wtorek, 10 grudnia 2013

21.10 Z Wapienicy na Szyndzielnię

Trasa: Wapienica - Szyndzielnia 
Mapa trasy

Poniedziałkowy poranek zazwyczaj się kojarzy z niechętnym powrotem do pracy, do szarej rzeczywistości. A może by tak spędzić go w górach? ;) Czemu by nie? Skoro mam taką pracę że powrót do niej następuje dopiero w poniedziałek po południu (żeby nie było tak sielsko anielsko, to nie mogę się cieszyć piątkowymi wieczorami tak jak niektórzy gdyż muszę wtedy pracować do późna :( ), to trzeba skorzystać z poniedziałkowego poranka który tak naprawdę stanowi jeszcze końcówkę weekendu. A że pogoda z dnia na dzień jest coraz ładniejsza i – o dziwo – coraz cieplejsza im bliżej zimy, to pokusa trzeciego dnia pod rząd ze spacerem w górach jest nie do odrzucenia.

Na początku dzisiejszej trasy poznaję nowe miejsce: Dolinę Wapienicy. Dojechać do niej można autobusem MZK linii nr 16. Stąd prowadzi kilka ślicznych ścieżek dydaktycznych przez zalesioną dolinę do jeziora przy zaporze wodnej, a także dwa szlaki: niebieski na Błatnią i żółty na Szyndzielnię. Wybieram ten drugi.

Początkowy etap spaceru to płaska droga asfaltowa dnem doliny, przez piękny las w którym jeszcze miejscami drzewa zachowują swoje kolorowe liście. Po kilkunastu minutach marszu docieram do urokliwego domku przy zaporze, w którym mieści się kawiarnia i z którego można podziwiać piękne widoki na jezioro oraz na góry po drugiej stronie.


W tym miejscu szlak żółty odbija od drogi na lewo i zaczyna wspinaczkę. Jest ona dość długa, ale niezbyt wymagająca. Prowadzi cały czas lasem, który jest piękny ale kilka dni temu byłby jeszcze piękniejszy, gdy kolorowe liście były jeszcze na drzewach. A tak to mam je pod nogami i cały czas poruszam się po takim szumiącym dywanie. Miejscami liści jest tak dużo że brnę w nich po kolana.


Przez większość drogi nie ma widoków poza las, jest jednak jeden punkt mniej więcej w dwóch trzecich podejścia na Szyndzielnię gdzie wystarczy odbić odrobinkę na lewo od szlaku by mieć przed sobą widok na Jaworze oraz Jasienicę.


Wędrówka dzisiejszego dnia sprawia mi taką przyjemność, że gdy docieram do celu wycieczki – stacji górnej kolejki linowej na Szyndzielni – mam odzcucie że to stanowczo za szybko. Aby zdążyć do pracy muszę stąd zjechać kolejką linową. Poza sezonem kursuje ona co pół godziny, a że przybywam na stację o 11:10, muszę trochę zaczekać. Korzystając z tego, że kolejka póki co się nie rusza, schodzę kawałek w dół przez wycięty pas lasu przez który przebiega trasa kolejki i pstrykam kilka fotek wagoników z panoramą Bielska-Białej w tle.



Czekając na odjazd kolejki odwiedzam jeszcze drewniane budki przy stacji, gdzie można nabyć upominki. Dwa tygodnie temu w niedzielę było tu pełno ludzi, dziś pustki. Sprzedawcy w taki „martwy” dzień jak dzisiejszy chyba muszą się trochę nudzić, choć z drugiej strony mogą cały dzień cieszyć się piękną pogodą i świeżym górskim powietrzem. Zagaduję jednego z nich, mówi że lada dzień będą kończyć sezon i zamykać budki na zimę.

Rusza kolejka, wsiadam do niej jako jeden z zaledwie trzech pasażerów i zjeżdżam do Bielska-Białej, podziwiając przed sobą panoramę miasta a od wschodniej strony także Beskidu Małego. Kilka minut spaceru od dolnej stacji kolejki jest przystanek autobusowy, na którym już czeka „ósemka”. Żal opuszczać góry, tym bardziej że z racji licznych czekających mnie obowiązków od wtorku do czwartku będę musiał je sobie odpuścić. Ale piękna pogoda jest zapowiadana na cały nadchodzący tydzień, więc już teraz wracając z Szyndzielni zaczynam planować trasy na piątkowy poranek oraz nadchodzący weekend ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz