czwartek, 29 maja 2014

25.05 Na mszę św. na Szyndzielni

Trasa: Bystra – Nadmeszna – Sanktuarium Na Górce – Siodło Pod Klimczokiem – Klimczok – Szyndzielnia – Przełęcz Dylówki – Olszówka Górna

W niedzielę odbyłem bardzo fajną rundkę po Beskidzie Śląskim w pobliżu Bielska-Białej: najpierw podnóżami pasma Klimczoka z Bystrej do Szczyrku, a potem w górę na Klimczok i przez Szyndzielnię do Bielska-Białej. Na Szyndzielni wziąłem udział w mszy św., która odbywa się tam o 10:00 w ostatnią niedzielę miesiąca od maja do września. Na tą wycieczkę wziąłem ze sobą kolegę z pracy, chcąc mu pokazać przede wszystkim jak świetne są widoki na moim ulubionym niebieskim szlaku z Szczyrku na Klimczok. Niestety wyszła z tego totalna klapa, gdyż tego dnia przed południem zapanowała tak gęsta mgła że na podziwianie widoków nie było najmniejszych szans :(

Wystartowaliśmy o 6:40 z centrum Bystrej, gdzie dojechaliśmy autobusem MZK linii 57. Udaliśmy się niebieskim szlakiem w stronę gór, najpierw wśród eleganckich zabudowań Bystrej a potem przez łąki na obrzeżach wsi. Góry tonęły w chmurach, więc niestety nie mogliśmy uświadczyć atrakcyjnych widoków które normalnie powinny być „dostępne” z tego miejsca. Po wejściu do lasu skręciliśmy na szlak czarny, który przez następne półtorej godziny prowadził nas klimatyczną, ale niespecjalnie widokową trasą przez las do Szczyrku, trawersując wschodnie stoki Magury. Po drodze minęliśmy dużą polanę na której znajduje się przysiółek Nadmeszna i tzw. Chata na Groniu. Za tą polaną przy szlaku zaczęły się pojawiać ciekawe kapliczki, należące do szlaku różańcowego powiązanego z szczyrkowskim Sanktuarium "Na Górce":




Chwilami pod górkę, chwilami na dół, ale ogólnie niezbyt wymagająco, czarny szlak zaprowadził nas przez las do obrzeży Szczyrku, niedaleko sanktuarium, gdzie dołączyliśmy do często przeze mnie odwiedzanego niebieskiego szlaku na Klimczok. Bardzo się cieszyłem na to, że mój kolega, który szedł tędy pierwszy raz, będzie mógł się przekonać jakie są z tego szlaku wspaniałe widoki. Tymczasem, przy gęstym zamgleniu, nie było tego poranka widać nic! Zupełnie nic! Załamać się można :( Całą drogę do góry szliśmy w gęstej mgle, która zaczęła ustępować dopiero gdy znaleźliśmy się na szczycie Klimczoka. Cóż, przynajmniej atmosfera na szlaku była szczególna, taka tajemnicza i znacznie bardziej dzika niż normalnie.


Na króciutkim odcinku z Klimczoka do Szyndzielni mgła nagle rozproszyła się i wyszło słońce. Doszliśmy do schroniska na Szyndzielni akurat w samą porę na mszę o 10:00, na którą dołączyła do nas moja koleżanka Kasia z jej dwoma synami. Msza odbyła się na zewnątrz schroniska. Taka wyciszona i kameralna, a będąc w takim miejscu na świeżym powietrzu miała zupełnie inny charakter od mszy na które normalnie chodzę w mieście. Zdecydowanie warto było na nią przyjść.

Po mszy odpoczęliśmy i zjedliśmy trochę w schronisku, a następnie całą pięcioosobową ekipą rozpoczęliśmy zejście popularnym czerwonym szlakiem do Bielska-Białej. Chyba napisałem po mojej ostatniej wycieczce tamtędy (bodajże 15 marca) że ten szlak mnie nudzi. Ale tym razem, przy jasno świecącym słońcu i bujnej zieleni na drzewach, atmosfera na tym odcinku była dużo przyjemniejsza i absolutnie nie było mowy o nudach podczas tego zejścia. Chociaż na pewno miłe towarzystwo tego dnia wpłynęło pozytywnie na moje wrażenia z tego szlaku. Udało mi się nawet znaleźć jedno bardziej widokowe miejsce na nim, z którego naprawdę ładnie widać Bielsko-Białą.


Gdy doszliśmy do końcowego odcinku szlaku, przy kaplicy na Dębowcu, pogoda była cudowna. I to wbrew wszystkim prognozom pogody, które zapowiadały na niedzielę gwałtowne popołudniowe burze. Czemu się ich posłuchaliśmy? Czemu nie zrobiliśmy naszej wycieczki w odwrotnym kierunku? Wtedy nie wchodzilibyśmy na górę tak wcześnie rano i schodzilibyśmy widokowym niebieskim szlakiem do Szczyrku po mszy, a więc gdy pogoda zrobiła się piękna i gdy byłyby stamtąd widoki...


Trudno, stało się, skąd mieliśmy wiedzieć że prognozy się nie sprawdzą. Przynajmniej przesympatyczne towarzystwo przez całą wędrówkę zrekompensowało wszystkie niedoskonałości pogodowe. Bardzo miłą wycieczkę zwieńczyliśmy pysznym ciastem w domu Kasi niedaleko końca trasy, po czym wróciłem do domu aby resztę niedzieli spędzić na błogim lenistwie :) Nie zawsze można całe weekendy spędzać chodząc po górach, czasami trzeba też sobie trochę poleniuchować, no nie? :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz