środa, 17 kwietnia 2019

31.03 Z Bielska-Białej do Szczyrku przez Kozią Górę i Bystrą

Trasa: Mikuszowice Błonia - Kozia Góra - Równia - Bystra - Lanckorona - Stracona Matka - Siodło Pod Klimczokiem - Podmagórskie - Szczyrk Remiza

Na ostatni dzień marca udało mi się zebrać wśród znajomych z pracy całkiem sporą grupą chętnych na wycieczkę na Kozią Górę, a także paru na przedłużenie wycieczki z Bystrej aż do Szczyrku. Dzień był super udany i zarówno ci, którzy zrobili krótszą trasę, jak i ci, którzy poszli na całość, byli z wycieczki bardzo zadowoleni :)

Początkowy odcinek naszej trasy to wędrówka zielonym szlakiem z końcowego przystanku linii MZK nr 24 koło ATH na Kozią Górę, pod szczytem której rozpostarła się pod nami rozległa panorama Bielska-Białej. Ja tą panoramę dobrze znam, ale niektórzy z grupy oglądali ją po raz pierwszy, więc fajnie było zobaczyć jakie wywiera na nich wrażenie.



Jakoś tak się składa, że na Kozią Górę wchodzę prawie zawsze w dni powszednie rano, na krótkie wypady przed pracą, a nie w weekendy. Może to i lepiej, bo o poranku zawsze panuje tam błoga cisza i spokój, a tym razem w niedzielne południe było gwarno i tłoczno. Ale nie przeszkadzało nam to za bardzo, bo byliśmy w znakomitych humorach i przyłączyliśmy się do wypoczywających na słońcu przed schroniskiem tłumów, aby trochę poleniuchować, a w przypadku niektórych wypić piwko. Może z godzinę tam spędziliśmy, po czym zabraliśmy się za zejście do Bystrej, spokojnie i na luzie. Przeważnie przez las, aż doszliśmy do obrzeży Bystrej, gdzie ukazała się nam panorama Klimczoka i jego okolic.


Na przystanku linii MZK nr 57 większość grupy zakończyła swój udział w wycieczce i wróciła do Bielska-Białej, a ja z dwójką ambitniejszych uczestników wyprawy kontynuowaliśmy naszą trasę. Teraz czekało nas znacznie większe wyzwanie od wejścia na Kozią Górę: dojście do schroniska pod Klimczokiem. Ochoczo ruszyliśmy na czerwony szlak i wkrótce mieliśmy Bystrą oraz Kozią Górę za sobą.


Szliśmy czerwonym szlakiem do góry, docierając do charakterystycznego ołtarza na Lanckoronie:


A w następnej kolejności doszliśmy do polany o nazwie Stracona Matka, gdzie wystarczy na chwilkę zejść z szlaku aby zobaczyć panoramę Magurki Wilkowickiej.


To właśnie od tego punktu rozpoczął się jedyny pozaszlakowy "eksperyment" na naszej trasie. Zamiast iść dalej czerwonym szlakiem, skręciliśmy w prawo na szeroką leśną drogę, którą biegnie zielony szlak narciarski, i po niecałych dziesięciu minutach dotarliśmy tą trasą do niebieskiego szlaku, gdzie ukazał się nam widok z przeciwnej strony góry, w kierunku Szyndzielni.


Resztę podejścia odbyliśmy po niebieskim szlaku. Początkowo szło się łatwo, a za sobą mieliśmy widok na Bielsko-Białą:


Potem jednak rozpoczął się na szlaku śnieg, którego z każdym kolejnym metrem wysokości przybywało w bardzo szybkim tempie. A chodzenie po nim było znacznie powolniejsze i bardziej męczące. Trochę dziwne to było uczucie, ponieważ dzień był wyjątkowo ciepły jak na koniec marca, a tymczasem mieliśmy pod nogami sporą ilość śniegu. Solidnie się zmachaliśmy podczas tego podejścia i myślę, że całkowicie nam się należało wynagrodzenie które sobie zafundowaliśmy po dojściu do schroniska w postaci trzech dużych kawałków ciasta do podziału między sobą ;)

A zejście do Szczyrku przebiegało po trasie, którą znam aż do bólu (czyli zielonym szlakiem, a następnie niebieskim przez osiedle Podmagórskie), jednak która za każdym razem jest piękna. A tym razem mogłem czerpać dodatkową przyjemność z oglądania, jak moi towarzysze poznają ją po raz pierwszy. Czy można się dziwić, że byli zachwyceni przy takich widokach?




A na sam koniec wycieczki zjedliśmy wspaniały posiłek w meksykańskiej restauracji, znajdującej się przy głównej drodze w Szczyrku na dojściu do przystanku PKS Szczyrk Remiza. Tak jak wspomniałem przy relacji z wycieczki do Istebnej dwa dni wcześniej - czy można wyobrazić sobie lepszy sposób na zakończenie górskiej wyprawy, niż z pysznym jedzeniem? Co prawda powrót busem z Szczyrku do Bielska-Białej było nieco mniej przyjemny z powodu pijanego starszego mężczyzny, który nachalnie podrywał jedną z moich towarzyszek (oczywiście miło że docenił jej urodę, ale jednak wyrażał zachwyt nad nią w stanowczo zbyt bezpośredni sposób) - jednak nie może to zmącić obrazu cudownej wiosennej niedzieli, którą spędziliśmy w Beskidach :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz