czwartek, 29 maja 2014

24.05 Pasmo Laskowskie

Trasa: Koszarawa – Lachów Groń – Koszarawa – Zapadliska – Lasek – Przyborów – Wierch Jabłonowski – Korbielów

Miałem niezły dylemat co planować na sobotnią wycieczkę w góry, gdyż z jednej strony zapowiadało się tego dnia mnóstwo słońca, z drugiej strony prognozy straszyły również możliwością burz. Ostatecznie wybrałem trasę względnie długą, ale niewysoką i niezbyt wymagającą, z której można byłoby się szybko ewakuować w razie nadejścia burzy. Ale dopisało mi szczęście, gdyż udało mi się przejść trasę do samego końca, a burza przyszła dopiero gdy byłem już w Korbielowie.

Rozpocząłem wycieczkę o 10:20 na przystanku autobusowym Koszarawa Jałowiec, na który dojechałem jednym z dwóch kursujących tam w soboty busów. Stamtąd udałem się na południowy wschód szlakiem zielonym, który docelowo prowadzi w rejony Babiej Góry. Na tym odcinku szlak jest bardzo łatwy, prowadząc szeroką leśną drogą, na której zyskiwanie wysokości jest ledwo zauważalne. Niestety mankamentem tego szlaku jest brak widoków. Zupełnie nie rozumiem czemu moja mapa podawała czas przejścia 1:50 z przystanku autobusowego do skrzyżowania z żółtym szlakiem do Korbielowa. Mi to zajęło może jedną trzecią tego czasu, a nie szedłem jakoś specjalnie szybko. Na skrzyżowaniu skręciłem na szlak żółty, którym miała przebiegać cała reszta mojej trasy tego dnia. Rozpocząłem podejście na górę Lachów Groń (1045 m n.p.m), które w dalszym ciągu było bardzo łagodne. Sam nie wiem jak mogłem dostać się na taką wysokość bez żadnej konieczności namęczenia się chociażby w najmniejszym stopniu.

Lachów Groń był pierwszym punktem tej wycieczki z ciekawymi widokami. Szczyt góry pokrywa rozległa hala, nazywana Halą Janoszkową. Gdy wszedłem na nią była całkowicie pusta, słychać było tylko śpiew ptaków, słońce przyjemnie przygrzewało, było idyllicznie :)


Im dalej szedłem halą w stronę szczytu góry, tym rozleglejsze stawały się widoki. Najpierw mogłem podziwiać widok na północ, w stronę Pasma Pewelskiego i Beskidu Małego w tle:


Potem od południa zaczęło się wyłaniać Pilsko...


Następnie od wschodu Jałowiec...



Aż w końcu od południowego wschodu ukazała się majestatyczna Babia Góra.


Hala Janoszkowa to takie, mam wrażenie, zapomniane przez turystów miejsce. Szkoda bo widoki z niej są naprawdę warte wybrania się tam. Ale może jakby byli tam obecni inni turyści to nie wydawałaby się aż tak piękna...

Gdyby jednak ktoś z Was się tam kiedyś wybrał, to ostrzegam przed łatwością zabłądzenia na szczycie Lachowego Gronia. Tam od głównej dróżki odbija słabo widoczna ścieżka na lewo, i to właśnie nią podąża szlak w stronę Korbielowa. Nie ma w tym miejscu żadnego oznakowania, a ja nieświadomy swojego błędu zszedłem z szczytu szerszym traktem. Dopiero jakiś czas po wejściu do lasu zorientowałem się że zgubiłem szlak i musiałem „na dziko” go szukać. Na szczęście nie straciłem na tym aż tak dużo czasu, odnalazłem szlak i poszedłem dalej w stronę centrum Koszarawy. Zejście tą trasą jest dość monotonne ze względu na gęste zalesienie, a do tego marsz jest utrudniony przez całą masę kamieni na ścieżce, na które trzeba uważać. Pomijając jedną dość widokową polanę w połowie tego odcinka, atrakcyjne panoramy pojawiają się znów przy wyjściu z lasu, gdy szlak zbliża się do zabudowań Koszarawy. Po drugiej stronie wsi widać górę Zapadliska i Pasmo Laskowskie, czyli kolejne szczyty które miałem zdobyć tego dnia.


Świetnie również widać Pilsko.


Szybko wszedłem w obszar zabudowany Koszarawy, przekroczyłem główną drogę i już poszedłem dalej w kierunku Pasma Laskowskiego, grzbietu niezbyt wysokich gór na zachód od Koszarawy i Przyborowa. Moja mapa pokazywała mi że na zachodnich obrzeżach wsi szlak miał przekroczyć rzekę Koszarawa. Moim zdaniem jest to skandaliczne, że na szlaku PTTK przejście przez rzekę wygląda tak:


Widziałem że woda będzie mi sięgać co najmniej do łydek. Jakbym od razu się przeprawił to miałbym całe buty i skarpetki mokre. Na szczęście, dzięki bardzo pomocnemu wpisowi na innym blogu o podobnej tematyce do mojego (http://gorskiewedrowki.blogspot.com/2014/04/lasek.html), byłem przygotowany na tą sytuację. Podobnie jak autorka tego bloga (której serdecznie dziękuję za podsunięcie mi takiego pomysłu!) wrzuciłem do wody kilka większych kamieni i po nich przeszedłem na drugą stronę, ale mimo tych zabiegów i tak solidnie sobie zmoczyłem obuwie i skarpetki. Po drugiej stronie rzeki zrobiłem sobie przymusową przerwę aby je sobie nieco wysuszyć i przy okazji zjeść swój prowiant. Wysoka, prawie 30-stopniowa temperatura pozwalała moim przemoczonym rzeczom szybko schnąć i po niecałej połowie godziny postanowiłem je sobie z powrotem założyć i pójść dalej.

Zaraz za przejściem przez rzekę (czy raczej za jego brakiem) żółty szlak wspina się ostro w górę. Wchodząc do lasu, skręciłem na nie tą ścieżkę co trzeba było i w efekcie musiałem później „chaszczować” aby odnaleźć szlak. Ale warto było przetrwać ten dyskomfort, gdyż zgubienie szlaku sprawiło że w pewnym momencie dostałem się na rozległą polanę na wschodnich zboczach góry Zapadliska. Widoki z tego miejsca w kierunku Mędralowej i okolicznych szczytów przezentowały się świetnie.


Wkrótce potem udało mi się odnaleźć szlak i łagodną dróżką dotarłem do prywatnego schroniska studenckiego, Chatki Na Lasku. Fajnie by było w takim zacisznym miejscu na łonie natury spędzić weekend albo kilkudniowy urlop ;)


Sam szczyt góry Lasek (868 m n.p.m), inaczej zwanej Łosek, znajduje się nieopodal. Na rozległej polanie w tym miejscu stoi kilka domków, a widoki w kierunku Babiej Góry są bardzo atrakcyjne.


Śliczna kapliczka którą minąłem niedaleko Lasku:


Przez następną godzinę szedłem grzbietem Pasma Laskowskiego w kierunku Przyborowa. Po raz kolejny zgubiłem szlak i poraz kolejny dałem sobie radę z niełatwą procedurą odnalezienia go ;) Męczyłem się coraz bardziej, gdyż upał stawał się z każdą godziną mocniejszy, a do tego było jakoś tak duszno, nie było czym oddychać. Słońce przypiekało bardzo mocno. Ale najważniejsze że póki co nie było żadnej burzy, więc nie miałem prawa narzekać na aurę. Bardzo mi się podobały rozległe widoki z polan na które szlak raz na jakiś czas wychodzi: na przykład na Babią Górę, na Mędralową i na Pilsko.



Około godziny 14:15 dotarłem do Przyborowa. Żółty szlak schodzi z Pasma Laskowskiego koło przyborowskiego cmentarza, przekracza most drogowy nad rzeką Koszarawą i następnie skręca w prawo, czyli na południe, ulicą Jabłonowską. Przez dość długi odcinek maszerowałem tą asfaltową drogą, która nie jest moim zdaniem specjalnie ciekawa widokowo ale mija bardzo urokliwą kaplicę, pod wezwaniem nawiedzenia Najświętszej Marii Panny.


Wkrótce po minięciu kaplicy asfalt się kończy, lecz szlak kontynuuje prosto przed siebie szeroką, wygodną drogą gruntową przez las, mijając Wierch Jabłonowski od wschodu, a następnie skręca pod kątem 90 stopni, mija ten szczyt od południa i dochodzi do Korbielowa. Niestety po raz kolejny zgubiłem szlak (cztery razy w ciągu jednego dnia?! ale wstyd), w efekcie czego przeszedłem przez sam szczyt Wierchu Jabłonowskiego. Odnalezienie szlaku jednak nie zajęło mi zbyt wiele czasu. Czułem trochę presji, gdyż od kilkanustu minut słyszałem coraz częstsze „pomruki” burzy. Nie była to burza bezpośrednio nad tą okolicą, ale i tak wolałem nie być w trakcie niej na świeżym powietrzu. Jednak na południe, na terenie Słowacji, nie mogłem dostrzec żadnych oznak burzy, tam cały czas panowała piękna pogoda. Dzięki temu widoki z ostatniego odcinka żółtego szlaku do Korbielowa prezentowały się wybitnie pięknie. Oczywiście na pierwszym planie jest Pilsko.




Dotarłem na przystanek autobusowy w Korbielowie o 15:25, a więc na godzinę przed odjazdem następnego busa do Żywca. Burza cały czas pomrukiwała w oddali, ale pogoda była jeszcze ładna. Mając tyle czasu postanowiłem udać się na obiad do pobliskiej smażalni ryb (pstrąg był pyszny :) ). W trakcie posiłku na zewnątrz zerwała się gwałtowna burza i jechałem przez nią całą drogę powrotną do Bielska-Białej. Padał ulewny deszcz, a widok groźnych czarnych chmur nad górami z piorunami bijącymi z nich był naprawdę spektakularny. Mogłem się tylko cieszyć, że wszystko to przyszło już po zakończeniu tej jak najbardziej udanej wyprawy :)

1 komentarz:

  1. Przepiekne zdjecia! Dziekuje za Twoje opisy, naprawde przyblizaja mnie do piekna stworzenia Bozego w naszych Ojczystych stronach :)

    OdpowiedzUsuń