piątek, 26 października 2018

21.10 Na mszę św. do sióstr Albertynek

Trasa: Olcza - Mrowce - Oberconiówka - Pardałówka - Zakopane - Kuźnice - Kalatówki - Kuźnice

Chociaż w sobotę mimo kiepskiej pogody moja ekipa była bardzo zadowolona z spaceru po Tatrach, to jednak w niedzielę wszyscy postanowili zrezygnować z kolejnej pieszej wycieczki i wrócić pociągiem do Bielska-Białej już o 11 rano. Ja miałem jednak inne plany na ten dzień, gdyż miałem wykupiony bilet na koncert zespołu "Mazowsze" w Krakowie o 18:00, a przedtem chciałem jeszcze o 15:30 pójść na mecz koszykówki kobiet - Wisła Kraków grała przeciwko drużynie z Gdyni, której kibicuję od małego. Oprócz tego z racji niedzielnego terminu chciałem również pójść do kościoła. Wpadłem na świetny pomysł, jak by połączyć uczestnictwo w niedzielnej Eucharystii z krótkim, chociaż symbolicznym wypadem na tatrzańskie szlaki: pójść do klasztoru sióstr Albertynek pomiędzy Kuźnicami a Kalatówkami. Dlatego już o 7:30 pożegnałem się z tymi spośród grupy, którzy już nie spali (niektórzy wciąż chrapali słodko) i opuściłem naszą kwaterę (którą swoją drogą bardzo polecam - niskie ceny, dobre warunki i przesympatyczna obsługa), Willę Gronik w Olczy, aby przejść się stamtąd na piechotę do klasztoru. Nie przypuszczałem, że uczestnictwo w mszy u sióstr Albertynek nie będzie jedyną atrakcją podczas tej wycieczki...

Jeszcze przed wyjściem z pokoju zrobiłem zdjęcie z balkonu, z którego mieliśmy widok na pobliski kościół, pod wezwaniem Matki Boskiej Objawiającej Cudowny Medalik. Oryginalna budowla, w której udział w mszy na pewno też byłby ciekawym doświadczeniem.


Moja trasa do Kuźnic była następująca: ulicą Mrowce do Oberconiówki, potem małą ścieżką przez łąki do ulicy Podhalańskiej, tą ulicą do Pardałówki i następnie ulicami: Salwatoriańska, Antałówka, Broniewskiego, Chałubińskiego i Przewodników Tatrzańskich. Wędrówka przez Mrowce, Oberconiówkę i Pardałówkę zawierało klasyczne elementy dla Podhala, które sprawiają że tak lubię ten region: śliczne kapliczki, urocze owieczki i charakterystyczne regionalne domki.



Z ulicy Broniewskiego miałem ładną, choć ograniczoną przez niskie chmury panoramę na Tatry:


A także na Koziniec, przez wierzchołek którego przeszliśmy poprzedniego dnia.


Z Kuźnic udałem się na niebieski szlak i dotarłem do klasztoru Albertynek dosłownie w chwilę po rozpoczęciu mszy o 9:00. Była to chyba najbardziej kameralna msza, w jakiej miałem okazję do tej pory uczestniczyć, ponieważ miała ona miejsce w malutkiej drewnianej kaplicy, w której oprócz mnie było może siedmiu-ośmiu innych turystów i tyle samo zakonnic. Atmosfera skupienia i wyciszenia towarzysząca tej mszy była wspaniała - cała ta Eucharystia była pięknym doświadczeniem i naprawdę się cieszę, że wziąłem w niej udział.

Po mszy wyszedłem na zewnątrz, aby zrobić trochę zdjęć klasztorowi oraz sąsiedniej Pustelni Brata Alberta, czyli celi w której niegdyś przebywał brat Albert Chmielowski, założyciel tego klasztoru. Niestety zdjęcia zupełnie mi nie wyszły ze względu na słabe oświetlenie (mimo że była już 10 rano to na niebie chmury były tak ciężkie i ciemne, że w lesie dookoła klasztoru panował prawie półmrok), a także ze względu na... śnieg! Ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu zaczął on sypać akurat gdy wyszedłem z mszy. Było tego dnia co prawda bardzo zimno, ale nie myślałem że temperatura jest aż na tyle niska, żeby deszcz przeszedł w śnieg. A jednak biały puch sypał dość intensywnie, choć roztapiał się od razu po kontakcie z podłożem.

Moim pierwotnym zamiarem był powrót do Kuźnic, lecz w obliczu takiej niespodzianki pogodowej nie chciałem tak szybko wracać - skoro doświadczyłem zupełnie znienacka pierwszego tego sezonu śniegu, to trzeba się nim trochę nacieszyć! Postanowiłem więc zakończyć moją wycieczkę taką samą trasą jak tą z piątku, czyli niebieskim szlakiem po obrzeżach Polany Kalatówki, a następnie do Hotelu Górskiego i stamtąd w dół do Kuźnic. Była to znakomita decyzja, ponieważ wystarczyło znaleźć się te kilkadziesiąt metrów wyżej nad poziomem morza na Kalatówkach, aby śnieg osiadał na podłożu i tworzył bajkowe, zimowe widoki. Zachwycony, pstrykałem im zdjęcia ile tylko się dało.








Miejscami biel śniegu kontrastowała z jesiennymi barwami liści na drzewach...


Choć generalnie nie jestem wielkim fanem zimy, to jednak zawsze lubię jak spada pierwszy śnieg, a doświadczenie go tak niespodziewanie i to w Tatrach sprawiło mi mnóstwo frajdy. W świetnym humorze zszedłem do Kuźnic, gdzie zamiast śniegu padał deszcz, i od razu pojechałem busem na zakopiański dworzec autobusowy. Chciałem bez dalszej zwłoki wsiąść w autokar do Krakowa, żeby ewentualne korki na drodze Zakopane-Kraków nie sprawiły, że przybędę z opóźnieniem na mecz.

Choć natrafiłem na trochę korków to jednak i tak dojechałem do Krakowa stosunkowo wcześnie, o 14:30. Zostawiłem plecak w przechowalni bagażu na dworcu i udałem się na "nie-górskie" elementy tego dnia, które okazały się nadzwyczaj udane :) Mecz koszykarek Wisły z Gdynią był świetnym widowiskiem, które niespodziewanie - i ku mojej wielkiej uciesze - wygrały moje ulubione gdynianki. Dodatkowo okazało się, że przed meczem odbywa się mała uroczystość aby uhonorować kończącą swoją karierę Ewelinę Kobryn, znakomitą koszykarkę która przez wiele lat grała w Gdyni i którą bardzo lubię. Ostatnim razem miałem okazję ją oglądać w Hiszpanii na początku 2016 roku, gdy występowała w barwach zespołu z Salamanki w meczu przeciwko drużynie z mojego miasta San Sebastian. Nie spodziewałem się, że będę świadkiem takiej miłej uroczystości z jej udziałem na hali Wisły :) Od razu po meczu poszedłem do Centrum Kongresowego ICE na koncert "Mazowsza". Był to przepiękny spektakl i uczta nie tylko dla uszu lecz i dla oczu, gdyż znakomicie wykonanym tradycyjnym polskim pieśniom towarzyszyły fantastyczne układy taneczne, a członkowie zespołu przywdziali na siebie najrozmaitsze, niezwykle barwne ludowe stroje. Kilka utworów "Mazowsze" wykonało w strojach góralskich, co było bardzo miłym akcentem na zakończenie górskiego weekendu :) Po tak bogatej w wydarzenia w niedzieli wróciłem ogromnie zadowolony do Bielska-Białej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz