piątek, 19 kwietnia 2019

12.04 Bukowina i Grapa

Trasa: Cięcina - Bukowina - Grapa - Węgierska Górka

Kwiecień-plecień, bo przeplata trochę zimy, trochę lata... Teraz przyszła kolej na zimę. O słońcu i cieple z początku tygodnia mogłem tylko pomarzyć, gdy w pochmurne, zimne piątkowe popołudnie wsiadłem w Bielsku-Białej do pociągu jadącego na południe. Mając tego dnia całkiem sporo wolnego czasu chętnie bym się wybrał na dłuższą wyprawę w góry, ale przy takich warunkach jedynie krótki, symboliczny spacerek miał sens.

Zastanawiałem się, czy zobaczę jakiekolwiek ciekawsze widoki, ale ostatecznie było ich na mojej trasie całkiem sporo. Obrzeża Węgierskiej Górki, dokąd się wybrałem na tą wycieczkę, obfitują w wygodne, banalnie łatwe ścieżki z których rozciągają się bardzo rozległe panoramy, zarówno na Beskid Śląski jak i na Beskid Żywiecki. W piątek mogłem obejrzeć trochę tego, trochę tego.

Wysiadłem z pociągu w Cięcinie i skierowałem się na ulicę Nad Stawem, a następnie na ulicę Wzgórze, którą wszedłem od południa na Bukowinę (510 m n.p.m.). Niepozorne, mało wyróżniające się wzgórze, ale z fajnymi widokami.


W okolicach Węgierskiej Górki znajduje się kilka schronów z okresu II Wojny Światowej. Jeden z nich jest właśnie na szczycie Bukowiny. 


Panorama z szczytu:


Po lewej stronie powyższego zdjęcia widać Grapę (613 m n.p.m.) - kolejna mało wybitna góra, która była moim następnym celem. Wszedłem na nią szlakiem czerwonym. Sam szczyt znajduje się na południe od szlaku, więc ostatnie kilkaset metrów przeszedłem "na dziko". Wierzchołek Grapy jest dość mocno zarośnięty, ale jakąś panoramę z niego miałem - na dalszym planie widać Grojec, górę koło Żywca o niemal identycznej wysokości.


Zszedłem z powrotem czerwonym szlakiem, oglądając panoramę Beskidu Śląskiego. Szczyty były przykryte ciężkimi chmurami, wiał zimny wiatr, a z nieba leciały krople... nie, płatki! Płatki śniegu!


Trzymając się czerwonego szlaku zszedłem do szosy prowadzącej z Żabnicy do Węgierskiej Górki, przy której zastałem tradycyjną kapliczkę:


Ale wędrówka asfaltem cały czas aż do Węgierskiej Górki byłaby zbyt nudna, a do pociągu powrotnego pozostało mi jeszcze trochę czasu. Po krótkim asfaltowym odcinku odbiłem w prawo w ulicę Spacerową, która szybko przeszła w dróżkę gruntową. Podszedłem nią kawałeczek po zachodnim zboczu Bukowiny, oglądając wcześniej zdobytą Grapę oraz górę Prusów.



Trawersując Bukowinę od zachodu, natrafiłem na kolejny schron z II Wojny Światowej. Schron na szczycie Bukowiny nosi nazwę "Wyrwidąb", ten z kolei to "Wąwóz".


Kolejny ciekawy obiekt, na który natknąłem się podczas mojej wędrówki po łąkach na Bukowinie, to bacówka. Wygląda bardzo tradycyjnie, ale według postawionych przy niej tablic informacyjnych została wybudowana całkiem niedawno. Szkoda, że jeszcze nie rozpoczął się sezon i nie mogłem skorzystać z jej usług.


Jeszcze fotka panoramy Beskidu Śląskiego i trzeba było schodzić. Dotarłem do końca ulicy Partyzantów, którą zszedłem aż pod samą stację w Węgierskiej Górce.


Niemal równo dwie godziny po przyjeździe do Cięciny wyjechałem z Węgierskiej Górki w powrotną drogę do Bielska-Białej. Mimo ponurej i zimnej pogody, takie krótkie rozprostowanie nóg było akurat w sam raz na rozpoczęcie weekendu :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz