowskie, po którym chodziłem równo tydzień wcześniej:


Dalej, z łąki na górze Jaworzyniec (997 m n.p.m), wspaniale widać Pilsko:


Następnie, wchodząc na Małą Mędralową (1042 m n.p.m), mogliśmy podziwiać widok na Jałowiec:


Na Małej Mędralowej zobaczyliśmy coś co nas zszokowało. Wszystkie drzewa na wschodnim stoku góry zostały powalone na szlak. Musiało to się stać podczas wichury, która uderzyła w Beskid Żywiecki dwa tygodnie temu (przez nią część szlaków w tym rejonie zostało zamkniętych, a do dziś dnia zabronione jest przejście niebieskim szlakiem z Złatnej na Halę Lipowską). Po tym co zobaczyłem na Małej Mędralowej nie wiem czy i ten odcinek szlaku nie powinien być zamknięty. Przejście przez dziesiątki powalonych drzew było bardzo czasochłonne i trudne, a przy takim „survivalu” nietrudno o to aby komuś się stała krzywda. Nam na szczęście udało się przejść ekstremalny odcinek bez szwanku, ale musieliśmy się nieźle nagimnastykować, na przemian wspinając się na pnie drzew albo czołgając się pod nimi. Miejscami szlak był w całości przykryty przez leżące drzewa.



Gdy udało nam się pokonać ten odcinek i wspinaliśmy się dalej w kierunku Mędralowej, mieliśmy za sobą bardzo smutny widok drzew połamanych jak zapałki. Masakra!



Zielony szlak kończy się na granicy polsko-słowackiej, na skrzyżowaniu z czerwonym szlakiem granicznym. Stamtąd mieliśmy tylko 10-15 minut na Mędralową. Ten odcinek jest szczególnie klimatyczny, prowadząc przez las iglasty który u mnie budził lekką grozę przez swoją dzikość. Na szczycie Mędralowej (1169 m n.p.m) szlak wychodzi z niego na rozległą halę, która najlepsze widoki oferuje na północ, w stronę Lachowego Gronia i Jałowca.


Zmęczeni trudami trawersowania Małej Mędralowej, odpoczęliśmy nieco obok szałasu na Mędralowej. Wnętrze swoim brudem i nieprzyjemnym zapachem niezbyt zachęcało nas do relaksu w środku, ale trzeba przyznać że kolekcja butelek po alkoholu w izbie jest imponująca :)


Z Mędralowej udaliśmy się w kierunku Babiej Góry szlakiem granicznym, schodząc cały czas gęstym lasem. Na przełęczy Tabakowe Siodło odbiliśmy na prawo żółtym szlakiem słowackim, pokonując mniej więcej półgodzinny odcinek przez terytorium naszych sąsiadów. Ta część wycieczki nie była zbyt widokowa, ale przynajmniej szlak był bardzo łatwy, przebiegając asfaltową drogą. Niedaleko granicy polskiej dochodzi do rozwidlenia żółtego szlaku, gdzie idąc prawą odnogą można wrócić na terytorium Polski niedaleko Przełęczy Głuchaczki. My niestety zabłądziliśmy na tym odcinku i w efekcie dołączyliśmy do szlaku granicznego znacznie bardziej na północ niż zamierzaliśmy, ale przynajmniej podczas tego błądzenia trafiliśmy na punkt z którego jest imponująca panorama na „Królową Beskidów”.



Wreszcie trafiliśmy na czerwony szlak graniczny i zeszliśmy nim na Przełęcz Głuchaczki. Znajduje się tam wielka łąka, pełna dzikich kwiatów, na krańcu której jest nieczynna (chyba) baza namiotowa. Można w tym miejscu odbić w prawo drogą gruntową, która po kilku minutach wędrówki zmienia się w asfaltową, prowadząc do Przyborowa wśród rzadkich zabudowań. Na tym odcinku jeszcze bardziej od widoków wyróżniają się piękne kapliczki.



Kolejnym akcentem religijnym na tej trasie jest nieco większa kaplica, również bardzo ładna.


I tak oto powróciliśmy do samochodu przy skrzyżowaniu z drogą na Moczarki. Muszę przyznać że to była wielka ulga że dzięki temu transportowi nie musieliśmy się martwić o to, czy zdążymy na jakieś pociągi i busy, tylko mogliśmy iść spokojnie, bez jakichkolwiek ograniczeń czasowych. Na koniec słowa uznania należą się najmłodszej uczestniczce naszej wycieczki, 10-letniej Oli. Myślę że większość dzieci w jej wieku by padła fizycznie na takiej trasie, a ona tymczasem przeszła bez większych oznak zmęczenia i prawie w ogóle nie narzekając przez 7,5-godzinną trasę, która zawierała dużo bezszlakowego chaszczowania na samym początku, bardzo trudny odcinek po powalonych drzewach na Małej Mędralowej, i kilka stromych podejść oraz zejść. Byłoby wspaniale jakby było więcej dzieci tak wysportowanych i odważnych jak ona :)

czwartek, 29 maja 2014

25.05 Na mszę św. na Szyndzielni

Trasa: Bystra – Nadmeszna – Sanktuarium Na Górce – Siodło Pod Klimczokiem – Klimczok – Szyndzielnia – Przełęcz Dylówki – Olszówka Górna

W niedzielę odbyłem bardzo fajną rundkę po Beskidzie Śląskim w pobliżu Bielska-Białej: najpierw podnóżami pasma Klimczoka z Bystrej do Szczyrku, a potem w górę na Klimczok i przez Szyndzielnię do Bielska-Białej. Na Szyndzielni wziąłem udział w mszy św., która odbywa się tam o 10:00 w ostatnią niedzielę miesiąca od maja do września. Na tą wycieczkę wziąłem ze sobą kolegę z pracy, chcąc mu pokazać przede wszystkim jak świetne są widoki na moim ulubionym niebieskim szlaku z Szczyrku na Klimczok. Niestety wyszła z tego totalna klapa, gdyż tego dnia przed południem zapanowała tak gęsta mgła że na podziwianie widoków nie było najmniejszych szans :(

Wystartowaliśmy o 6:40 z centrum Bystrej, gdzie dojechaliśmy autobusem MZK linii 57. Udaliśmy się niebieskim szlakiem w stronę gór, najpierw wśród eleganckich zabudowań Bystrej a potem przez łąki na obrzeżach wsi. Góry tonęły w chmurach, więc niestety nie mogliśmy uświadczyć atrakcyjnych widoków które normalnie powinny być „dostępne” z tego miejsca. Po wejściu do lasu skręciliśmy na szlak czarny, który przez następne półtorej godziny prowadził nas klimatyczną, ale niespecjalnie widokową trasą przez las do Szczyrku, trawersując wschodnie stoki Magury. Po drodze minęliśmy dużą polanę na której znajduje się przysiółek Nadmeszna i tzw. Chata na Groniu. Za tą polaną przy szlaku zaczęły się pojawiać ciekawe kapliczki, należące do szlaku różańcowego powiązanego z szczyrkowskim Sanktuarium "Na Górce":




Chwilami pod górkę, chwilami na dół, ale ogólnie niezbyt wymagająco, czarny szlak zaprowadził nas przez las do obrzeży Szczyrku, niedaleko sanktuarium, gdzie dołączyliśmy do często przeze mnie odwiedzanego niebieskiego szlaku na Klimczok. Bardzo się cieszyłem na to, że mój kolega, który szedł tędy pierwszy raz, będzie mógł się przekonać jakie są z tego szlaku wspaniałe widoki. Tymczasem, przy gęstym zamgleniu, nie było tego poranka widać nic! Zupełnie nic! Załamać się można :( Całą drogę do góry szliśmy w gęstej mgle, która zaczęła ustępować dopiero gdy znaleźliśmy się na szczycie Klimczoka. Cóż, przynajmniej atmosfera na szlaku była szczególna, taka tajemnicza i znacznie bardziej dzika niż normalnie.


Na króciutkim odcinku z Klimczoka do Szyndzielni mgła nagle rozproszyła się i wyszło słońce. Doszliśmy do schroniska na Szyndzielni akurat w samą porę na mszę o 10:00, na którą dołączyła do nas moja koleżanka Kasia z jej dwoma synami. Msza odbyła się na zewnątrz schroniska. Taka wyciszona i kameralna, a będąc w takim miejscu na świeżym powietrzu miała zupełnie inny charakter od mszy na które normalnie chodzę w mieście. Zdecydowanie warto było na nią przyjść.

Po mszy odpoczęliśmy i zjedliśmy trochę w schronisku, a następnie całą pięcioosobową ekipą rozpoczęliśmy zejście popularnym czerwonym szlakiem do Bielska-Białej. Chyba napisałem po mojej ostatniej wycieczce tamtędy (bodajże 15 marca) że ten szlak mnie nudzi. Ale tym razem, przy jasno świecącym słońcu i bujnej zieleni na drzewach, atmosfera na tym odcinku była dużo przyjemniejsza i absolutnie nie było mowy o nudach podczas tego zejścia. Chociaż na pewno miłe towarzystwo tego dnia wpłynęło pozytywnie na moje wrażenia z tego szlaku. Udało mi się nawet znaleźć jedno bardziej widokowe miejsce na nim, z którego naprawdę ładnie widać Bielsko-Białą.


Gdy doszliśmy do końcowego odcinku szlaku, przy kaplicy na Dębowcu, pogoda była cudowna. I to wbrew wszystkim prognozom pogody, które zapowiadały na niedzielę gwałtowne popołudniowe burze. Czemu się ich posłuchaliśmy? Czemu nie zrobiliśmy naszej wycieczki w odwrotnym kierunku? Wtedy nie wchodzilibyśmy na górę tak wcześnie rano i schodzilibyśmy widokowym niebieskim szlakiem do Szczyrku po mszy, a więc gdy pogoda zrobiła się piękna i gdy byłyby stamtąd widoki...


Trudno, stało się, skąd mieliśmy wiedzieć że prognozy się nie sprawdzą. Przynajmniej przesympatyczne towarzystwo przez całą wędrówkę zrekompensowało wszystkie niedoskonałości pogodowe. Bardzo miłą wycieczkę zwieńczyliśmy pysznym ciastem w domu Kasi niedaleko końca trasy, po czym wróciłem do domu aby resztę niedzieli spędzić na błogim lenistwie :) Nie zawsze można całe weekendy spędzać chodząc po górach, czasami trzeba też sobie trochę poleniuchować, no nie? :)

24.05 Pasmo Laskowskie

Trasa: Koszarawa – Lachów Groń – Koszarawa – Zapadliska – Lasek – Przyborów – Wierch Jabłonowski – Korbielów

Miałem niezły dylemat co planować na sobotnią wycieczkę w góry, gdyż z jednej strony zapowiadało się tego dnia mnóstwo słońca, z drugiej strony prognozy straszyły również możliwością burz. Ostatecznie wybrałem trasę względnie długą, ale niewysoką i niezbyt wymagającą, z której można byłoby się szybko ewakuować w razie nadejścia burzy. Ale dopisało mi szczęście, gdyż udało mi się przejść trasę do samego końca, a burza przyszła dopiero gdy byłem już w Korbielowie.

Rozpocząłem wycieczkę o 10:20 na przystanku autobusowym Koszarawa Jałowiec, na który dojechałem jednym z dwóch kursujących tam w soboty busów. Stamtąd udałem się na południowy wschód szlakiem zielonym, który docelowo prowadzi w rejony Babiej Góry. Na tym odcinku szlak jest bardzo łatwy, prowadząc szeroką leśną drogą, na której zyskiwanie wysokości jest ledwo zauważalne. Niestety mankamentem tego szlaku jest brak widoków. Zupełnie nie rozumiem czemu moja mapa podawała czas przejścia 1:50 z przystanku autobusowego do skrzyżowania z żółtym szlakiem do Korbielowa. Mi to zajęło może jedną trzecią tego czasu, a nie szedłem jakoś specjalnie szybko. Na skrzyżowaniu skręciłem na szlak żółty, którym miała przebiegać cała reszta mojej trasy tego dnia. Rozpocząłem podejście na górę Lachów Groń (1045 m n.p.m), które w dalszym ciągu było bardzo łagodne. Sam nie wiem jak mogłem dostać się na taką wysokość bez żadnej konieczności namęczenia się chociażby w najmniejszym stopniu.

Lachów Groń był pierwszym punktem tej wycieczki z ciekawymi widokami. Szczyt góry pokrywa rozległa hala, nazywana Halą Janoszkową. Gdy wszedłem na nią była całkowicie pusta, słychać było tylko śpiew ptaków, słońce przyjemnie przygrzewało, było idyllicznie :)


Im dalej szedłem halą w stronę szczytu góry, tym rozleglejsze stawały się widoki. Najpierw mogłem podziwiać widok na północ, w stronę Pasma Pewelskiego i Beskidu Małego w tle:


Potem od południa zaczęło się wyłaniać Pilsko...


Następnie od wschodu Jałowiec...



Aż w końcu od południowego wschodu ukazała się majestatyczna Babia Góra.


Hala Janoszkowa to takie, mam wrażenie, zapomniane przez turystów miejsce. Szkoda bo widoki z niej są naprawdę warte wybrania się tam. Ale może jakby byli tam obecni inni turyści to nie wydawałaby się aż tak piękna...

Gdyby jednak ktoś z Was się tam kiedyś wybrał, to ostrzegam przed łatwością zabłądzenia na szczycie Lachowego Gronia. Tam od głównej dróżki odbija słabo widoczna ścieżka na lewo, i to właśnie nią podąża szlak w stronę Korbielowa. Nie ma w tym miejscu żadnego oznakowania, a ja nieświadomy swojego błędu zszedłem z szczytu szerszym traktem. Dopiero jakiś czas po wejściu do lasu zorientowałem się że zgubiłem szlak i musiałem „na dziko” go szukać. Na szczęście nie straciłem na tym aż tak dużo czasu, odnalazłem szlak i poszedłem dalej w stronę centrum Koszarawy. Zejście tą trasą jest dość monotonne ze względu na gęste zalesienie, a do tego marsz jest utrudniony przez całą masę kamieni na ścieżce, na które trzeba uważać. Pomijając jedną dość widokową polanę w połowie tego odcinka, atrakcyjne panoramy pojawiają się znów przy wyjściu z lasu, gdy szlak zbliża się do zabudowań Koszarawy. Po drugiej stronie wsi widać górę Zapadliska i Pasmo Laskowskie, czyli kolejne szczyty które miałem zdobyć tego dnia.


Świetnie również widać Pilsko.


Szybko wszedłem w obszar zabudowany Koszarawy, przekroczyłem główną drogę i już poszedłem dalej w kierunku Pasma Laskowskiego, grzbietu niezbyt wysokich gór na zachód od Koszarawy i Przyborowa. Moja mapa pokazywała mi że na zachodnich obrzeżach wsi szlak miał przekroczyć rzekę Koszarawa. Moim zdaniem jest to skandaliczne, że na szlaku PTTK przejście przez rzekę wygląda tak:


Widziałem że woda będzie mi sięgać co najmniej do łydek. Jakbym od razu się przeprawił to miałbym całe buty i skarpetki mokre. Na szczęście, dzięki bardzo pomocnemu wpisowi na innym blogu o podobnej tematyce do mojego (http://gorskiewedrowki.blogspot.com/2014/04/lasek.html), byłem przygotowany na tą sytuację. Podobnie jak autorka tego bloga (której serdecznie dziękuję za podsunięcie mi takiego pomysłu!) wrzuciłem do wody kilka większych kamieni i po nich przeszedłem na drugą stronę, ale mimo tych zabiegów i tak solidnie sobie zmoczyłem obuwie i skarpetki. Po drugiej stronie rzeki zrobiłem sobie przymusową przerwę aby je sobie nieco wysuszyć i przy okazji zjeść swój prowiant. Wysoka, prawie 30-stopniowa temperatura pozwalała moim przemoczonym rzeczom szybko schnąć i po niecałej połowie godziny postanowiłem je sobie z powrotem założyć i pójść dalej.

Zaraz za przejściem przez rzekę (czy raczej za jego brakiem) żółty szlak wspina się ostro w górę. Wchodząc do lasu, skręciłem na nie tą ścieżkę co trzeba było i w efekcie musiałem później „chaszczować” aby odnaleźć szlak. Ale warto było przetrwać ten dyskomfort, gdyż zgubienie szlaku sprawiło że w pewnym momencie dostałem się na rozległą polanę na wschodnich zboczach góry Zapadliska. Widoki z tego miejsca w kierunku Mędralowej i okolicznych szczytów przezentowały się świetnie.


Wkrótce potem udało mi się odnaleźć szlak i łagodną dróżką dotarłem do prywatnego schroniska studenckiego, Chatki Na Lasku. Fajnie by było w takim zacisznym miejscu na łonie natury spędzić weekend albo kilkudniowy urlop ;)


Sam szczyt góry Lasek (868 m n.p.m), inaczej zwanej Łosek, znajduje się nieopodal. Na rozległej polanie w tym miejscu stoi kilka domków, a widoki w kierunku Babiej Góry są bardzo atrakcyjne.


Śliczna kapliczka którą minąłem niedaleko Lasku:


Przez następną godzinę szedłem grzbietem Pasma Laskowskiego w kierunku Przyborowa. Po raz kolejny zgubiłem szlak i poraz kolejny dałem sobie radę z niełatwą procedurą odnalezienia go ;) Męczyłem się coraz bardziej, gdyż upał stawał się z każdą godziną mocniejszy, a do tego było jakoś tak duszno, nie było czym oddychać. Słońce przypiekało bardzo mocno. Ale najważniejsze że póki co nie było żadnej burzy, więc nie miałem prawa narzekać na aurę. Bardzo mi się podobały rozległe widoki z polan na które szlak raz na jakiś czas wychodzi: na przykład na Babią Górę, na Mędralową i na Pilsko.



Około godziny 14:15 dotarłem do Przyborowa. Żółty szlak schodzi z Pasma Laskowskiego koło przyborowskiego cmentarza, przekracza most drogowy nad rzeką Koszarawą i następnie skręca w prawo, czyli na południe, ulicą Jabłonowską. Przez dość długi odcinek maszerowałem tą asfaltową drogą, która nie jest moim zdaniem specjalnie ciekawa widokowo ale mija bardzo urokliwą kaplicę, pod wezwaniem nawiedzenia Najświętszej Marii Panny.


Wkrótce po minięciu kaplicy asfalt się kończy, lecz szlak kontynuuje prosto przed siebie szeroką, wygodną drogą gruntową przez las, mijając Wierch Jabłonowski od wschodu, a następnie skręca pod kątem 90 stopni, mija ten szczyt od południa i dochodzi do Korbielowa. Niestety po raz kolejny zgubiłem szlak (cztery razy w ciągu jednego dnia?! ale wstyd), w efekcie czego przeszedłem przez sam szczyt Wierchu Jabłonowskiego. Odnalezienie szlaku jednak nie zajęło mi zbyt wiele czasu. Czułem trochę presji, gdyż od kilkanustu minut słyszałem coraz częstsze „pomruki” burzy. Nie była to burza bezpośrednio nad tą okolicą, ale i tak wolałem nie być w trakcie niej na świeżym powietrzu. Jednak na południe, na terenie Słowacji, nie mogłem dostrzec żadnych oznak burzy, tam cały czas panowała piękna pogoda. Dzięki temu widoki z ostatniego odcinka żółtego szlaku do Korbielowa prezentowały się wybitnie pięknie. Oczywiście na pierwszym planie jest Pilsko.




Dotarłem na przystanek autobusowy w Korbielowie o 15:25, a więc na godzinę przed odjazdem następnego busa do Żywca. Burza cały czas pomrukiwała w oddali, ale pogoda była jeszcze ładna. Mając tyle czasu postanowiłem udać się na obiad do pobliskiej smażalni ryb (pstrąg był pyszny :) ). W trakcie posiłku na zewnątrz zerwała się gwałtowna burza i jechałem przez nią całą drogę powrotną do Bielska-Białej. Padał ulewny deszcz, a widok groźnych czarnych chmur nad górami z piorunami bijącymi z nich był naprawdę spektakularny. Mogłem się tylko cieszyć, że wszystko to przyszło już po zakończeniu tej jak najbardziej udanej wyprawy :)

środa, 28 maja 2014

23.05 Grojec

Trasa: Żywiec Browar – Grojec – Czarny Grojec – Żywiec TESCO

W ubiegły piątek wyszedłem trzeci dzień z rzędu na krótką i łatwą górską wycieczkę w godzinach przedpołudniowych, przed pracą. Chociaż można polemizować czy to była autentycznie „górska” wycieczka, skoro jej najwyższy punkt miał zaledwie 612 metrów wysokości. Parę odcinków na niej było jednak zaskakująco stromych.

Busem na linii Bielsko-Biała – Radziechowy dojechałem bezpośrednio pod browar w Żywcu, gdzie zaczyna się żółty szlak przez Grojec i Czarny Grojec do centrum miasta. Dojście stamtąd na szczyt Grojca zajęło mi niecałe 45 minut. Początkowy odcinek szlaku jest bardzo łatwy, wspinając się łagodnie po lokalnych drogach z asfaltu bądź betonowych płyt. Jest na tym obszarze sporo domków jednorodzinnych, spośród których wiele posiada piekne ogrody bądź sady, które oczywiście o tej porze roku prezentowały się wyjątkowo ładnie. Czasami ukazują się całkiem niezłe widoki na zachód, w stronę Skrzycznego i Pasma Baraniej Góry. Poniżej panorama Skrzycznego na tle zabudowań żywieckiego browaru:


Ostatnia część podejścia na Grojec przebiega wąską ścieżką przez las, która okazała się na końcowym odcinku naprawdę ostra. Nie spodziewałem się tego bo myślałem wcześniej że cała ta trasa jest „lajtowa”. Sam szczyt Grojca trochę mnie zawiódł. Wyczytałem informacje o pięknych widokach z niego, tymczasem o tej porze roku na drzewach rosnących poniżej wierzchołka góry bujna zieleń nieco te panoramy ograniczała. Może zimą bądź wczesną wiosną, gdy nie ma liści na drzewach, widok z Grojca byłby w całości odsłonięty, a nie tylko połowicznie. Jednak tego dnia i tak nie robiło to zbyt dużej różnicy gdyż widoczność była bardzo słaba.

Zejście z Grojca przez las również okazało się niespodziewanie strome. Szlak znacznie łagodnieje gdy wychodzi z lasu na liczne łąki otaczające szczyt Czarnego Grojca (477 m n.p.m). Z tego obszaru, a zwłaszcza z samego Czarnego Grojca, widać naprawdę ładne panoramy – trochę mnie zaskoczyło że tu było ich znacznie więcej niż na wyższym szczycie Grojca. Przede wszystkim są ciekawe panoramy Żywca – na poniższym zdjęciu z Jeziorem Żywieckim i Beskidem Małym (m.in. Magurką Wilkowicką i Żarem) w tle:


Kolejny widok na część Żywca i na Beskid Mały:


Była zaledwie 10:30 rano, lecz skwar panował okropny. Przy takich warunkach myślałem tylko o tym aby jak najszybciej zejść do Żywca. Szlak żółty po zejściu z wzgórz przekracza rzekę Koszarawa i po drugiej stronie szosy na Korbielów zagłębia się w żywiecki Park Zamkowy. Tam było to czego pragnąłem, czyli cień i przyjemny chłód. No i mnóstwo zieleni i pięknych kwiatów. Szczególnie ciekawie prezentują się okolice parkowej fontanny, ozdobione przez pergole:


A tu widok z parku na pałac Habsburgów:


No i niestety była już pora wracać do pracy w Bielsku-Białej. W związku z remontem mostu nad Sołą sporo busów odjeżdża już nie spod dworca PKP, tylko spod TESCO na ulicy Legionów. Tam właśnie na przystanku zakończyłem swoją wycieczkę. Mimo słabej widoczności i męczącego upału oceniam ją bardzo pozytywnie. Dobrze że nie wybrałem nic ambitniejszego na takie warunki pogodowe – trasa na Grójec była w takim dniu w sam raz.

czwartek, 22 maja 2014

22.05 Z Straconki do Międzybrodzia

Trasa: Straconka – Przełęcz Przegibek – Międzybrodzie Ponikiew

W dniu dzisiejszym odbyłem rekordowo krótką wycieczkę w góry: rozpocząłem ją o 11:10, a już o 12:00 dotarłem do celu. Przeszedłem na wschód od Bielska-Białej przez grzbiet Beskidu Małego w jego najwęższym punkcie, czyli przez Przełęcz Przegibek. Na przełęcz wszedłem szlakiem czarnym, a zszedłem bezszlakowo na przystanek PKS Międzybrodzie Ponikiew IV. Trasa króciutka, ale ile dostarczyła radości :) Bo pogoda była fantastyczna: pełne słońce, ciepło lecz z lekkim, przyjemnym wiaterkiem – lato w pełni! A dookoła zieleń, śpiew ptaków, szum górskich strumyków... Warto było chociaż na te 50 minut wybrać się w dniu dzisiejszym w góry.

Poniżej kilka zdjęć z tej wycieczki.

Przy pętli autobusowej Straconka Zakręt: Bielsko-Biała wita :)


Kapliczka na Przegibku


Krzyż na Przegibku


Bardzo fajne widoki z Przegibka