piątek, 22 lipca 2016

Zagraniczne wycieczki górskie: Hiszpania i Francja

Od września ubiegłego roku pracuję w Kraju Basków na północy Hiszpanii, w miejscowości Zarautz koło San Sebastian. Przeprowadziłem się więc do zupełnie odmiennych klimatów od Podbeskidzia - jest tu dużo cieplej, i co najważniejsze jest morze. I to zaledwie dwie minuty spacerem od mojego domu :) Lecz również są tutaj góry - może nie jakoś bardzo wysokie, ale pełne zieleni i naprawdę piękne. Połączenie morza i gór jest fantastyczne! Szkoda, że w Polsce trzeba wybierać pomiędzy jednym albo drugim.

Podczas rocznego pobytu w Hiszpanii udało mi się wybrać do kilku ciekawych pasm górskich w tym kraju oraz w sąsiedniej Francji, do której z Zarautz miałem zaledwie godzinę drogi pociągiem. W tym wpisie przedstawię Wam kilka zdjęć z tych wycieczek. Na pierwszy ogień pójdzie park narodowy Pagoeta, gdzie znajdują się najwyższe góry w okolicach Zarautz. Mają zaledwie 700 metrów wysokości, jednak ze względu na położenie w sąsiedztwie morza trzeba pokonać znaczną różnicę wysokości, aby się na nie wspiąć. Obszar parku możecie zobaczyć na poniższej mapce: https://www.google.co.uk/maps/place/Pagoeta+Natural+Park/@43.2423017,-2.2027595,13z/data=!4m2!3m1!1s0xd51c988e58de837:0xba0a1cea1c96ce09

Odbyłem tu w okresie jesiennym trzy wycieczki: jedną w październiku, jedną w listopadzie i jedną w grudniu. Na początek wycieczka październikowa:






A teraz kilka zdjęć z mojej drugiej wycieczki na Pagoetę, w przepiękny dzień "babiego lata" w połowie listopada:








Trzeci raz wybrałem się na Pagoetę w pierwszej połowie grudnia, w bardzo międzynarodowym towarzystwie: polsko-angielsko-szkocko-hiszpańsko-turecko-brazylijskim :) Idąc z tak liczną grupą nieco mniej się skupiałem na robieniu zdjęć, a szkoda bo pogoda była tego dnia wprost fenomenalna na grudzień, nawet jak na Hiszpanię - 21 stopni i bezchmurne niebo.




Tak wyglądają Góry Baskijskie :) A na kilka dni przed Bożym Narodzeniem wybrałem się na nieco ambitniejszą trasę w wyższe góry - Pireneje. Pojechałem w rejon miejscowości Candanchu i Canfranc na pograniczu francusko-hiszpańskim, w Pirenejach Aragońskich. Trasę w przybliżeniu możecie zobaczyć tu (z tym że była dłuższa i przebiegała nie dnem doliny tylko po okolicznych szczytach): https://www.google.co.uk/maps/dir/Somport/22880+Canfranc-Estaci%C3%B3n,+Huesca,+Spain/@42.7748163,-0.5563849,13z/data=!3m1!4b1!4m14!4m13!1m5!1m1!1s0xd57a0250fea2fcf:0xe44f6fa553a71ca4!2m2!1d-0.5318276!2d42.7984753!1m5!1m1!1s0xd579b9c9f81c0a9:0xb497620f41c0cd2b!2m2!1d-0.5145594!2d42.751042!3e2

Niesamowite, że w ogóle tego dnia mogłem pojechać na wycieczkę pieszą w Pireneje, gdyż normalnie w drugiej połowie grudnia powinno tam leżeć mnóstwo śniegu i sezon narciarski powinien być w pełni. A tymczasem nienaturalne ciepło (ponad 20 stopni prawie każdego dnia w listopadzie i grudniu) sprawiło, że poniżej wysokości 2000 m n.p.m. śniegu nie było ani milimetra. Candanchu, popularny kurort narciarski, powinien tętnić życiem przed Bożym Narodzeniem, a tymczasem był zupełnie opustoszały gdy przez niego przechodziłem - takie "miasteczko duchów". W górach również nie było nikogo, cały dzień wędrowałem zupełnie sam. Fantastyczne uczucie.












W marcu, przy kończącej się bardzo krótkiej "zimie", pojechałem ponownie w Pireneje razem z koleżanką z Polski. Tym razem wędrowaliśmy po stronie francuskiej, w okolicach Laruns (https://www.google.co.uk/maps/place/64440+Laruns,+France/@42.9069901,-0.5487267,11z/data=!3m1!4b1!4m5!3m4!1s0xd57bae8383e76eb:0x154c1047e50732fa!8m2!3d42.987644!4d-0.426274). Poniżej trochę zdjęć:






Kolejną wycieczkę w Pireneje po stronie francuskiej odbyłem w maju. W zasadzie byłem organizatorem wycieczki dla 16-osobowej grupy moich współpracowników - ciężkie zadanie, ale ostatecznie udało nam się przetrwać dwa dni w górach pomimo wyjątkowo niesprzyjającej pogody (w obliczu której na dzień przed wyjazdem ekipa skurczyła się do 9 osób). Nocowaliśmy w schronisku, które niektórzy z nas określali jako "klimatyczne", a inni jako "spartańskie" ;) Było bardzo wesoło.
https://www.google.co.uk/maps/place/Refuge+Wallon,+65110,+France/@42.8204574,-0.2299256,13z/data=!3m1!4b1!4m5!3m4!1s0xd57e9066de57773:0x987a19e990de725e!8m2!3d42.820402!4d-0.194906





Cel mojego następnego górskiego wyjazdu w maju znajdował się znacznie bliżej - park narodowy Gorbea niedaleko Bilbao (https://www.google.co.uk/maps/place/Gorbea/@43.0350295,-2.7973896,14z/data=!3m1!4b1!4m5!3m4!1s0xd4fb627d0028533:0x76dc882ad280b1d7!8m2!3d43.035!4d-2.77988). Szczyty w tym regionie należą do najwyższych w Górach Baskijskich. Tym razem nocowaliśmy w schronisku o nieporównywalnie lepszych warunkach, wręcz luksusowych - natomiast pogoda była jednakowo paskudna (albo jak kto woli "urozmaicona"): najpierw piekielny upał, potem gęsta mgła (co dziwne przy nadal trwającym upale), potem burza, potem okienko ładnej pogody, potem kolejna burza, potem kilka godzin ulewnego deszczu połączone z wichurą i gradem. Momentami więc warunki były ekstremalne, ale dzięki temu było tym bardziej wesoło i 6-osobowa ekipa z którą jechałem w góry zintegrowała się jeszcze mocniej :)









Pod koniec czerwca pojechałem na kilkudniowy urlop na Wyspach Kanaryjskich, gdzie oprócz obowiązkowego plażowania odbyłem jedną z najbardziej niezwykłych górskich wypraw w życiu. Wspiąłem się na wulkan Teide na Teneryfie (3718 m n.p.m.), a wycieczkę rozłożyłem na dwa dni, nocując w schronisku górskim na wysokości 3260 m n.p.m. Dzięki temu miałem okazję oglądać wschód słońca podczas wspinaczki na szczyt Teide. Magiczne chwile które pozostaną ze mną do końca życia.









Moja ostatnia górska wycieczka podczas roku pracy w Hiszpanii to krótki wypad na początku lipca na szczyt Xoxote niedaleko Zarautz (https://www.google.co.uk/maps/place/Izarraitz+Auzoa,+20730,+Guip%C3%BAzcoa,+Spain/@43.1975141,-2.3068987,14z/data=!3m1!4b1!4m5!3m4!1s0xd51cd9bb1a30d7b:0x5b0621e1e19b7e83!8m2!3d43.1974847!4d-2.2893891).

Tym razem nocowałem w schronisku przy szczycie zupełnie sam, gdyż ze względu na złą pogodę wszystkie pozostałe osoby mające rezerwacje w schronisku odwołały swój nocleg. Pierwszego dnia wycieczki najadłem się trochę strachu, gdyż zgubiłem się we mgle przy szybko zapadającym zmroku i nie mogłem znaleźć schroniska. Próbowałem się łączyć przez telefon z właścicielem obiektu, lecz ze względu na mój kulejący hiszpański ciężko nam było się nawzajem zrozumieć. Na szczęście ostatecznie udało mi się trafić do celu.





Za tydzień wracam do Polski na przerwę wakacyjną, więc możecie się spodziewać kilku relacji z Beskidów i Tatr :) A relacji z Hiszpanii i Francji to na pewno nie koniec, gdyż we wrześniu wracam tam do pracy na kolejny rok... więc niejedno jeszcze napiszę z Kraju Basków :)