czwartek, 8 maja 2014

29.04 Szyndzielnia i Klimczok

Trasa: Szyndzielnia – Klimczok – Siodło Pod Klimczokiem – Szczyrk

Powód, dla którego tego dnia się wybrałem na Klimczok, był nieco kuriozalny: dwa dni wcześniej mój współlokator zostawił klucze do mieszkania i kłódkę do roweru w schronisku na Klimczoku, a ponieważ nie mówi po polsku, zaoferowałem że pójdę tam odebrać te rzeczy dla niego. W końcu trzeba łapać każdą okazję do wyjścia w góry ;) Ponieważ miałem mało czasu, zrobiłem coś co normalnie byłoby absolutnie niewybaczalne: wjechałem do góry kolejką linową... O zgrozo! Mam nadzieję że tym razem mi wybaczycie.

Poniżej zabawna rzeźba, którą zauważyłem przy wsiadaniu do wagonika na dolnej stacji kolejki linowej na Szyndzielnię:


Gdy dojechałem do górnej stacji, zorientowałem się że z powodu niskich chmur żadnych widoków w górach tego dnia nie uświadczę.  Na Szyndzielni było widać tylko tyle:


Ponieważ na każdej wycieczce chcę poznać jakiś nowy szlak, nie poszedłem prosto z Szyndzielni na Klimczok tylko skręciłem na czarny szlak łącznikowy, prowadzący w kierunku Błatniej. We mgle niewiele mogłem na tym szlaku zobaczyć – wyróżniał się tylko tym że praktycznie cały czas po obu stronach drogi są świerki. Ciągle świerki, świerki, świerki. Ten „świerkowy” szlak okrąża Klimczok od zachodniej strony, łącząc się z żółtym szlakiem prowadzącym na Błatnią. Gdy doszedłem do skrzyżowania szlaków jednak nie poszedłem w stronę Błatniej tylko w przeciwną, na szczyt Klimczoka (z którego oczywiście nic nie było widać) i stamtąd do schroniska, gdzie udało mi się bez problemów odzyskać zguby mojego kolegi ;)

Kolejny etap tej wycieczki przebiegał trasą do Szczyrku, której pewnie macie serdecznie dosyć po tym jak już piąty raz opisuję przejście nią ;) A więc najpierw zielonym szlakiem, a potem niebieskim, mijając Sanktuarium Na Górce. Podczas zejścia tą trasą pogoda zaczęła się szybko poprawiać. Ni stąd ni zowąd zrobił się bardzo ciepły i ładny dzień. Skrzyczne zaczęło się odsłaniać spod chmur.


Mając niewiele czasu do rozpoczęcia pracy, szedłem cały czas bardzo żwawo. W sumie dojście z górnej stacji kolejki linowej na Szyndzielni do przystanku autobusowego Szczyrk Remiza zajęło mi dokładnie 1 godzinę i 50 minut – uważam to za całkiem niezły czas, zwłaszcza że pomiędzy Szyndzielnią i Klimczokiem szedłem dość okrężną trasą. Doszedłem na przystanek parę minut po 13, a już o 13:35 byłem z powrotem w Bielsku-Białej.

Muszę jeszcze dodać zdjęcie z Bielska-Białej, wykonane gdy wracałem z autobusu do domu. Minąłem po drodze Teatr Polski, przed którym... No właśnie, zobaczcie sami. Coś wspaniałego!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz