czwartek, 12 grudnia 2013

15.11 Z Bystrej do Mikuszowic

Trasa: Bystra – Równia – Mikuszowice Śląskie

Trasa króciutka, a więc i opis króciutki ;) Muszę się przyznać że pod względem widoków ta trasa nawet się nie umywa do większości październikowych – jednak po dwóch tygodniach przerwy od gór jestem ich tak spragniony że nawet taka daje mi mnóstwo radości :)

Ponury, wilgotny listopadowy poranek. Chmury wiszą bardzo nisko nad Bielsko-Białą. Taka pogoda jednak też ma swój urok i decyduję się na symboliczną górską wyprawę w niej. Udaję się na przystanek autobusowy przy hotelu „Prezydent” na głównej arterii komunikacyjnej w centrum Bielska-Białej, ulicy Warszawskiej. Po nocnych opadach deszczu warunki na drogach są bardzo złe, i właśnie ta śliskość powoduje niewielką stłuczkę której jestem świadkiem. Poszkodowane auta jednak szybko zjeżdżają z drogi i ruch odbywa się dalej normalnie. Wkrótce podjeżdża autobus nr 57 do Bystrej. Ku mojej radości jest to Ikarus, kultowy autobus z mojego dzieciństwa który teraz znika bardzo szybko z polskich miast – Bielsko-Biała jest jednym z nielicznych w którym te wysłużone autobusy są jeszcze eksploatowane. Są to trochę  takie „graty”, jednak wiążę z nimi sentymentalne wspomnienia więc z przyjemnością jadę jednym z nich do Bystrej.

Linia MZK nr 57 jest jedynym środkiem transportu publicznego który wjeżdża w głąb wsi Bystra, ulicą Juliana Fałata. Niechcący wysiadam o jeden przystanek za wcześnie i muszę pójść kawałek dalej w górę ulicą Fałata. Bardzo malownicza, spokojna uliczka dnem doliny, przy której płynie przyjemnie szumiący potok. W kilku miejscach można na niej napotkać folklorystyczne rzeźby:



Wkrótce docieram do miejsca, gdzie ulicę Fałata przecina czerwony szlak z Klimczoka i Magury do Cygańskiego Lasu w Bielsku-Białej. Skręcam nim na prawo i zaczynam bardzo lekkie podejście na zalesioną górę Równia po północnej stronie wsi. Wychodząc ponad zabudowania mam ładny widok na wieś oraz na szczyty Szyndzielni i Klimczoka za nią. Pomimo ponurej pogody, a może właśnie przez nią widok jest szczególnie fajny. Taka zaawansowana jesień, z dryfującymi po dolinie mgiełkami zlewającymi się z dymami z kominów, ma swój niepowtarzalny klimat.


Wkrótce jestem w lesie, który o tej porze roku – nagi i mglisty, lecz z ogromnym dywanem stworzonym z opadłych liści – też ma swój urok. Szybko i łatwo wchodzę na najwyższy szczyt dzisiejszej przechadzki – Równię (611 m n.p.m). Stąd na lewo odchodzi niebieski szlak na Kozią Górę. Idę jednak dalej czerwonym szlakiem i wkrótce wychodzę z lasu przy Błoniach w Mikuszowicach. Tuż przed opuszczeniem lasu mijam ciekawy obiekt – kamienny stół, miejsce tajnych nabożeństw ewangelickich w drugiej połowie XVII wieku oraz na początku XVIII wieku.


Gdyby nie to szpetne graffitti można by to wziąć za takie mini-Stonehenge...


Na Mikuszowickich Błoniach jest duży park z licznymi urządzeniami do relaksu, boiskami i stołami ping-pongowymi. Stąd również dobrze widać najbliższe szczyty Beskidu Małego po wschodniej stronie miasta, np. Czupel i Łysą Górę.


Ostatnią część trasy pokonuję odcinkiem bezszlakowym – drogami gruntowymi (ul. Modra i ul. Przedwiośnie), którym obchodzę obszar jednostki wojskowej i kieruję się do ulicy Bystrzańskiej w Mikuszowicach (głównej drogi do Szczyrku). Tam na pętli MZK łapię autobus linii nr 10 z powrotem do centrum miasta... i ku mojej uciesze po raz kolejny jest to Ikarus :) Tym pozytywnym akcentem kończę piątkową poranną wycieczkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz