sobota, 17 maja 2014

10.05 Wielka Rycerzowa i Wielka Racza

Trasa: Soblówka – Przełęcz Przysłop – Wielka Rycerzowa – Hala Rycerzowa – Przełęcz Przegibek – Przełęcz Śrubita – Mała Racza – Wielka Racza – Upłaz – Kikula – Rovna Polana – Beskid Graniczny – Zwardoń

Przyszła pora, abym opisał najdłuższą i najwspanialszą wycieczkę pieszą w moim życiu. Miała miejsce w ubiegłą sobotę, lecz zdjęć (wykonałem ich tego dnia 253) i wrażeń z tej wycieczki wyniosłem tak wiele, że dopiero dziś znalazłem czas aby to wszystko opisać. 11,5 godzin w trasie, z czego 10,5 na nogach, i prawie 40 kilometrów pokonanych jednego dnia – taki jest bilans tej wyprawy. Towarzyszyła mi w tym wszystkim dzielna Ilona :) Przeszliśmy cały odcinek granicy polsko-słowackiej od Soblówki aż do Zwardonia, zaliczając po trasie kilka kultowych szczytów, przede wszystkim Wielką Rycerzową i Wielką Raczę. Fantastycznym panoramom towarzyszyła słoneczna pogoda i świetna widoczność. Praktycznie wszystkie czynniki złożyły się na to, aby ta wycieczka była pod każdym względem udana i godna zapamiętania.

Aby taką trasę zrobić w jeden dzień musieliśmy oczywiście wystartować z Bielska-Białej bardzo wcześnie, a więc już o 6 rano. Najpierw bus do Żywca, potem kolejny do Soblówki. W Żywcu zaszły zmiany w organizacji ruchu ze względu na remont mostu nad Sołą. W związku z tym busy na linii Bielsko-Biała – Sucha Beskidzka nie zatrzymują się na przystanku przy dworcu PKP w Żywcu. Musicie przyznać, że sposób w jaki informują o tym podróżnych na tym przystanku graniczy z absurdem. Owinęli ogłoszenie wokół słupa w taki sposób, że trzeba chodzić w kółko aby je w całości przeczytać :P


Na szczęście te zmiany nie dotyczyły busów z Żywca do Soblówki. Podczas przejazdu tą linią, w okolicach Węgierskiej Górki mieliśmy okazję oglądać wspaniałą tęczę nad Beskidem Śląskim. Wyszła zza deszczowych chmur, które rano jeszcze przykrywały niebo, ale nim dojechaliśmy do Soblówki rozpierzchły się całkowicie. Widok tej tęczy nad górami był nieziemski :) Niestety podróż miała też negatywne aspekty, gdyż kierowca jechał bardzo szybko po drogach które nie zawsze były w najlepszym stanie, co spowodowało że ja z Iloną poczuliśmy się, delikatnie mówiąc, źle. Szczególnie niefortunne było to, że w drodze do Soblówki bus zajechał z Ujsół do Złatnej Huty i wrócił tą samą trasą, a droga na tym odcinku była w wybitnie złym stanie. Cóż to była za ulga, gdy wysiedliśmy w Soblówce i ta męka się skończyła. Świeże, czyste powietrze w tych okolicach szybko pomogło nam się podbudować po tej nieprzyjemnej jeździe.

Pierwszy odcinek naszej trasy, zielonym szlakiem z Soblówki na Przełęcz Przysłop, nie był szczególnie ciekawy widokowo, prowadząc prawie cały czas przez las. Początkowo nasz szlak biegł razem z szlakiem czarnym, który później odbił w stronę Hali Rycerzowej. Osobom planującym przejść tamtędy na Halę Rycerzową polecam, aby na początkowym odcinku poszli równoległą drogą do połączonych szlaków, po drugiej stronie rzeki – czyli tą samą drogą, którą szedłem podczas wyprawy na Halę Rycerzową 14 marca. Zdecydowanie bardziej widokowa. Mnie i Ilonie jednak póki co brak widoków nie przeszkadzał – wiedzieliśmy że później będzie ich czekało nas mnóstwo. I tak też się stało.

Od Przełęczy Przysłop wspięliśmy się na Wielką Rycerzową (1226 m n.p.m) stromym słowackim szlakiem granicznym. Wciąż jeszcze bez widoków. Ale to się zmieniło zaraz za szczytem Wielkiej Rycerzowej. Zamiast od razu przejść szlakiem czerwonym na Przegibek, skręciliśmy w stronę Hali Rycerzowej – zamierzaliśmy stamtąd pójść na Przegibek równoległym szlakiem niebieskim. Zaledwie kawałek zeszliśmy ze szczytu Wielkiej Rycerzowej, gdy przed nami otworzyła się niesamowita panorama. Przed nami piękna Hala Rycerzowa, a w tle całe mnóstwo falujących szczytów i dolin Beskidu Żywieckiego.


Po prawej stronie hali widać bacówkę PTTK, a po lewej wznosi się szczyt Małej Rycerzowej:


Zdjęcie z bacówką w centrum:


I zdjęcie z Małą Rycerzową w centrum:


Widok z Hali Rycerzowej na wschód, na pasmo górskie na granicy polsko-słowackiej:


Z Hali Rycerzowej ruszyliśmy niebieskim szlakiem na Przełęcz Przegibek. Pokonanie tego odcinku zajęło nam nieco ponad godzinę. Pod względem widokowym specjalnie się nie wyróżniał, choć czasami w prześwitach między drzewami można było dostrzec szczyty od strony północnej, np. Bendoszkę Wielką. Ale przede wszystkim dominowały dziewicze, dzikie lasy. Na szlaku ani jednej żywej duszy, tylko my i przyroda. Coś wspaniałego.

Na Przegibku oczywiście ukazała się nam znacznie rozleglejsza panorama. Duża hala, kilka domków, wszystko skąpane w słońcu – pełna sielanka. A w tle budynek schroniska z charakterystycznym zielonym dachem i szczyt Bendoszki.


Zbliżenie na schronisko i na Bendoszkę:


A tu zbliżenie od strony zachodniej na Wielką Raczę – następny cel naszej wycieczki. Wygląda jakby była tak blisko, a jednak czekało nas ponad 2,5 godziny wędrówki by tam dojść.


Kolejne ujęcie Wielkiej Raczy, złapane z szlaku za Przegibkiem:


Szliśmy czerwonym szlakiem granicznym, który przebiega przez chyba najdziksze obszary tzw. Worka Raczańskiego. Mimo całkowitego oderwania tych regionów od cywilizacji, na szlaku spotkaliśmy całkiem sporo ludzi – myślę że ten szlak jest popularny ze względu na jego walory widokowe. Co prawda przeważnie prowadzi przez las, ale gdy już ukażą się jakieś panoramy to są tak piękne że można by stać i patrzeć na nie godzinami. Poniżej zdjęcie jednego z widoków na Słowację. Było dla mnie w tych pejzażach coś szczególnie ujmującego, gdyż gór po stronie słowackiej zupełnie nie znam, nie mam pojęcia jak te szczyty się nazywają, więc to był dla mnie jakby widok na inny, nieodkryty świat.


Lecz najwspanialsze było to, że tego dnia widoczność tak świetnie dopisała że można było zobaczyć z tego szlaku Tatry! Nigdy nie widziałem ich przedtem aż tak wyraźnie. Poniższe zdjęcie Tatr może do rewelacyjnych nie należy, ale jest to dopiero drugi albo trzeci raz kiedy w ogóle udało mi się je chociaż w przyzwoitym stopniu uwiecznić na zdjęciu z beskidzkich szlaków – co świadczy o tym jakie mieliśmy szczęście z widocznością tego dnia.


Kolejny widok na Słowację, tym razem spod góry Jaworzyna. Podoba mi się ten długi, nieprzerwany wał gór. Fajnie by było się kiedyś nim przejść :)


A od strony południowej odsłoniło się nam kolejne piękne i tajemnicze pasmo górskie. Wydaje mi się że to Mała Fatra. Tak blisko, a tak mało mi znana.


Na dalszym odcinku szlak zszedł nieco z grzbietu górskiego na jego północny stok, więc przez jakiś czas nie mogliśmy uświadczyć kolejnych rozległych panoram. Mogliśmy za to się nacieszyć bujną zielenią dookoła i dzikością tej ogromnej puszczy. Mniej więcej w dwóch trzecich drogi z Przegibka na Wielką Raczę doszliśmy na urokliwą Halę Śrubita, z której widać było coraz bliższy grzbiet Małej i Wielkiej Raczy z rozległą halą pośrodku.


Od Hali Śrubita do Małej Raczy naszej wędrówce praktycznie bez przerwy towarzyszyło bzyczenie i buczenie. Po obu stronach ścieżki rosło mnóstwo krzaków jagód, w których uwijały się setki pszczół. Gdy chodzę po górach bardzo lubię efekty dźwiękowe strumieni i wodospadów, ale po tej wycieczce przekonałem się że dźwięk bzyczących owadów również może pozytywnie podziałać na nastrój i że można go polubić :) Rozpoczęliśmy wśród tych „huczących” krzaków niezbyt trudną wspinaczkę na halę na Małej Raczy (1178 m n.p.m).


Hala na Małej Raczy oferuje tak śliczne widoki, że moim zdaniem przebija nawet samą Wielką Raczę. Są rozległe panoramy na wschód, na Beskid Żywiecki:



A przede wszystkim od południa widać Małą Fatrę jak na dłoni. Widoki niesamowite. Widać było również Tatry, choć te z racji dużej odległości nie chciały wyjść na zdjęciach.




Przejście z hali na Małej Raczy do szczytu Wielkiej Raczy (1236 m n.p.m) było kwestią raptem kilku minut. Tam również widoki były wyśmienite. Mogliśmy patrzeć daleko w głąb Słowacji:


Oczywiście stąd też Mała Fatra świetnie się prezentowała.


W schronisku na Wielkiej Raczy w końcu mogliśmy trochę odpocząć. Potrzebowaliśmy tego, bo szliśmy z Soblówki 6,5 godziny (od 8:15 do 14:45) praktycznie bez przerwy. Najedliśmy się i napoiliśmy, siedząc na zewnątrz schroniska przy stoliku z widokiem na szczyty Beskidu Żywieckiego i na Tatry. Jedzenie spożyte w takich okolicznościach smakuje podwójnie ;) O 15:25 byliśmy gotowi do wznowienia marszu. Planowaliśmy kontynuować czerwonym szlakiem granicznym aż do Zwardonia – trochę ponad 4 godziny wędrówki, a ostatni pociąg do Bielska-Białej odjeżdżał o 19:53, więc akurat powinniśmy zdążyć. Ruszyliśmy dość ostro w dół, pokonując prawie 200 metrów różnicy do szczytu Upłaz (1043 m n.p.m). Wciąż widzieliśmy za sobą Małą Fatrę.


Za Upłazem zejście było znacznie łagodniejsze. Widoki tymczasem były cały czas przepiękne. Tyle było widać szczytów Beskidu Żywieckiego, że teraz patrząc na zdjęcia nie potrafię żadnego zidentyfikować.


Okrążając górę Wielki Przysłop, mieliśmy szczególnie dobry widok na Bendoszkę Wielką.


A w dole po wschodniej stronie mieliśmy dolinę, w której widniały zabudowania Rycerki Górnej Kolonii.


Podczas podejścia na szczyty Magura (1073 mn.p.m) i Kikula (1086 m n.p.m) odsłoniła się za nami Wielka Racza w całej swojej okazałości.


Na Kikuli opuściliśmy polski szlak graniczny i przeszliśmy zielonym szlakiem na stronę słowacką. Plan mieliśmy taki, aby przejść bezszlakowo na skróty przez las Rovna Polana i osadę Vreščovka, by powrócić na czerwony szlak na Przełęczy Graniczne. Chcieliśmy tym zaoszczędzić na czasie i uniknąć podejścia na górę Beskid Graniczny, gdyż trochę już zaczynaliśmy opadać z sił. Niestety w okolicach Rovnej Polany zabłądziliśmy, skutkiem czego znaleźliśmy się ponownie na szlaku granicznym jeszcze przed Beskidem Granicznym. Więc ostatecznie nic nie zaoszczędziliśmy tym „skrótem”, a wręcz przeciwnie. Trudno, przynajmniej po stronie słowackiej były ładne widoczki. Wchodząc na Beskid Graniczny, mieliśmy za sobą ładną panoramę Kikuli i Magury.


Zaledwie wdrapaliśmy się na Beskid Graniczny (875 m n.p.m), a już musieliśmy schodzić dość stromo na Przełęcz Graniczne (756 m n.p.m). Widoki z tego zejścia były śliczne, zwłaszcza z powodu specyficznego, wieczornego światła słonecznego.


A za przełęczą kolejne podejście, na szczęście tym razem bardzo łagodne. Z niego pięknie prezentował się widok Kikuli.



Przed Zwardoniem szlak zrobił nam ułatwienie, gdyż zamiast wejść na szczyt góry Skalanka (867 m n.p.m), naszej ostatniej „przeszkody” na trasie do Zwardonia, okrążył ją od strony wschodniej, przez łąki i nieliczne zabudowania. Wśród nich mogliśmy zobaczyć, jak orze się pole sposobem tradycyjnym.


A tu do zdjęcia zapozowały kózki ;)


Gdy minęliśmy Skalankę i zbliżaliśmy się do Zwardonia, towarzyszył nam widok na szczyt Rachowca.



Ilona jest wyczerpana i dalej nie pójdzie :P


Widok do tyłu na Skalankę:


Ostatnie widoki przed Zwardoniem na Beskid Żywiecki:



Na obrzeżach Zwardonia minęliśmy nieczynne schronisko PTTK Dworzec Beskidzki. Opustoszały budynek robi trochę smutne wrażenie.


Około 19:45 dowlekliśmy się na stację kolejową w Zwardoniu, ostatkiem sił :) Koniec!!! Teraz, jak czytam całą tą relację, jej długość trochę mnie przeraża. Mam nadzieję że mi wybaczycie. Ale myślę że po takiej niezapomnianej wyprawie grzechem byłoby nie opisać jej dokładnie.

Na koniec jeszcze dodam, że ta trasa po Worku Raczańskim dobrze by się nadawała na dwudniową wycieczkę. My zrobiliśmy ją co prawda w jeden dzień, ale to był faktycznie hardkor, a Ilona miała trochę żalu do mnie że nie chciałem zrobić tej wycieczki w dwa dni. Teraz widzę, że to byłby całkiem dobry pomysł. Wspaniałych widoków na tej trasie jest tyle, że na jeden dzień to był trochę przesyt, a w dwa dni człowiek również by się mniej namęczył. Co więcej, jakby zaplanować sobie nocleg w schronisku na Wielkiej Raczy, to szczyt tej góry świetnie się nadaje do obserwacji wschodu i zachodu słońca, gdyż widoki z obu tych stron nie są w żaden sposób ograniczone. Można też wejść na Wielką Raczę znacznie szybciej żółtym szlakiem z Rycerki Górnej Kolonii. Tam jest dobry dojazd autobusami w dni powszednie, natomiast w weekendy jest z tym gorzej, ale jeśli się jest zmotoryzowanym to można tam zostawić samochód na parkingu. W każdym bądź razie, niezależnie czy na jeden dzień, dwa czy nawet więcej, okolice Wielkiej Raczy są fantastyczne i odwiedzenie ich jest obowiązkowe :)

2 komentarze:

  1. Wspaniale Emilu! Dziekuje za piekny opis! To prawdziwe Boze blogoslawienstwo ze masz do czynienia z krajobrazem ktory tak gleboko pamietam w moim sercu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chylę czoła za przejście w jeden dzień :) Mnie by się nie chciało ;) Dlatego cieszę się, że podobna trasa, tyle, że w przeciwnym kierunku zajęła nam ostatnio dwa dni - z noclegiem na Wiielkiej Raczy. Zapraszam na relacje: http://spojrzprzezokno.blog.pl/2015/08/04/wielka-racza-czy-do-ciebie-gory-tez-mowia/
    http://spojrzprzezokno.blog.pl/2015/08/07/z-wielkiej-raczy-przez-przegibek-na-rycerzowa/
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń