niedziela, 30 czerwca 2019

22.06 Z Lachowic do Zawoi

Trasa: Lachowice Centrum - Adamy - Wsiórz - Matusy - Siwcówka - Przełęcz Kolędówki - Spikówka - Zawoja Centrum

Sobota 22 czerwca była drugim dniem z cyklu 9(!) kolejnych dni spędzonych przeze mnie w górach. Najpierw 2 dni w Beskidach, 5 w Tatrach, i kolejne 2 w Beskidach. O ile pierwszy dzień w Beskidach był zupełnie nieudany z powodu burzy, o tyle drugi sprawił mi znacznie więcej frajdy. Pogoda dopisała (rozpadało się dopiero gdy siedziałem w busie w drodze powrotnej), burz (mimo kolejnych zapowiedzi) tym razem nie było, a trasa była malownicza i niemal w całości dla mnie nowa, co obecnie zdarza się coraz rzadziej.

Trasa była dla mnie nowa głównie dlatego, że zaczynała się w rejonach, do których strasznie ciężko dojechać komunikacją publiczną z Bielska-Białej. Mowa o Lachowicach. Podobno jakieś busy tam dojeżdżają z Żywca, ale znalezienie rozkładu dla nich graniczy z niemożliwością, a z kolei z Suchej Beskidzkiej busy tam dojeżdżają na pewno, ale też ciężko znaleźć dla nich wiarygodny rozkład. Natomiast właśnie od tego pierwszego wakacyjnego weekendu dojazd do Lachowic został bardzo ułatwiony poprzez uruchomienie wakacyjnego pociągu Katowice-Zakopane, który miał tam rozkładowy postój. Dzięki temu mogłem bezpośrednio i bardzo wygodnie dojechać tam z Bielska-Białej, meldując się o 8:45 na stacji Lachowice Centrum, na którą dojechałem tylko raz wcześniej (01.05.2015) - dlatego tylko raz, ponieważ połączenia kolejowe na tej linii są tak słabe...

Z stacji Lachowice Centrum w góry wyprowadzają dwie znakowane trasy: niebieski szlak PTTK oraz ścieżka dydaktyczna o tym samym kolorze. Obie trasy prowadzą w kierunku Chatki Adamy, różnymi drogami. Szlak zaliczyłem poprzednim razem, tym razem więc postanowiłem zaliczyć ścieżkę dydaktyczną. W sumie pod względem widoków szaleństw na niej nie ma, ponieważ najpierw prowadzi przez teren zabudowany, a potem dość szybko zagłębia się w las. Jej zaletą jest na pewno spokój i dzikość, a zarazem względnie dobre oznakowanie. Nagrodą za niecałą godzinę wspinaczki nią jest panorama spod Chatki Adamy.


Ponieważ zmierzałem do Zawoi, najbardziej sensownym rozwiązaniem zdawałoby się od razu pójść zielonym szlakiem w tymże kierunku. Ale nie! Ten odcinek zielonego szlaku już znałem, a z kolei nabrałem ochoty na to, aby "zaliczyć" kolejną ścieżkę dydaktyczną, tym razem o kolorze czerwonym, prowadzącą w kierunku Przełęczy Cichej. Ta ścieżka okazała się wyjątkowo przyjemna. Prowadzi przeważnie płaską leśną dróżką, po której maszerowało się bardzo raźnie.


Z czerwonej ścieżki dydaktyczny skręciłem na niebieski szlak, również łatwy i przyjemny. Nieporównywalnie lepiej szło się nim niż poprzednim razem (26.05.2015), kiedy to nie wiadomo po co wybrałem się na ten szlak w ulewie. W taki sposób dotarłem do osady Wsiórz, gdzie powróciłem na zielony szlak i rozpocząłem zejście do Stryszawy: po dość łagodnym stoku, mijając najpierw śliczną kapliczkę, a potem polanki z widokami na drugą stronę doliny.




Ledwo zszedłem do szosy w Stryszawie-Matusach, a już musiałem rozpocząć kolejne podejście, tym razem na Przełęcz Kolędówki. Przynajmniej na początkowym etapie podejścia miałem taki komfort, że szedłem drogą asfaltową. Zaciekawiła mnie znajdująca się nieopodal tablica informacyjna, z której dowiedziałem się o zabawkarskiej historii Stryszawy:


Na dużym placu w Stryszawie-Siwcówce natrafiłem na pięknie ozdobiony krzyż, a poniżej niego na ujmujący wiersz:



Pewnie zauważyliście zaparkowane za krzyżem autokary. Ich obecność wynikała stąd, że w pobliżu znajduje się klasztor sióstr Zmartwychwstanek oraz ośrodek rekolekcyjny. Miejsce to zostało rozsławione po części z następującego powodu:


Pobyty naszego prymasa w tym pięknym, zacisznym klasztorze na łonie natury upamiętnia poświęcona niemu izba pamięci.


Nie miałem niestety czasu na jego zwiedzenie, ale spokojnie starczyło mi czasu, żeby zwiedzić sam klasztor. Zachęcił mnie do tego sympatyczny starszy pan, który akurat przycinał krzewy w jego pobliżu. Pokrótce streścił mi też historię tego budynku. A oto sam obiekt:


Klasztor był skromny, ale bardzo zadbany. Zarówno jego otoczenie, jak i wnętrze prezentowały się naprawdę ślicznie.



Nie był to koniec atrakcji w Siwcówce. Kolejnym miejscem wartym uwagi jest pamiątkowy pomnik wdzięczności za prymasa Wyszyńskiego oraz za pontyfikat Jana Pawła II.



A do tego wszystkiego na około Siwcówki roztaczają się piękne panoramy. Wspaniałe miejsce, po prostu! Można poczuć obecność Boga, zarówno w Jego świątyni jak i w naturze.



Co krok coś mi przypominało o tej Bożej obecności. Chwilę później mijałem dom rekolekcyjny, z którego dobiegał śpiew, zapewne owych pielgrzymów z autokarów. Podśpiewywałem sobie refren śpiewanej przez nich pieśni: "Przykazanie nowe daję wam, byście się wzajemnie miłowali..."

Niedługo potem kolejna "przypominajka": kapliczka przed Przełęczą Kolędówki.


Na Przełęczy Kolędówki chwilowo przeciąłem znany mi szlak (żółty z Jałowca do Suchej Beskidzkiej), po czym kontynuowałem wędrówkę nowym dla mnie szlakiem, schodząc do centrum Zawoi. Zejście to było naprawdę urocze: takie typowe Beskidy, na przemian z kolejnymi panoramami i akcentami religijnymi.








Tak więc do samego końca trasy było wspaniale :) I jak wcześniej wspomniałem, deszcz odczekał do samego końca mojej wycieczki, gdy już siedziałem w busie. W drodze powrotnej miałem jeszcze postój na obiad w karczmie "Rzym" w Suchej Beskidzkiej. Wyjątkowo zasmakował mi żurek "stryszawski" oraz ciasto o nazwie Pani... nie, nie Twardowska, tylko Walewska ;) Z Suchej Beskidzkiej do Bielska-Białej wróciłem wyjątkowo nie busem, tylko PKS-em z Zakopanego - co prawda drożej (20zł zamiast 11) ale znacznie wygodniej, można się w nim rozłożyć ;) Jadąc tym autobusem pomyślałem, że przyjechał właśnie stąd, gdzie będę jechać nazajutrz...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz