poniedziałek, 8 października 2018

07.10 Dolina Kościeliska i Gubałówka

Trasa: Hala Ornak - Dolina Kościeliska - Kiry - Rysulówka - Butorów - Gubałówka - Furmanowa - Rafaczańska Grapa - Poronin

Choć sen przyszedł do mnie z łatwością na podłodze w schronisku na Hali Ornak, z równą łatwością mnie opuścił. Jeszcze zanim zasnąłem usłyszałem, że leżący obok mnie mężczyzna zaczyna bardzo głośno chrapać. Przez to miałem poważne obawy o to, czy uda mi się zasnąć, a jednak wkrótce potem udało mi się. I jakoś to chrapanie tuż obok nie przeszkadzało mi w żaden sposób, za to rozbudziła mnie o 1 nad ranem kobieta, która przyszła do tego mężczyzny aby upomnieć go, że przez niego od czterech godzin bezskutecznie próbuje zasnąć. No cóż, tym samym przerwała mój sen i sprawiła, że już do mnie nie wrócił... Od 1:00 do 5:00 leżałem na niewygodnej podłodze usiłując zasnąć z powrotem, ale udawało mnie się to jedynie na krótkie, kilkuminutowe epizody, po czym znów się budziłem. O 5 rano miałem już tego dość. Wstałem po cichutku i udałem się na dół, bardzo uważając aby nie obudzić śpiących turystów (a byłoby o to nietrudno, ponieważ praktycznie każdy skrawek podłogi, nawet w korytarzu prowadzącym do kuchni turystycznej i suszarni, był okupowany przez śpiące postacie, które w każdej chwili mogłem niechcący trącić). Udało mi się jakoś pokonać ten "tor przeszkód" i wydostać się na zewnątrz schroniska, gdzie wciąż było ciemno... no ale od czego miałem czołówkę ;) Zapaliłem ją i skierowałem się w dół doliny, do Kir. Trochę podobnie jak po poprzednim noclegu w tym schronisku, gdy 4 grudnia ubiegłego roku zszedłem Doliną Kościeliską jeszcze przed świtem. Nie muszę chyba mówić, co to było za wspaniałe uczucie - choć zarazem towarzyszył mu lekki dreszczyk emocji - schodzić zupełnie samemu przez ciemną, cichą i całkowicie opustoszałą dolinę.

Niebo rozjaśniło się, gdy byłem w dolnej części Doliny Kościeliskiej. I to od razu tak konkretnie, w niesamowitych barwach.


Dało się zauważyć, że jesienne barwy coraz śmielej przyozdabiają rosnące przy drodze drzewa.


Opuściłem Dolinę Kościeliską i skierowałem się prosto przed siebie zielonym szlakiem, asfaltową drogą prowadzącą w kierunku północnym. Tym razem, dzięki ładniejszej pogodzie, miałem nieporównywalnie lepsze widoki, niż gdy schodziłem tamtędy 3 grudnia rok temu. Jak na poranną porę było wyjątkowo ciepło. A to była zasługa halnego, który wiał dość mocno i sprawiał, że na niebie działy się cuda.



Kaplica pomiędzy Budzówką a Prędówką - rok temu oglądałem ją w głębokim śniegu, a tym razem wśród jesiennych kolorów.


Za kaplicą szlak przeszedł z drogi asfaltowej na gruntową. Widoki na Tatry oraz na okoliczne wzniesienia pasma Gubałówki stawały się coraz piękniejsze.





Nie szedłem na Butorowy Wierch, na którym byłem już dwukrotnie, tylko przeszedłem na skróty przez przysiółek Butorów do czarnego szlaku, którym skierowałem się na Gubałówkę. W tych okolicach ciekawe były nie tylko widoki, lecz również inne aspekty wędrówki.




Był również aspekt bardziej przykry...


Kaplica Matki Boskiej Nieustającej Pomocy na Gubałówce:


Na drodze przez Gubałówkę o tej porze (8:15-8:30) poza mną nie było nikogo. Totalne pustki. Niesamowity kontrast z tym, jak normalnie ona wygląda (chociażby poprzedniego popołudnia, gdy wjechałem na Gubałówkę z koleżanką i mieliśmy wokół siebie tłumy).


Kapliczka położona kawałek za szczytem Gubałówki, przy zejściu do Furmanowej:


Moim celem był Poronin, więc dalszy etap mojej wędrówki powiódł mnie czerwonym szlakiem do tej miejscowości przez Furmanową i Rafaczańską Grapę. Trasa szlaku przez Furmanową była tą samą, którą dzień wcześniej wjechałem busem na Gubałówkę z koleżanką. Widoki z tej trasy nas wtedy zachwyciły i bardzo się cieszyłem, że mogłem tam wrócić aby je udokumentować.



Kolejne przydrożne kapliczki:




Widok do tyłu na Gubałówkę:


Przed Rafaczańską Grapą szlak opuścił asfalt i poprowadził mnie dalej drogą gruntową przez pola i lasy. Ten odcinek szlaku oferuje widoki zarówno na Tatry i Zakopane, jak i w przeciwną stronę, w głąb Podhala.



Widoki przy zejściu do Poronina:


Niestety przed samym Poroninem brakuje jakiegokolwiek "cywilizowanego" przejścia przez Suchy Potok...


Kapliczka w Poroninie:


Przez cały czas byłem spokojny, że zdążę na mój pociąg z Poronina do Bielska-Białej o 11:12. Niestety nie wziąłem pod uwagę robót drogowych przy budowie nowego mostu w Poroninie...


Idąc tymczasowym mostem, równoległym do nowego, szedłem chodnikiem po prawej stronie drogi. To był błąd - powinienem był pójść po lewej. Chodnik po prawej stronie przy skrzyżowaniu z "zakopianką" kierował mnie na prawo, w kierunku Zakopanego, bez jakiejkolwiek możliwości przekroczenia szosy. Aby przejść przez nią musiałbym albo cofnąć się z powrotem przez most, tam przejść przez jezdnię i ponownie przejść przez most, tym razem po lewej stronie - albo musiałbym pójść w stronę Zakopanego i liczyć na to, że wkrótce uda mi się przejść przez ulicę. Wybrałem tą drugą opcję. Przekroczyłem kolejny most, przez Poroniec, lecz wciąż nie było szansy na przejście przez ulicę - chodnik był od niej odgrodzony, a do tego na drodze panował ogromny ruch samochodów. Wejść w sam środek tego potoku aut byłoby co najmniej ryzykowne...

Po raz pierwszy dotarło do mnie, że jak tak dalej pójdzie to ucieknie mi pociąg. Oddalałem się od Poronina, a musiałem przecież jakoś przejść przez ulicę i dojść na stację kolejową. W końcu, w desperacji, przy skrzyżowaniu z ulicą Kasprowicza przelazłem przez barierki i przebiegłem przez ruchliwą ulicę, następnie przedostałem się przez tory kolejowe (co też nie było łatwe, ponieważ musiałem pokonać głębokie rowy po obu ich stronach) i dotarłem w ten sposób do ulicy Za Torem. Przedłużeniem tej ulicy doszedłem do mostku przez Poroniec, którym doszedłem do parku przy Gminnym Ośrodku Kultury. Ozdabiały ten park tradycyjne ludowe figurki:


I ostatecznie zdążyłem na pociąg, ale ledwo. Wydostanie się z tego labiryntu robót drogowych zajęło mi mnóstwo czasu. Weźcie to pod uwagę, jeśli planujecie wycieczkę pieszą czerwonym szlakiem przez Poronin!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz