piątek, 6 grudnia 2013

05.10 Potrójna, Łamana Skała i Leskowiec

Trasa: Wielka Puszcza – Przełęcz Beskid Targanicki – Przełęcz Kocierska – Potrójna – Łamana Skała – Leskowiec – Targoszów – Krzeszów – Kuków

Tym spacerem moje wędrówki po górach zaczęły się na poważne. Poprzednie trasy były bardzo krótkie, natomiast tym razem byłem na całodniowej wędrówce. Przeszedłem z zachodu na wschód przez większość wschodniej części Beskidu Małego. Wróciłem z wycieczki z niezapomnianymi wrażeniami :)

Poranna pobudka i pociąg do Kęt o 7:05. W pociągu pustki – wygląda na to że na trasie z Bielska-Białej do Kęt, Andrychowa i Wadowic kolej przegrywa z licznymi busami. W Kętach przesiadka na autobus linii nr 9 tamtejszego MZK. Linia bardzo ciekawa – dojeżdża z Kęt najpierw do Porąbki, a potem wjeżdża na drogę prowadzącą dnem długiej, wąskiej doliny do osady Wielka Puszcza. Wielka Puszcza jest położona na prawdziwym końcu świata. Otoczona górami, daleko z niej do innych miejscowości. Jestem jedynym pasażerem na malowniczym odcinku z Porąbki do Wielkiej Puszczy. Wysiadam z autobusu i robię zakupy w pobliskim sklepiku. Obok niego zwraca moją uwagę tablica z reklamą pizzerii w Targanicach – ciekawy sposób na promowanie się, nazwą „Piekiełko” i reklamą z diabełkami ;) Czy to naprawdę jest dobra metoda marketingowa? Hmm...


W dolinie Wielkiej Puszczy jest okropnie zimno – wyjątkowy mróz jak na początek października.



Idę drogą asfaltową na Przełęcz Beskid Targanicki, gdzie szosę przecina szlak zielony. Wspinaczka na przełęcz (562 m n.p.m) jest naprawdę niewielka, lecz różnica w temperaturze jest olbrzymia. Podczas gdy w dolinie solidnie mroziło, na przełęczy ostro grzeje słońce. Są również rozległe widoki, m.in. na pasmo Garncarza, Groni Jana Pawła II i Leskowca. Na ten ostatni szczyt mam zamiar dziś dojść.


Z Przełęczy Beskid Targanicki kieruję się na wschód szlakiem zielonym. Wkrótce wchodzę do lasu. Odcinek ten jest mało atrakcyjny widokowo, lecz zarazem łatwy do przejścia. Po jedynym większym podejściu na tym odcinku, wychodzę z lasu przy hotelu „Kocierz”. Położony na przełęczy, rozciągają się z niego bardzo ładne widoki na góry w stronę Andrychowa. Fajnie mają goście w tym hotelu – dookoła widoki, a do tego zakwaterowanie w ładnym obiekcie z basenem, spa i typową polską „karczmą” służącą jako restaurację.


W karczmie zjadam na drugie śniadanie pyszną jajecznicę z mięsem oraz pajdami świeżutkiego chleba. Wypytuję się w recepcji hotelu o ceny noclegu i dostępność miejsc – spodobał mi się ten obiekt, niewykluczone że w przyszłości zaproszę tu jakichś gości :) Nie mogę jednak zatrzymać się na długo, gdyż mam dziś wiele kilometrów do pokonania. Opuszczam hotel „Kocierz”, przekraczam drogę wojewódzką nr 781 (Andrychów – Żywiec) i wędruję na wschód szlakiem czerwonym, który należy do Małego Szlaku Beskidzkiego. Mój kolejny cel to szczyt Potrójna (884 m n.p.m). Idzie się do niego niecałą godzinę, odcinkiem który jest znów gęsto zalesiony i w związku z tym mało widokowy, jednak o tej porze roku uatrakcyjniają go piękne jesienne barwy liści na drzewach.


Na Potrójnej jest wielka łąka, z której rozciągają się widoki na wszystkie strony.



Widać nawet szczyty Tatr w oddali.


Na rosnących tu i ówdzie drzewach porozwieszane są kartki z cytatami z regionalnych ballad. Trzeba obejść polanę, aby „zaliczyc” kolejne fragmenty i przeczytać całość tych utworów.



Z Potrójnej szlak schodzi łagodnie do lasu. W odróżnieniu od poprzedniego odcinka w tej części lasu jest więcej przerw w drzewach, a więc gdzieniegdzie można zobaczyć pobliskie pasma górskie uwieńczone barwami jesieni. Natrafiam na kolejną urokliwą kapliczkę:


Niebawem zaczyna się podejście – również nietrudne – na Łamaną Skałę (929 m n.p.m). Sporo tu skałek wzdłuż szlaku. Trasa jest bardzo popularna, tym bardziej ponieważ pogoda dziś dopisuje. W okolicach Łamanej Skały spotykam kilka grup dzieci i młodzieży, m.in. jedna grupa harcerzy i jedna wspólnota parafialna. Za Łamaną Skałą czerwony szlak skręca na północny wschód, przebywając odcinek z mniejszą ilością drzew i rozległymi widokami od zachodniej strony, m.in. na Czarny Groń.


Trasa jest cały czas bardzo łagodna, sporo na niej też widoków. Docieram na szczyt Leskowca (918 m n.p.m) około godziny 14:00. Na polanie na szczycie tłum wylegujących się na słońcu turystów. Grzeje naprawdę mocno – ogromny kontrast z tęgim mrozem o poranku tego dnia. Zatrzymuję się na szczycie aby zjeść swój prowiant, a następnie rozpoczynam zejście szlakiem żółtym do miejscowości Targoszów i Krzeszów. Ponieważ szlak jest częścią ścieżki dydaktycznej pt. „szlak kapliczek”, gdzieniegdzie natrafiam na tablice informujące o ciekawszych walorach przyrodniczych trasy. Dostrzegam przy ścieżce olbrzymie mrowisko:


Nawet mrowisko ma poświęconą sobie tablicę!


Ostatnia część zejścia przez las jest stroma i trudna z powodu licznych drobnych kamieni na ścieżce. Wreszcie jednak udaje mi się wyjść z lasu na polanę przed Targoszowem. Wita mnie taki oto widok:


Przechodzę przez osadę Targoszów, za nią kolejne łąki i kolejne cudne widoki.



Po kilkunastu minutach docieram do zabudowań Krzeszowa. Jeden z pierwszych mijanych domów posiada taką oto dekorację:


Wkrótce potem dowiaduję się czemu. Widać że ślub dwójki mieszkańców Krzeszowa jest dużym wydarzeniem dla całej wsi.


Przechodząc przez centrum Krzeszowa, mam takiego farta że mijam tamtejszy kościół akurat w chwili gdy szczęśliwi nowożeńcy z niego wychodzą :)


Z Krzeszowa planuję przejść szlakiem niebieskim do Stryszawy, tuż pod Suchą Beskidzką, i tam złapać powrotnego busa do Bielska-Białej. Szybko jednak rezygnuję z tego zamiaru, gdyż okazuje się że szlak niebieski prowadzi dość ruchliwą asfaltową drogą, na której pobocze jest małe i w związku z tym nieprzyjemnie się idzie. Skręcam na drogę gruntową, którą nie prowadzi żaden szlak, biegnącą do miejscowości Kuków – będę mógł złapać tam tego samego busa, tylko że parę przystanków dalej.

Wkrótce droga gruntowa do Kukowa również przechodzi w asfaltową, jednak ruchu nie ma na niej w ogóle. Jest bardzo ładna, prowadząc zalesioną dolinką.


Kolejna piękna przydrożna kapliczka:


Ostatnie ujęcie dzisiejszego dnia – krowa pasąca się spokojnie w promieniach wieczornego słońca pod Kukowem. Cały ten ostatni odcinek z Targoszowa do Kukowa jest w miarę płaski, lecz pełen takich właśnie sielankowych widoków. Aż żal z tej pięknej krainy wyjeżdżać. Trzeba jednak wracać do domu, więc podczas pięknego zachodu słońca wsiadam do busa w Kukowie. Zmęczony długą trasą, szybko w nim zasypiam i śpię całą drogę do Bielska-Białej :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz