niedziela, 18 maja 2014

11.05 Pasmo Równicy

Trasa: Przełęcz Salmopolska – Trzy Kopce Wiślańskie – Orłowa – Równica – Ustroń

Ta wycieczka to jeden z największych tegorocznych spontanów :) Chyba nie zdziwicie się jak powiem, że po 11-godzinnej i prawie 40-kilometrowej wyrypie po Worku Raczańskim w sobotę, niespecjalnie czułem się na siłach aby planować coś na niedzielę. Zwłaszcza że prognozy pogody zgodnie twierdziły że ma lać cały dzień. Tymczasem w niedzielę obudziłem się o 8:30 rześki i wyspany, spojrzałem za okno i zobaczyłem... błękitne niebo i słońce! Decyzję o wyjściu w góry podjąłem natychmiastowo. Już o 9:25 siedziałem w PKS-ie z Bielska-Białej do Przełęczy Salmopolskiej za Szczyrkiem, z zamiarem przejścia stamtąd do Ustronia przez Pasmo Równicy. Taka niezbyt wymagająca trasa, głównie grzbietem górskim, ani za długa ani za krótka – w sam raz na ten dzień.

Niestety, słońce które mnie przywitało z rana zostało przysłonięte przez chmury nim dojechałem na Przełęcz Salmopolską o 10:10. Ale przynajmniej nie padało. Rozpocząłem wędrówkę fotką z przełęczy na północny wschód, w stronę Beskidu Węgierskiego:


Po wykonaniu tej fotki ruszyłem w odwrotną stronę, czyli na południowy zachód, żółtym szlakiem prowadzącym do Wisły. Szlak ten po kilkuset metrach przecina drogę z Szczyrku do Wisły (w tym miejscu trzeba bardzo uważać), a następnie schodzi dość ostro w dół, aż do góry Jaworzyna (799 m n.p.m). Na następnym odcinku szlak jest znacznie bardziej wyrównany, prowadząc po grzbiecie górskim aż do Trzech Kopców Wiślańskich (811 m n.p.m). Trasa jest przeważnie zalesiona, lecz mimo to miejscami prezentuje naprawdę fajne widoki na okoliczne góry. Niestety tego dnia, przy dużym zachmurzeniu, moje zdjęcia wyszły marnie.

Na Trzech Kopcach Wiślańskich, przy prywatnym schronisku „Telesforówka”, złapałem wspólnie na zdjęciu Równicę i uroczego garbuska ;)


Z Trzech Kopców Wiślańskich obrałem kierunek na północ szlakiem niebieskim, który przebiega przez szczyty Pasma Równicy: Świniorkę, Orłową, Beskidek, aż po samą Równicę. Na początku szlak łagodnie schodzi z Trzech Kopców Wiślańskich przez las, aż wychodzi z drzew koło osady Zakrzosek. Przez Zakrzosek szlak podąża asfaltową drogą. To właśnie na tym odcinku miałem spotkanie z miejscową zwierzyną ;) Poprzedniego dnia, koło Zwardonia, do aparatu ładnie zapozowały mi kozy, a tym razem fotogenicznością wykazały się owieczki ;)


Na brak widoków na Paśmie Równicy nie można narzekać, a szczególnie ładnie prezentuje się z niego Czantoria Wielka.



Malownicza polanka z widokami na południe:


Nieco mniej widokowo było przy zalesionym podejściu na Orłową (813 m n.p.m). Przynajmniej podejście było całkiem łagodne. Za to zejście po drugiej stronie... oj, nie spodziewałem się takiej stromizny! Spotkałem innych turystów idących w przeciwną stronę, wspinających się po niej, którzy z desperacją pytali mnie „daleko jeszcze do tej Orłowej?” Ostrzegam więc przed tym odcinkiem ;) Ale na szczęście jest króciutki. Po zejściu na górę Beskidek (693 m n.p.m) trasa się bardziej wyrównuje. Sam szlak nie przebiega po szczycie tej góry, tylko obrzeżami lasu na jego wschodnim stoku. Polecam jednak aby na chwilę tam zboczyć ze szlaku, wyjść z lasu i wejść na łąkę na szczycie Beskidka – widoki z niej są cudowne. Zwłaszcza na Czantorię Wielką. O tej porze roku można oglądać szczególnie atrakcyjny widok ukwieconej łąki z górami w tle.


Po Beskidku czekała mnie ostatnia i zarazem najwyższa góra tego pasma do zdobycia: Równica (884 m n.p.m). Podejście nie było specjalnie trudne, ale wydawało się długie i było praktycznie pozbawione ciekawych widoków. Do tego zaczął padać zapowiadany na ten dzień deszcz, więc ten odcinek nie wspominam jakoś specjalnie ciekawie. Sama Równica też nie wywarła na mnie najlepszego wrażenia – było tam dużo ludzi, sporo zabudowań i droga asfaltowa po której poruszały się samochody. Nie tak sobie wyobrażałem szczyt góry. Ale za to bardzo mi się spodobało schronisko na Równicy. Wszedłem tam aby zjeść co nieco i od razu poczułem się lepiej dzięki swojskiej, przytulnej atmosferze w tym budynku.


Mój postój w schronisku na Równicy nie trwał długo, gdyż deszcz padał coraz mocniej i chciałem zejść z góry nim rozpada się na dobre. Na trasę zejścia wybrałem czerwony szlak do centrum Ustronia, który stanowi zarazem początkowy odcinek Głównego Szlaku Beskidzkiego. Nie powiem żeby ten szlak mnie specjalnie zachwycił: chwilami jest stromy, a widoków nie ma z niego w ogóle. Warto wyróżnić tylko punkt mniej więcej w jednej trzeciej drogi do Ustronia, gdzie odprawiano tajne nabożeństwa ewangelickie w XVII wieku i na początku XVIII wieku:


Ostatnie kilometry szlaku wiodą ulicami Ustronia. Tu widok z mostu na rzekę Wisłę, z Równicą w tle. Większość Polaków pewnie zna Wisłę taką jak np. w Krakowie czy Warszawie, czyli jako wielką, szeroką rzekę – a w Ustroniu prezentuje się zupełnie inaczej. Chociaż trzeba powiedzieć, że w ciągu tygodnia jaki minął od tej wycieczki, Wisła przepływająca przez Ustroń bardzo zmieniła swój wygląd z powodu ulewnych deszczy. Gdybym miał tam pojechać np. wczoraj, po apogeum ulew, zastałbym w tym miejscu znacznie inny widok.


Zakończyłem wycieczkę dokładnie w tym samym miejscu co wyprawę na Pasmo Czantorii 30 marca, a więc na przystanku autobusowym w centrum Ustronia. Rozpadało się solidnie, czas wracać do domu. Chyba nie będę niesprawiedliwy jeśli napiszę że trasa po Paśmie Równicy nie może dorównać mojej trasie z poprzedniego dnia na Wielką Raczę, ale to nie jest żadna hańba – szlak po Worku Raczańskim jest po prostu wyjątkowy. A ten po Paśmie Równicy nie jest aż tak niezwykły, ale jest bardzo, bardzo fajny i ciekawy. Oferuje sporo ładnych widoków, tylko nieliczne trudniejsze odcinki, i przede wszystkim idyllę i spokój – i to zaledwie kilka kilometrów od popularnych miejscowości turystycznych, Ustronia i Wisły. Oczywiście na samej Równicy, w dużym stopniu skomercjalizowanej, turysta ciszy i spokoju raczej nie zazna, ale wystarczy przejść się niebieskim szlakiem po okolicznych szczytach by tego doświadczyć. Bardzo polecam :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz