piątek, 14 września 2018

09.09 Polica i Hala Krupowa

Trasa: Przełęcz Krowiarki - Hala Śmietanowa - Polica - Hala Krupowa - Skawica

Wycieczka po Beskidach, na którą udałem się w niedzielę, była absolutnie wyjątkowa. Po pierwsze ponieważ zapuściłem się w rejony, w których nigdy, przenigdy wcześniej nie bywałem - czyli na pasmo Policy. A po drugie dlatego, że przejście tej trasy akurat tego dnia miało wyjątkowo symboliczne znaczenie. Równo 40 lat wcześniej, czyli dnia 09.09.1978, tą samą trasę - z taką tylko różnicą, że w przeciwnym kierunku - przeszedł kardynał Karol Wojtyła i to była jego ostatnia wycieczka po polskich górach, nim został papieżem. Z okazji tej szczególnej rocznicy w niedzielę zorganizowano specjalną mszę św. w kościele parafialnym w Skawicy oraz koncert muzyki gospel. Postanowiłem, że przejście śladami ostatniej beskidzkiej wędrówki Karola Wojtyły zakończone uczestnictwem w tym wydarzeniu będzie szczególnym sposobem na uczczenie pamięci papieża-Polaka.

Dzień rozpoczął się z przygodami ;) Wsiadając wcześnie rano do busa z Bielska-Białej do Żywca spostrzegłem, że zaciął mi się zamek w portfelu i nie mogłem go otworzyć. Wyjaśniłem sprawę kierowcy i powiedziałem, że zapłacę mu jak tylko uda mi się otworzyć portfel. Kierowca się zgodził. Usiadłem tuż za nim i zacząłem mocować się z zamkiem, lecz wszystko na nic - był totalnie zepsuty. Zacząłem więc pytać siedzących w pobliżu pasażerów, czy mają z sobą jakiś ostry przedmiot którym mógłbym rozerwać portfel, lecz też nic z tego. Spytałem również kierowcę, lecz on także nic takiego z sobą nie miał. Zacząłem się poważnie martwić o to, czym zapłacę mu za przejazd oraz jak zapłacę za następne busy (z Żywca do Suchej Beskidzkiej i z Suchej Beskidzkiej na Krowiarki). Jak kierowca zareaguje, jeśli mu nie zapłacę?

Sytuację uratowała kobieta, która usiadła obok mnie w Buczkowicach. Na moje pytanie, czy ma z sobą coś ostrego, odpowiedziała negatywnie, ale od razu podeszła do kierowcy i zaczęła bez ogródek mu wypominać, żeby sobie nie robił żartów bo przecież jak to możliwe, żeby kierowca nie miał z sobą żadnych narzędzi? I dopiero w obliczu determinacji tej kobiety kierowca przypomniał sobie, że ma z sobą szczypce. Z ich pomocą udało mi się bez problemów rozerwać portfel i oddać kierowcy należne mu pieniądze. I tylko portfela było mi szkoda, bo kupiłem go na pamiątkę w hiszpańskiej Cordobie i żywiłem wobec niego sentyment ze względu na wspomnienia pięknej, słonecznej Andaluzji które mnie z nim łączyły…

Poranek nad Podbeskidziem był bardzo mglisty, i gęsta mgła utrzymywała się zarówno podczas mojego przejazdu busem z Bielska-Białej do Żywca, jak i z Żywca do Suchej Beskidzkiej. Ale już na trasie z Suche Beskidzkiej do Zawoi słońce zaczęło bardzo szybko przeganiać mgły. Na Krowiarki dojechałem przy całkowicie bezchmurnym niebie. Było rześko, wręcz zimno, ale jakość powietrza była fantastyczna. Świetne warunki na rozpoczęcie wędrówki!

Parking na Przełęczy Krowiarki był strasznie zatłoczony, lecz prawie wszyscy turyści udawali się z niego szlakiem na Babią Górę. Nikt oprócz mnie nie zmierzał w przeciwnym kierunku, czyli czerwonym szlakiem na pasmo Policy. I tak przez następne półtorej godziny, oprócz dosłownie kilku osób mijających mnie w przeciwnym kierunku, szedłem w samotności.

Przy rozpoczęciu szlaku na Przełęczy Krowiarki znajduje się tablica - niestety w nie najlepszym stanie - upamiętniająca wydarzenia sprzed równo 40 lat, czyli zakończenia w tym miejscu ostatniej górskiej wędrówki Karola Wojtyły przed mianowaniem go następcą św. Piotra.


Pierwsze półtorej godziny mojej wędrówki przebiegało przez piękny, dziki teren, który wprost pachniał świeżością. Z biegiem czasu jednak marsz przez niekończący się las stał się troszeczkę monotonny. Właściwie cały szlak wyglądał w ten sposób:


Pierwsze ciekawsze, choć nieco ograniczone widoki w kierunku Babiej Góry oraz pasma Jałowca pojawiły się na skrzyżowaniu szlaków na Hali Śmietanowej.



Potem czekało mnie trochę ponad pół godziny wędrówki przez niemal identyczny las, aż dotarłem na szczyt Policy (1369 m n.p.m.). Trochę mnie zawiódł. Musiałem zejść kawałek z szlaku, by doświadczyć jakichkolwiek ciekawszych widoków. Oczywiście przede wszystkim wyróżniała się Babia Góra.


Na szczycie Policy znajduje się również pomnik upamiętniający katastrofę pasażerskiego, który w 1969 roku rozbił się w tym miejscu. Przykra rzecz, że tak piękna okolica stała się miejscem tak ogromnej ludzkiej tragedii...


Zbliżenie na listę ofiar katastrofy. Warto zauważyć, że pomnik ustawiono w 36 rocznicę wypadku, czyli dnia 02.04.2005 - a więc w dniu śmierci Jana Pawła II. Kolejny, choć przypadkowy aspekt tego szlaku mający związek z polskim papieżem...


Po upływie kolejnej pół godziny dotarłem na Halę Krupową. O ile dotychczas szlak nieco rozczarowywał mnie pod względem widokowym, o tyle Hala Krupowa była pod tym względem hitem. W to słoneczne niedzielne popołudnie klimat na rozległej hali, z widokami rozciągającymi się na wszystkie strony i podłożem aż brunatnym od niezliczonej ilości krzaków jagód, był fantastyczny. Szczególnie na niewielkim wzniesieniu na środku hali widoki były rewelacyjne. Zakochałem się w tym miejscu od razu.




Tu zbliżenie na pobliską górę Okrąglica (1239 m n.p.m.) oraz na duże skrzyżowanie szlaków:


Z skrzyżowania jest niedaleko do schroniska na Hali Krupowej, w którym postanowiłem zatrzymać się na obiad. Nim jednak tam dotarłem, natrafiła się okazja na zafundowanie sobie zakąski w klimatycznej bacówce. Jak widać na zdjęciu, miała ona spore powodzenie wśród przechodzących tamtędy turystów. Warto było się w niej zatrzymać, ponieważ oprócz tradycyjnego oscypka serwowano tam wprost rozpływające się w ustach placki ziemniaczane z białym serem. Tak mi zasmakowały, że musiałem wrócić po dokładkę. Każdemu, kto wybierze się w te strony, polecam! Ostrzegam jednak, że aby doznać tej przyjemności trzeba trochę przecierpieć, wchodząc do środka bacówki gdzie całe powietrze kotłuje się od dymu, który sprawia że ubrania potem śmierdzą, a do tego boleśnie szczypie w oczy. Nie wiem, jak właściciele bacówki wytrzymują w takim środowisku...


Po tej przekąsce na rozbudzenie apetytu poszedłem dalej do schroniska, osiągając go po paru minutach. Od razu zrobiło na mnie bardzo dobre wrażenie - powiedziałbym, że to jedno z klimatyczniejszych beskidzkich schronisk.


Po obiedzie wróciłem na środek hali, z trudem opierając się pokusie aby wstąpić do bacówki na jeszcze jednego placka...


Teraz czekało mnie zejście niebieskim szlakiem do Skawicy. Z lekkim żalem opuściłem piękną Halę Krupową - w takie idylliczne popołudnie mógłbym tam przebywać całymi godzinami...


Szlak do Skawicy szału na mnie nie zrobił. Najpierw trzeba było zejść przez las o niewygodne ścieżce - stromej i usłanej kamykami - a następnie przejść bardzo długi odcinek po asfalcie. Przez cały ten czas ciekawych widoków było bardzo niewiele. Mimo to sam fakt przebywania wśród natury oraz to, że pogoda była naprawdę cudowna - słonecznie i ani za gorąco, ani za chłodno - sprawiało, że wędrówka była przyjemnością. A brak spektakularnych panoram powodował, że bardziej cieszyły mnie małe rzeczy, jak chociażby urocza kapliczka, parę sielankowych polan, czy spotkanie z... alpaką :)





W Skawicy związek tej miejscowości z Janem Pawłem II jest aż nadto widoczny. Przy punkcie startowym szlaku zastałem tablicę upamiętniającą jego ostatnią beskidzką wędrówkę, a kawałek dalej, w pobliżu kościoła, poświęconą jemu kaplicę:



Nie ja jeden miałem pomysł, aby w 40 rocznicę tej szczególnej wyprawy Karola Wojtyły pójść jego śladami. Zauważyłem, że na trasie kilkakrotnie minąłem się z kilkuosobową grupą młodych ludzi, a w Skawicy nasze drogi zeszły się po raz kolejny. Zagadaliśmy do siebie - rzeczywiście okazało się, że mieli ten sam pomysł co ja i że również wybierają się do skawickiego kościoła na mszę św. i koncert gospel. Razem weszliśmy do kościoła, który jest naprawdę ładny:


Msza, jak można by się spodziewać przy takiej okazji, rzeczywiście była bardzo uroczysta. Koncelebrował ją nawet jeden z krakowskich biskupów. Muszę się przyznać, że na chwilę podczas kazania dopadło mnie zmęczenie o dość długiej wyprawie i musiałem z całej siły walczyć z znużeniem, które nagle mnie zmorzyło... Ale koncert, który nastąpił od razu po mszy, natychmiast mnie rozbudził :) Zespół Gospel Voice z Krakowa zaśpiewał dla papieża-Polaka z ogromną energią i charyzmą, jednocześnie podczas wielu utworów zapraszając wiernych do śpiewania czy tańczenia razem z nimi. Widziałem, że co niektórym starszym paniom w kościele, tzw. "moherowym beretom", chyba taka forma koncertu nie do końca się podobała ;) ale wielu pozostałych włączyło się w uwielbienie z wielką chęcią. I ja też - i mogłem tylko żałować, że nie mogłem pozostać tam do końca koncertu, ponieważ wkrótce po 18 musiałem pójść na busa, aby zdążyć na ostatnie tego dnia sensowne połączenie do Bielska-Białej...

Droga powrotna minęła mi niezwykle szybko, ponieważ w Suchej Beskidzkiej dosłownie przeskoczyłem z jednego busa do drugiego, a z kolei w Żywcu przesiadłem się z busa do pociągu, który natychmiast potem odjechał w kierunku Bielska-Białej. I w efekcie po niecałych dwóch godzinach byłem w domu :) Wróciłem z samymi pozytywnymi odczuciami - bo choć na tym szlaku było kilka mniej ciekawych fragmentów, to jednak widoki i atmosfera na Hali Krupowej całkowicie zrekompensowały "nudy" na niektórych innych odcinkach. A przede wszystkim przejście śladami Ojca Świętego równo w 40 rocznicę jego ostatniej beskidzkiej wędrówki oraz uczestnictwo w mszy św. oraz koncercie w intencji dziękczynnej za jego pontyfikat było wspaniałym duchowym przeżyciem. Czuję niesamowitą wdzięczność, że było mi dane w czymś takim brać udział!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz