środa, 17 kwietnia 2019

29.03 Girova

Trasa: Mosty U Jablunkova - Studenicny - Girova - Komorovsky Grun - Jaworzynka - Przełęcz Rupienka - Koniaków - Kościanowice - Istebna

Pora nadrobić zaległości na blogu. Nie miałem czasu ostatnio pisać ze względu na dużą ilość roboty, a gdy miałem wolny czas to zamiast siedzieć w domu wolałem spędzać go w górach. Ostatecznie więc, mimo natłoku obowiązków, udało mi się na przełomie marca/kwietnia zaliczyć całkiem sporo beskidzkich tras. Z całą pewnością nadejście wiosny, duża liczba słonecznych dni i stopniowe zanikanie śniegu na szlakach zmotywowało mnie do częstszego wyruszania w góry.

Pierwszą wycieczką z serii sześciu kolejnych dni w górach była popołudniowa wyprawa w piątek 29 marca do Beskidu Śląskiego na pograniczu Polski i Czech. Moim celem było najpierw przejście czeskiej trasy na Girovą, którą zaliczyłem dnia 02.11.2014 ale przy fatalnej pogodzie i kompletnym braku widoków, a następnie odwiedzenie tzw. Trójwsi Beskidzkiej, czyli Jaworzynki, Koniakowa i Istebnej. Zacząłem w samo południe na stacji kolejowej w miejscowości Mosty u Jablunkova, gdzie podróżnych wita taki oto sympatyczny misiu:


Ledwo opuściłem stację gdy na ulicy przywitał mnie smutny widok długiego pochodu pogrzebowego. Po jego przejściu wszędzie zrobiło się pusto i cicho. Bez problemów znalazłem oznakowania czerwonego szlaku i opuściłem nim Mosty, wspinając się zachodnimi stokami pasma Girovej z widokami na Beskid Śląsko-Morawski.



Pierwszą górą na mojej trasie było Studenicny (717 m n.p.m.). Nie miałem czasu tam się zatrzymać, ale kto ten czas ma może odpocząć w klimatycznej chatce.


Wkrótce potem ukazał się moim oczom pierwszy widok na Girovą.


Na dalszym odcinku trasy znalazło się kilka punktów z odleglejszymi widokami, ale niestety nie było mi dane doświadczyć ich w pełni, ponieważ przejrzystość powietrza była bardzo słaba. Coś tam było widać z Beskidu Śląsko-Morawskiego czy z gór po słowackiej stronie granicy, ale były to tylko niewyraźne zarysy. Tak więc niestety po raz kolejny miałem pecha jeśli chodzi o widoki na tym szlaku. Ale i tak było pięknie. Po upływie mniej więcej godziny opuściłem pasmo Girovej i skręciłem w prawo na żółty szlak, którym udałem się w kierunku polskiej granicy w pobliżu Jaworzynki. Girovą miałem już za sobą.


Na granicy miałem widok na pobliski Wawrzaczów Groń, a także w głąb Trójwsi Beskidzkiej, na Ochodzitą.



Powrót na terytorium Polski wiązał się z jednoczesnym wzrostem w liczbie przydrożnych kapliczek.



Żółtym szlakiem dotarłem do centrum Jaworzynki. Mogłem od razu skierować się na zielony szlak w kierunku Koniakowa, jednak odrobinkę przedłużyłem sobie trasę i dalej trzymając się żółtych znaków przeszedłem główną drogą przez Jaworzynkę, a następnie odbiłem w prawo na mniejszą drogę asfaltową która trawersując Durajewski Groń od zachodu połączyła się ponownie z zielonym szlakiem. Warto było trochę nadłożyć drogi, ponieważ Jaworzynka to sympatyczna miejscowość, a pomiędzy domostwami roztaczają się piękne widoki na okolicę.



Połączenie mojej trasy z przebiegiem zielonego szlaku było krótkie. Po obejściu Durajewskiego Gronia szlak odbija na prawo, a ja cały czas trzymając się asfaltu poszedłem na wprost. Według mojej mapy można było dotrzeć do Przełęczy Rupienka idąc cały czas asfaltową drogą, wzdłuż potoku Czadeczka (która, co ciekawe, stanowi dopływ nie Morza Bałtyckiego a Morza Czarnego). Okazało się, że asfalt jest tylko częściowo na tej trasie, ale droga była prosta i nie sposób było ją zgubić. Ponieważ przebiegała dnem doliny, nie było na niej zbyt wiele interesujących widoków, ale ciekawostką na trasie była zagroda z bardzo lubianym przeze mnie szkockim bydłem:


Końcowy odcinek przed Przełęczą Rupienka przebiegał przez las. Tu ponownie miałem do czynienia z asfaltem, ale droga jest zamknięta dla ruchu samochodowego. W lesie było znacznie zimniej, a do tego przybyło przy drodze śniegu.


Powrót do terenów zabudowanych w Koniakowie to oczywiście powrót ślicznych kapliczek.




Będąc w tych stronach fajnie by było wejść na Ochodzitą, ale w planach miałem żeby niebawem wrócić tam i wziąć znajomych na tą górę. Więc tym razem nie wchodziłem na nią, tylko przeszedłem żółtym szlakiem do centrum Koniakowa i tam zrobiłem małe zwiady, aby zlokalizować najciekawsze atrakcje. Natrafiłem m.in. na Centrum Pasterskie, przyległy "sklep góralski" z licznymi regionalnymi pamiątkami i wspaniałymi produktami spożywczymi, oraz Chatę na Szańcach. (O tym, jak przyjechałem z znajomymi zwiedzać te atrakcje, możecie przeczytać w mojej relacji z 7 kwietnia.) A potem, korzystając z tego, że do zachodu słońca pozostała mi jeszcze godzina, postanowiłem jeszcze trochę przedłużyć moją wędrówkę i pójść dalej do Istebnej. Najpierw zszedłem żółtym szlakiem do osady Kościanowice, a potem skręciłem na lewo i drogą asfaltową przez Bąblówkę i Brzestowe przeszedłem do Istebnej. Choć w zdjęciach, które z tej trasy wykonałem, nie brakuje budynków, widoki i tak uważam za bardzo ładne.




Słońce stopniowo zachodziło za Złotym Groniem, a niebo nad tą górą rzeczywiście stało się złote.



Potem zaczęło robić się ciemno...


Ale od zachodu, gdzie jeszcze zalegało trochę światła, niebo przybrało niesamowite barwy. Przypomniała mi się moja poprzednia wizyta w Koniakowie, o której możecie przeczytać w mojej relacji z 26.10.2014, gdy z szczytu Ochodzitej oglądałem podobnie kolorowy zachód słońca.





Ostatnie zdjęcia tego fantastycznego zachodu słońca wykonałem z tarasu widokowego restauracji "Dwór Kukuczka" przy skrzyżowaniu szos na południowo-wschodnich krańcach Istebnej, gdzie zakończyłem moją wycieczkę. W restauracji kupiłem jeszcze przepyszną kiełbasę z jagnięciny (nie miałem czasu zjeść tam całego posiłku, ale wygląda na to że restauracja specjalizuje się w jagnięcinie, co jest w Polsce dość rzadkie), a także rewelacyjne ciasto "Oreo". Po takim świetnym zakończeniu wyprawy - piękny zachód słońca dla oka i dobre jedzonko dla żołądka - niestraszny był mi długi powrót autobusem do Bielska-Białej przez Cieszyn. Chciałbym, aby każda górska wycieczka kończyła się takimi miłymi akcentami :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz