środa, 17 kwietnia 2019

30.03 Hala Miziowa i Hala Górowa

Trasa: Hala Szczawiny - Hala Miziowa - Hala Górowa - Uszczawne Wyżne - Hala Górowa - Hala Miziowa - Hala Szczawiny

Wycieczka na Halę Miziową w sobotę 30 marca miała być dla mnie takim pożegnaniem z zimą (jak się okazało, nie do końca, bo zimę w górach zastałem jeszcze w minioną sobotę, 13 kwietnia). Na taką wycieczkę namówił mnie mój kolega Olek, z którym byłem na niejednej ciekawej górskiej wycieczce w latach 2014-2015, a także dwóch wyprawach w ubiegłym roku. Niestety, podczas drugiej z tych wypraw (13 maja), schodząc z Rysianki przeciążył swoje kolano i jak się potem okazało, ta kontuzja prześladowała go przez całą resztę ubiegłego roku, uniemożliwiając mu dłuższe wycieczki w góry. Jego problemy z kolanem przeciągnęły się także na początek tego roku i dopiero w ostatnim czasie nareszcie odpuściły. Olek jest także miłośnikiem wycieczek skiturowych i był nieszczęśliwy, że prawie całą zimę nie mógł ze względu na kolano ruszyć na skitury. Ostatni weekend marca był dosłownie ostatnią szansą na zastanie odpowiednich warunków na skitury w wyższych partiach Beskidów. I dlatego postanowiliśmy, że Olek wejdzie skiturami na Pilsko, a ja potowarzyszę mu w drodze na Halę Miziową. Czułem, że zdobywanie samego Pilska w warunkach zimowych jest ponad moje siły, ale na wycieczkę na Halę Miziową miałem dużą ochotę.

Aby zaoszczędzić na czasie, zaparkowaliśmy w Korbielowie pod dolną stacją kolejki krzesełkowej i wjechaliśmy nią na Halę Szczawiny. Jest to kolejka starego typu i bardzo takich kolejek nie lubię, ale w towarzystwie było mi łatwiej poradzić sobie pod względem psychicznym z przejazdem nią, niż gdybym jechał nią samemu. A jak tylko wysiedliśmy na górze to od razu wiedziałem, że warto było. Królowało tam piękne słońce i śnieżne pejzaże dookoła.


Przy górnej stacji kolejki znajduje się klimatyczna chatka grillowa, ale nas tak pchało na szlak że nie zatrzymywaliśmy się w niej tylko ruszyliśmy w drogę od razu: Olek na skiturach a ja pieszo.


Początek naszej wędrówki wiązał się dla mnie z odkrywaniem nowej trasy. Ponieważ główna trasa z Hali Szczawiny na Halę Miziową jest bardzo stroma, Olek zaproponował mi, że przejdziemy dłuższą ale znacznie łagodniejszą drogą: najpierw w kierunku zachodnim aż do skrzyżowania szlaku żółtego i zielonego, a potem połączonymi szlakami na Halę Miziową. To był świetny pomysł, ponieważ tą trasą szło się bardzo wygodnie i przyjemnie. Nie było na niej szczególnych widoków, ale dookoła mieliśmy piękne, dziewicze lasy. Takie klimaty, które panują w lasach pod Pilskiem, to ja bardzo lubię :)


A gdy weszliśmy na Halę Miziową… Brakuje mi słów. To była po prostu bajka.





Podczas gdy Olek ruszył na zdobywanie Pilska, ja zrobiłem sobie krótką wycieczkę znacznie łatwiejszą trasą: przez Halę Górową do skrzyżowania szlaków pod Uszczawnem Wyżnim i z powrotem. Było przeważnie lekko, przyjemnie i bardzo malowniczo, a w kilku nasłonecznionych miejscach - o dziwo - już nie było śniegu.




Nad okolicami cały czas dominuje panorama Babiej Góry - zarówno z Hali Górowej, jak i z Hali Miziowej.



Po powrocie na Halę Miziową musiałem jeszcze chwilę zaczekać na Olka, ale w tym czasie zjadłem przepyszną kaszankę z nowej chaty grillowej (stara niestety spłonęła tuż przed Bożym Narodzeniem). Sytuacja była trochę surrealistyczna, ponieważ z jednej strony dookoła leżała masa śniegu, a z drugiej strony wielu ludzi opalało się w krótkim rękawku albo i w ogóle bez koszulek! Tak bowiem ciepło się zrobiło.

Gdy Olek wrócił z szczytu Pilska (oczywiście był zachwycony tym, co tam zobaczył) zabraliśmy się za powrót na Halę Szczawiny najkrótszą trasą: Olek zjeżdżając z gracją na nartach, a ja z nieco mniejszą gracją na tyłku po stromiźnie, na której czasami ciężko było utrzymać równowagę. Ale cały czas podczas tego zejścio-zjazdu (nie wiem jak inaczej to nazwać) miałem przed oczami piękną panoramę majestatycznej Babiej Góry. A potem tylko zjazd kolejką krzesełkową do Korbielowa i łatwy powrót samochodem do Bielska-Białej. W niesamowicie krótkim czasie zmieniłem otoczenie z pełni zimy do pełni wiosny. I to jest coś, za co szczególnie lubię tą porę roku w górach ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz