poniedziałek, 8 października 2018

06.10 Z Siwej Polany na Halę Ornak

Trasa: Siwa Polana - Polana Biały Potok - Kiry - Dolina Kościeliska - Hala Ornak

Przeziębienie, które mnie złapało w minionym tygodniu, nieco ograniczyło moje weekendowe poczynania. Przy pięknych prognozach pogody na sobotę i niedzielę chciałem wybrać się na jakieś dłuższe, ambitniejsze trasy, jednak musiałem troszeczkę przystopować. Nie szkodzi - weekend i tak spędziłem wspaniale, a poza tym cieszę się, że zdrowie w ogóle pozwoliło mi pójść w góry. Najgorzej czułem się w środę i czwartek, natomiast w piątek zaszła poprawa i w sobotę, osłabiony ale praktycznie już zdrowy, wsiadłem rano do autobusu z Bielska-Białej do Zakopanego. Razem ze mną pojechała koleżanka, która jeszcze nigdy nie była w Zakopanem i chciała to miasto zobaczyć, a zarazem mogła pojechać tylko na jeden dzień zamiast całego weekendu. Zaplanowaliśmy więc, że sobotni dzień spędzimy na zwiedzaniu Zakopanego, po czym koleżanka wróci do Bielska-Białej a ja wieczorem udam się na nocleg do schroniska na Hali Ornak. Nie miałem tam rezerwacji, ale liczyłem na tzw. "glebę" ;)

Tyle razy już byłem w Zakopanem, a jednak można powiedzieć że znam to miasto dość słabo - praktycznie za każdym razem jechałem tam w celu przejścia się po górach zamiast zwiedzania. Tym razem, jadąc tam z zamiarem zwiedzenia miasta, dostrzegłem w nim wiele rzeczy, które przedtem uszły mojej uwadze. Hitem tego dnia było odwiedzenie zabytkowego kościoła i cmentarza na Pęksowym Brzysku, gdzie trafiłem po raz pierwszy. Taka prawdziwa perełka znajduje się w samym centrum Zakopanego, tuż obok Krupówek, a ja do minionej soboty nie zdawałem sobie z tego sprawy.


Nigdy w życiu nie widziałem tak pięknego cmentarza. Nagrobki są dekoracyjne i wykonane w przepiękny sposób, często używając tradycyjnej ludowej rzeźby. Ponad nimi rosną drzewa, dające cień i pomiędzy liśćmi przepuszczając promyki światła słonecznego. Temu wszystkiemu towarzyszy atmosfera zadumy i wyciszenia. Naprawdę robi wrażenie. Spoczywa tu wiele znanych Polaków, pochodzących z Podhala bądź związanych z górami.


Następnie zrobiliśmy sobie wycieczkę na Gubałówkę. Wjechaliśmy busem firmy Żegleń Tatry Bus, a zjechaliśmy kolejką. Zdecydowanie bardziej polecam przejazd busem. Kolejka była koszmarnie przepełniona i na stacjach kręciły się dzikie tłumy, podczas gdy w busie było sporo miejsca, a widoki z jego trasy, przez Poronin, Ząb i Furmanową, były przepiękne. Dobre kilkanaście minut spędziliśmy jadąc po paśmie Gubałówki z majestatycznym widokiem na ośnieżone Tatry. Oczywiście na korzyść kolejki przemawia szybszy czas przejazdu, ale w pozostałych aspektach bus bije ją na głowę.

Tak fantastycznie prezentowały się Tatry z Gubałówki:


Znajduje się tam nawet plaża ;) Był to idealny dzień na opalanie się.


Po obiedzie moja koleżanka musiała niestety wracać do Bielska-Białej pociągiem o 15:00. A ja po jej wyjeździe wsiadłem w busa i pojechałem do wylotu Doliny Chochołowskiej na Siwej Polanie. Chciałem przy okazji dojścia na Halę Ornak zaliczyć fragment szlaku, którym jeszcze nie szedłem, czyli odcinek Drogi pod Reglami pomiędzy Siwą Polaną a Polaną Biały Potok. Nie spodziewałem się, że będzie to porywający szlak, ale zawsze lepiej skorzystać z okazji aby poznać jakąś nową trasę zamiast przejść się jedynie samą Doliną Kościeliską.

Rozpocząłem trasę od przejścia odcinka drogi w głąb Doliny Chochołowskiej, przez Siwą Polanę do skrzyżowania z Drogą pod Reglami. Dotychczas zawsze przechodziłem przez Siwą Polanę na szybko, zazwyczaj będąc zmęczonym po długiej tatrzańskiej wyrypie i chcąc tylko jak najprędzej dostać się do Zakopanego. Tym razem po raz pierwszy Siwa Polana była dla mniej bardziej celem sama w sobie i poświęciłem jej znacznie więcej uwagi, niż poprzednio. Podobnie jak z samym Zakopanem, dużo bardziej ją w ten sposób doceniłem.







Prawie w tym samym miejscu, gdzie malutki mostek przeprowadza przez potok w stronę Molkówki i Cichej Doliny Orawskiej (o tej tajemniczej trasie możecie przeczytać w mojej relacji z 11 września ubiegłego roku), po lewej stronie odbija zielony szlak stanowiący część Drogi pod Reglami. Udałem się nim w stronę Polany Biały Potok i Kirów, idąc wschodnim skrajem Siwej Polany. 




Widoki, jak widać powyżej, były urocze, jednak wędrówka tym szlakiem nie była tak przyjemna, jak bym sobie życzył. Na odcinku kilkuset metrów przebiega tą samą trasą, co leśna droga którą ostatnio musiał przejeżdżać ciężki sprzęt. Rezultat: straszne błoto.


Na szczęście szlak opuścił tą "aleję błota" jeszcze przed Polaną Biały Potok i szedłem dalej normalną, wygodną ścieżką. Dotarłem do tej rozległej polany z widokami na pasmo Gubałówki. Pasło się tam duże stado owiec.



Szlak poprowadził mnie do wylotu Doliny Lejowej:


Kolejny odcinek mojej trasy był mi już znany, ponieważ szedłem nim 7 stycznia. Poszedłem dalej skrajem polany do szosy, po czym leśną ścieżką równolegle do drogi, a następnie chodnikiem, do wylotu Doliny Kościeliskiej w Kirach. Od razu skierowałem się w głąb doliny. Czułem się nieco dziwnie, ponieważ mnóstwo turystów zmierzało w przeciwnym kierunku, opuszczając góry, a ja byłem jedynym idącym "pod prąd".


Początkowo mijałem wielu turystów, jednak im głębiej zapuszczałem się w dolinę tym mniej ich było, a zarazem tym ciemniej się robiło na około. Słońce zaszło jeszcze zanim doszedłem do Pisanej Polany, a odcinek stamtąd na Halę Ornak pokonywałem już po ciemku. Minął mnie zaledwie jeden wędrowiec schodzący w dół - poza tym szedłem w kompletnej samotności, aż zobaczyłem migocące w oddali światła schroniska na Hali Ornak, mojego celu na tą noc.

W porównaniu z nocą 3/4 grudnia ubiegłego roku, gdy bez problemu udało mi się zarezerwować łóżko i spałem w pokoju wieloosobowym z zaledwie jedną inną osobą, a schronisko było prawie puste, tym razem tętniło życiem. Było tam mnóstwo turystów nie tylko mających rezerwacje, ale również liczących podobnie jak ja na nocleg na podłodze. Zjadłem kolację i przeczekałem do godziny 20:00, kiedy to recepcja zaczęła przyjmować rezerwacje na "glebę". Wpłaciłem 25 złotych (trochę dużo jak na nocleg na podłodze, no ale cóż zrobić) i od razu udałem się na pierwsze piętro, by zająć skrawek podłogi pomiędzy licznymi rozłożonymi tam karimatami i śpiworami. Czytając sobie książkę, czekałem na porę spania. Już wkrótce po 21:00 wszyscy turyści śpiący na sali byli gotowi, aby się położyć. Zgaszono światło i wszyscy zaczęliśmy stopniowo zasypiać. Byliśmy ściśnięci jak sardynki, jedni obok drugich, ale mimo to sen przyszedł do mnie z wielką łatwością...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz