piątek, 13 grudnia 2013

23.11 Z Trzebini do Cięciny

Trasa: Trzebinia – Juszczyna – Juszczynka – Lachowe Młaki – Skała – Hala Magura – Cięcina

Plany na ten dzień były tak piękne... Miałem się spotkać z koleżanką i jej narzeczonym na spacer po Beskidzie Makowskim. Niestety poprzedniego dnia, w piątek, źle się czułem i musiałem zrezygnować z tego wyjazdu. W sobotę spałem do późna, jednak gdy się obudziłem czułem się dużo lepiej. Pogoda za oknem była pochmurna, ale przynajmniej nie padało, a według prognoz od jutra miała nadejść zima i z dalszych wędrówek nici. Stwierdziłem więc że warto by się wybrać chociażby na taką symboliczną trasę – może nawet dobrze mi zrobi.

Postanowiłem wejść szlakiem żółtym z Juszczyny na okolice Hali Słowianka, a następnie zejść szlakiem papieskim do stacji kolejowej w Cięcinie. Rozpocząłem jednak wycieczkę nie w Juszczynie, a w pobliskiej Trzebini, gdyż tam był łatwiejszy dojazd autobusem MZK Żywiec (linia nr 2). Idąc krótkim odcinkiem drogi z Trzebini do Juszczyny widziałem przed sobą góry na które miałem wejść, tonące w niskich chmurach. W takich warunkach też mają swój niewątpliwy urok.


W Juszczynie rozpocząłem wędrówkę żółtym szlakiem. Na początku prowadzi przez pola, by potem rozpocząć podejście zalesionym stokiem góry Juszczynka (891 m n.p.m). Okazuje się, że szlak przebiega mocno rozjeżdżoną drogą gruntową która tonie w błocie. Próbuję obejść błoto idąc przez pole. Zbliżam się do skraju lasu i podnóży gór, gdzie rośnie ładny las brzozowy (zawsze darzyłem sentymentem takie lasy – przypominają mi wschodnią Lubelszczyznę, z której wywodzi się rodzina mojego Taty). Wśród brzóz stoi kilka domków letniskowych. Jeśli kiedyś kupię sobie taki domek, chciałbym żeby to było właśnie w lasku brzozowym ;)


Gdy szlak wchodzi do lasu i rozpoczyna wspinaczkę, dalsze omijanie błota jest niemożliwe. Zaczynam więc brnąć przez nie do góry. Idzie się fatalnie. Wkrótce spodnie mam w opłakanym stanie, już nie mówiąc o butach. Do tego mimo zachmurzenia dzień jest naprawdę ciepły i solidnie się zgrzewam. Wokół mgła i niskie chmury, więc nie wiem nawet czy są na tej trasie jakieś widoki – nie sposób zobaczyć. Nie ukrywam, że na tym etapie trochę żałuję że w ogóle się dziś w to miejsce wybrałem.

Jednakże będąc już wyżej w górach czuję że atmosfera staje się przyjemniejsza. Po pierwsze jest tu mniej błota; po drugie chmury się rozrzedzają i ukazują się fajne widoki. Chmury poruszają się szybko – swego rodzaju „taniec na niebie”. Nie widać gór w całości, ale dobrze że chociaż częściowo, a postrzępione chmury wyglądające trochę jak kłęby dymu też uatrakcyjniają widoki.


W okolicach Juszczynki zatrzymuję się na widokowej polanie, z której na stronę wschodnią rozciąga się panorama góry Romanki i jej okolic. Szczyt Romanki tonie w chmurach, lecz i tak prezentuje się okazale. Muszę tam koniecznie kiedyś wejść! Fajnie jest posiedzieć trochę na polanie, wśród dzikiej natury i absolutnej ciszy. Aura też nie jest zła bo chwilami się przejaśnia. Gdy ruszam dalej, cały czas mam od wschodu, czyli po swojej lewej stronie, widoki na Romankę.


W lesie o oryginalnej nazwie Lachowe Młaki szlak żółty się kończy, spotykając się z niebieskim prowadzącym z Wieprza na Halę Słowianka. O Hali Słowianka słyszałem że jest śliczna, postanawiam więc zostawić ją na lepszą pogodę. Zamiast podążać niebieskim szlakiem idę prosto przed siebie, odcinkiem bezszlakowym który prowadzi „na skróty” na szczyt Skała, gdzie przechodzi szlak papieski z Hali Słowianka do Cięciny. Idąc tym odcinkiem początkowo jeszcze świeci słońce, lecz nagle widzę przemieszczającą się w bardzo szybkim tempie w moją stronę mgłę. Ledwie mam czas zrobić zdjęcie ostatnich kilku sekund obecności słońca na niebie, by zaraz potem zostać otoczonym przez mgłę.


Trochę się boję tej mgły, gdyż jestem poza szlakiem i nie chcę się zgubić, a już za półtorej godziny będzie się ściemniać. Na szczęście po kilku minutach trafiam na szczyt Skały (944 m n.p.m), gdzie widzę na drzewach oznakowania szlaku papieskiego. Odtąd wystarczy tylko podążać za nimi, aby trafić do celu. Na polanie pod szczytem znajduje się kilka domków letniskowych, a także drewniana rzeźba zamyślonego, jakby nieco ubolewającego nad czymś Chrystusa:


O zejściu szlakiem papieskim przez Halę Magura niewiele mogę napisać, gdyż przez mgłę nie widać z niej nic. Taka wędrówka wśród gęstej mgły ma jednak swój niepowtarzalny klimat! Zejście jest dość łatwe i polecam je każdemu kto nie chce się specjalnie namęczyć. Niestety przez mgłę nie zauważam znajdującej się przy trasie kaplicy Matki Boskiej Częstochowskiej na Butorzonce. Za nią małe zaskoczenie: moja mapa pokazuje że szlak papieski prowadzi cały czas na wsprost do Cięciny, tymczasem znaki na drzewach wyraźnie wskazują że trzeba skręcić lewo wraz z szlakiem rowerowym. W inną pogodę może i bym poszedł na wprost, ale w takich warunkach nie ma co ryzykować i podążam za znakami na drzewach. Schodzę drogą z betonowych płyt, przy której stoją stacyjki drogi krzyżowej prowadzącej do kaplicy:


Wkrótce staję na asfaltowej drodze prowadzącą do leśniczówki na obrzeżach Cięciny. Stąd około pół godziny szybkiego marszu do dworca kolejowego. Mijam po drodze główną siedzibę firmy Żywiec Zdrój: a więc to stąd pochodzi powszechna w całej Polsce woda mineralna! Po drodze do Cięciny mija mnie nawet kilka tirów przewożących butelki wody. Przychodzę na stację bardzo zadowolony z wyprawy: moje początkowe rozczarowanie całkowicie mi przeszło, gdyż dalsza część trasy całkowicie wynagrodziła mi trud i błoto, mimo kapryśnej aury było bardzo fajnie, a wędrówka wpłynęła dobrze na moje zdrowie gdyż czuję się jeszcze lepiej niż rano. Ciekawe tylko co z tą zapowiadaną na nazajutrz zimą – czy rzeczywiście nadejdzie i pokrzyżuje mi dalsze plany wędrówek?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz