niedziela, 30 czerwca 2019

28.06 Malinowska Skała i Hala Skrzyczeńska

Trasa: Szczyrk Salmopol - Przełęcz Malinowska - Malinowska Skała - Kopa Skrzyczeńska - Małe Skrzyczne - Hala Skrzyczeńska

Po pięciodniowym maratonie w Tatrach to szczerze mówiąc nie miałbym nic przeciwko temu, żeby trochę od gór od począć. Ale tu od razu następnego dnia, czyli w piątek, pojawiła się okazja na wycieczkę w góry w towarzystwie koleżanki z pracy. Byłaby straszna szkoda tą okazję przegapić, ponieważ może już się nie powtórzyć (ją w najbliższych tygodniach czeka dużo pracy, a ja za dwa tygodnie wyjeżdżam z Bielska-Białej). A zależało nam na tym, żeby co najmniej jeszcze jedną wspólną wyprawę odbyć - wszak niejedno w górach przeżyliśmy (zwłaszcza wspólne zdobywanie Rysów w październiku ubiegłego roku) i dobrze by było jeszcze co nieco w tych górach razem przeżyć ;)

Na pewne rzeczy jednak nie ma siły - czułem się na tyle zmęczony, że musiałem poprosić, aby trasa była względnie krótka. Ale krótka nie znaczy nieciekawa! W trakcie kilkugodzinnej wycieczki odkryliśmy dwa nowe szlaki: niebieski z Salmopolu na Przełęcz Malinowską oraz super-nowy (właściwie to nawet oficjalnie jeszcze nie otwarty) żółty szlak z Małego Skrzycznego na Halę Skrzyczeńską. Muszę obiektywnie przyznać, że te dwa szlaki (zwłaszcza ten drugi) wcale takie ciekawe nie były, natomiast znany mi odcinek pomiędzy nimi, przez Malinowską Skałę, jest przepiękny i wspaniale było po kilku latach nieobecności wrócić na tą trasę.

Piątkowe przedpołudnie było chłodne i dość pochmurne, gdy rozpoczynaliśmy podejście niebieskim szlakiem na Przełęcz Malinowską. Z biegiem czasu zaczęły nam się ukazywać ciekawe, choć jeszcze nieco ograniczone widoki.



Widać, że młody jeszcze las na zboczach Malinowskiej Skały i pasma Skrzycznego dość szybko wyrasta. Z każdym rokiem panoramy z tych szlaków będą coraz bardziej ograniczane. Ale jeszcze wiele lat upłynie, zanim las całkowicie je zasłoni. Jeszcze długo się nimi nacieszymy. Jak chociażby poniższą panoramą z czerwonego szlaku pomiędzy Przełęczą Malinowską i Malinowską Skałą:


Przed Malinowską Skałą szlaki tworzą niewielki "trójkąt": najkrótszą trasą na szczyt biegnie szlak czerwony, natomiast odrobinę dłużej można pójść niebieskim szlakiem łącznikowym i następnie zielonym, biegnącym z Baraniej Góry. My wybraliśmy ten drugi wariant, i na skrzyżowaniu niebieskiego szlaku z zielonym odsłoniła się przed nami rozległa panorama w kierunku wschodnim:


Widzieliśmy także nasze kolejne cele: już nieopodal Malinowską Skałę, potem Kopę Skrzyczeńską i Małe Skrzyczne... Tylko ostatni, najwyższy szczyt pasma, Skrzyczne, nie był w naszych planach na ten dzień.


Szybko przeszliśmy na Malinowską Skałę, gdzie mieliśmy do czynienia z krótkim frustracji (pewien rowerzysta stał na szczycie i robił sobie przez kilka minut jedno selfie za drugim, centralnie wchodząc nam w kadr i uniemożliwiając nam zrobienie zdjęć panoramy). W końcu jednak niesforny rowerzysta odjechał, a my mieliśmy skałę dla siebie i mogliśmy nareszcie ją (oraz siebie nawzajem) obfotografować.




Przejście grzbietem górskim przez Kopę Skrzyczeńską na Małe Skrzyczne było bardzo widokowe. Na Małym Skrzycznem ostatnio byłem aż 27.10.2013! Niestety jakoś nie mam szczęścia do zdjęć na tym odcinku - wtedy silny wiatr halny uniemożliwił mi wykonywanie ich, a tym razem wyszły bardzo słabo z powodu zachmurzenia. Trudno się mówi - ważniejsze nie te widoki uwiecznione przez aparat, tylko te uwiecznione w głowie, a one były naprawdę piękne. 

No i skręciliśmy na ten "pachnący nowością" żółty szlak, wiodący na Halę Skrzyczeńską. I niestety trochę się zawiedliśmy. Sprowadził nas po bardzo szerokim stoku narciarskim, na którym ingerencja człowieka w przyrodę była aż nadto widoczna. Po prostu to zbocze zostało w dużym stopniu oszpecone przez infrastrukturę narciarską. I widać było, że ta infrastruktura jeszcze bardziej się rozbudowuje, co zapewne jeszcze bardziej tą okolicę oszpeci. Minęliśmy parę grupek robotników, rozkopujących stok - byli to ewidentnie ludzie z zagranicy, chyba ze Wschodu (może z byłych republik radzieckich?), co można było poznać co ich nieco ciemniejszej karnacji. Popatrzyli się na nas dziwnie i tak jakby nieco wrogo, gdy przechodziliśmy obok - może zaskoczyło ich, że rozmawiamy po angielsku? W każdym razie widać, że roboty dla nich w tym ośrodku sporo, bo cały czas prace wre nad jego rozbudową. Na pewno ku uciesze narciarzy, ale z jakim skutkiem dla przyrody i w ogóle estetyki tych gór?


Podczas mojej jedynej poprzedniej wizyty na Hali Skrzyczeńskiej (19.05.2018) nie byłem nią jakoś szczególnie zachwycony, ale teraz to już totalnie mi się nie podobała. Stała się po prostu wielkim placem budowy i jest tam - jak na góry - wręcz brzydko. Jako cel wycieczki sama w sobie stanowi wątpliwą atrakcję, nie wspominając o tym, że kto pojedzie na nią kolejką linową i z powrotem musi zapłacić niemałe pieniądze (bardzo drogo jest też w jedynym funkcjonującym tam lokalu). Czy warto? Moim zdaniem tylko jeśli się wykorzysta Halę Skrzyczeńską jako bazę wypadową do znacznie ładniejszych i mniej zniszczonych punktów w okolicy. Szkoda, że punkt docelowy tej kolejki jest tak mało atrakcyjny... Chociaż trzeba oddać, że przynajmniej mają tam plażę ;) 


My z plaży nie skorzystaliśmy, bo było po prostu zbyt mało słońca i zbyt chłodno. Poza tym w ogóle było tam jakoś dziwnie - dookoła prawie żadnych turystów, tylko robotnicy i pracujące maszyny... Raczej nie wymarzone miejsce na odpoczynek. Bez większej zwłoki zakupiliśmy bilety na kolejkę linową i zjechaliśmy nią do Szczyrku (podczas tego zjazdu, uczciwie trzeba przyznać, widoki były o wiele atrakcyjniejsze niż na Hali Skrzyczeńskiej). Dobra, koniec tego marudzenia - może ten nowy szlak mnie zawiódł, ale cała okolica Malinowskiej Skały jest tak samo piękna jak zawsze i z pewnością nikt, kto w te rejony się wybierze, tego nie pożałuje!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz