środa, 5 marca 2014

01.03 Golgota Beskidów i Hala Radziechowska

Trasa: Radziechowy – Matyska – Radziechowy – Suchedla – Jaworzynka – Hala Radziechowska – Glinne – Babicki – Węgierska Górka

Wreszcie udało mi się wrócić w góry po prawie trzytygodniowej przerwie – i to od razu na fantastyczną wycieczkę. Dane mi było podczas niej doświadczyć wspaniałych widoków, pięknej pogody i bardzo ciekawego miejsca na samym początku wyprawy. Tym miejscem jest tzw. Golgota Beskidów, czyli seria czternastu rzeźb stacji Drogi Kryżowej która prowadzi na wzgórze Matyska (609 m n.p.m) koło Radziechowego. Matyska wygląda niepozornie – jak chociażby na poniższym zdjęciu – ale widoki z jej szczytu są kapitalne.   


Wycieczkę rozpocząłem przy kościele św. Marcina w centrum Radziechowego. Udałem się na ulicę Pod Matyską, skąd kilka polnych dróżek prowadzi na szczyt Matyski. Wybrałem jedną z nich i rozpocząłem pierwszą tego dnia wspinaczkę – ta akurat była bardzo łagodna. Im wyżej szedłem, tym bardziej rozwijała się za mną panorama na zamgloną Kotlinę Żywiecką z szczytami Beskidu Małego po drugiej stronie.


Wkrótce stanąłem na szczycie Matyski, pod krzyżem. Jest tam mała platforma z której można podziwiać widoki m.in. od strony wschodniej na Beskid Żywiecki:



A od strony zachodniej na Beskid Śląski. To właśnie na to pasmo miałem się wspinać w kolejnych godzinach:   


Po wschodniej stronie szczytu Matyski znajduje się czternasta, ostatnia stacja Drogi Krzyżowej – złożenie Jezusa do grobu (w tle Beskid Żywiecki):


A po drugiej stronie szczytu jest trzynasta stacja – zdjęcie Jezusa z krzyża (w tle Skrzyczne):


Zacząłem schodzić z Matyski trasą Drogi Krzyżowej, podziwiając piękne rzeźby. O tej wczesnej porze (7:30 rano) to miejsce miało atmosferę wyjątkowego spokoju i wyciszenia. Poniżej 10 stacja – Jezus z szat obnażony:


O Golgocie Beskidów było wiele kontrowersji, przede wszystkim dlatego że znaleźli się tacy którzy dopatrzyli się w niej masońskiej symboliki. Takim elementem masonerii miałaby być chociażby sowa w tle 6 stacji (spotkania z św. Weroniką – na poniższym zdjęciu). W efekcie powstała propaganda przeciwko tej Drodze Krzyżowej, która nawet nazwała ją „dziełem szatana”. Osobiście jestem zdania że takie oskarżenia urągają osobom które w dobrej wierze i w miłości do Boga zaprojektowały i wybudowały to dzieło poświęcone Jemu. Przecież idąc tokiem rozumowania przeciwników Golgoty Beskidów, można by znaleźć masońską symbolikę w bardzo wielu dziełach kultu religijnego. No ale każdy ma prawo do własnego zdania.


Zaraz po zejściu z Matyski Droga Krzyżowa spotkała się z niebieskim szlakiem (Radziechowy – Hala Radziechowska). Tym właśnie szlakiem miałem udać się w góry, ale na początek paradoksalnie udałem się nim w przeciwną stronę, z powrotem do Radziechowego. Zrobiłem tak gdyż chciałem przejśc całą Drogę Krzyżową, mimo że do tyłu. Tak oto znalazłem się na pętli autobusowej na krańcach Radziechowego, gdzie znajduje się pierwsza stacja Drogi Krzyżowej. Aby nie dublować tras, stamtąd poszedłem na zachód ulicą Leśną, a następnie drogą gruntową skręciłem na południe i doszedłem z powrotem do niebieskiego szlaku w osadzie Suchedla. Od tego momentu rozpoczął się prawdziwie „górski” odcinek tej trasy.

Szybko dostrzegłem, że niebieski szlak jest mało używany i dość „dziki”. Miejscami były kłopoty z oznakowaniem, a roślinności porastającej trasę było sporo. Przypuszczałem zresztą że tak może być, gdyż w internecie znalazłem bardzo mało informacji o tym szlaku. Szkoda że jest tak mało popularny, gdyż jest naprawdę ładny i stanowi ciekawą opcję dojścia na Pasmo Baraniej Góry. Po zagłębieniu się w las za Suchedlą szlak wspina się dość ostro do góry, po czym dochodzi na grzbiet góry Jaworzynka. Od tego miejsca wspinaczki już praktycznie nie ma, dalej jest równo i przyjemnie. Drzewa rozrzedzają sie i pojawiają się pierwsze widoki. Najpierw na szczyt Jaworzynki (952 m n.p.m) – niestety zmasakrowany przez wycinkę drzew...


Od tego momentu szlak staje się coraz bardziej widokowy. Pojawia się panorama Kotliny Żywieckiej i Beskidu Małego:


Szlak przechodzi przez las poniżej szczytu Jaworzynki. Spontanicznie postanowiłem zboczyć z trasy i wspiąć się na samą górę. Nie ma tam ścieżki i musiałem się wgramolić po pniach wyciętych drzew, ale warto było – z szczytu Jaworzynki są fantastyczne widoki na Beskid Mały i Żywiecki. Niestety ten drugi tonął w chmurach – mimo że nade mną była przepiękna pogoda – także moje zdjęcia z nim nie wyszły. Natomiast miałem bardzo dobry, niczym nie zakłócony widok na Skrzyczne.


Zszedłem z Jaworzynki z powrotem na szlak, lecz wkrótce napotkałem przeszkodę: wycięto okoliczne drzewa z oznakowaniami szlaku, a przed sobą miałem kilka leśnych dróżek do wyboru. Co robić? Wybrałem jedną, jak się wkrótce okazało niewłaściwą, ale udało mi się „na przełaj” wrócić na szlak. Radzę uważać w tym miejscu. Odtąd bez przeszkód przeszedłem na Halę Radziechowską. Przy dojściu na nią na szlaku leżał jeszcze śnieg, ale taki delikatny – wyglądało tak jakby dróżka była obsypana cukrem pudrem. Wkrótce ukazały się pierwsze widoki na Halę Radziechowską:


Hala Radziechowska urzekła mnie swoim pięknem, ogromem otwartej przestrzeni, widokami – na Beskid Mały, Beskid Żywiecki, Baranią Górę, Jezioro Żywieckie... Miejsce chyba zazwyczaj traktowane przez turystów jako etap przejściowy w drodze na Baranią Górę, jednak dla mnie tego dnia to był główny cel wycieczki – i warte było tego miana.


Szlak niebieski z Radziechowego kończy się na Hali Radziechowskiej. Można stąd pójść dalej czerwonym szlakiem na Baranią Górę albo zejść nim do Węgierskiej Górki. Ja wybrałem zejście i skierowałem się czerwonym szlakiem na pobliską górę Magurka (ile jest gór w Beskidach z taką nazwą?!). Szlak przebiega północnymi stokami Magurki, na których – na przekór eksplodującej tego dnia wiosny – leżało sporo śniegu. Takich zimowych widoków w tym roku uświadczyłem bardzo mało:


Po przejściu Magurki jednak śniegu momentalnie ubyło. Kolejnym punktem wyprawy była góra Glinne (1034 m n.p.m). Na niej, podobnie jak na Jaworzynce, drzewa zostały wycięte co skutkuje rozległymi widokami. Tu od strony zachodniej na Baranią Górę:


A tu na południe:


Zejście z Glinnego do Węgierskiej Górki było utrudnione przez obecność dużej ilości kamyków i skałek na szlaku, trzeba było więc patrzeć pod nogi. Gdyby jednak podnieść głowę do góry, to pojawia się piękna panorama na wschód – najpierw na dolinę Soły, a za nią na Beskid Żywiecki.


Czerwony szlak należy do Głównego Szlaku Beskidzkiego i stanowi popularną trasę na Baranią Górę, więc spotkałem na nim pełno turystów. Lecz jak na tak popularny szlak jest on zaskakująco słabo oznakowany. Mój kolega zgubił się na tym odcinku mniej więcej miesiąc wcześniej, a i mnie na tej wycieczce spotkał ten sam los! Dramatu jednak nie było, gdyż szybko natrafiłem na szeroką drogę gruntową przez las, która następnie przeszła w asfalt. Wiedziałem że prędzej czy później trafię nim w okolice Węgierskiej Górki i tak też się stało – droga doprowadziła mnie do urokliwej osady Babicki, a następnie do drogi krajowej nr 69 na granicy Węgierskiej Górki i Cięciny. Aby nie iść ruchliwą drogą do centrum Węgierskiej Górki, skręciłem na tzw. Trakt Cesarski, spokojną ulicę prowadzącą malowniczą trasą wzdłuż brzegów Soły.


Traktem Cesarskim powróciłem na czerwony szlak, by przejść nim ostatni odcinek do centrum Węgierskiej Górki. Poniżej piękny nowoczesny most, którym szlak przekracza Sołę:


Ostatni fragment tej trasy to zdecydowanie najlepszej jakości szlak turystyczny jakim dotąd miałem okazję przejść w tych okolicach. Przebiega wygodnym chodnikiem przez piękny park, w którym tego dnia ze względu na wiosenną pogodę aktywnie spędzało czas mnóstwo rodzin z dziećmi. Gdyby tylko inne szlaki w Beskidach były tak wygodne i nowoczesne... Tylko że wtedy brakowałoby im tego niepowtarzalnego charakteru.

2 komentarze:

  1. Ha! Jakby zjeść dwa desery na raz a trzeci... pominąć :)

    Obydwa podejścia na Halę Radziechowską są przepiękne, zresztą ona sama także, ale najlepsze jest nieco dalej - na odcinku od Magurki Radziechowskiej do Wiślańskiej. Idzie się praktycznie po równym pięknym "gołym" grzbietem z widokami na Baranią i Skrzyczne i atmosferą godną Tybetu. Polecam, zresztą jakby co, to u mnie jest z tego i film i zdjęcia na Picasie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się, od Magurki Radziechowskiej do Wiślańskiej jest przepięknie. Akurat w dniu wycieczki opisanej w powyższym poście nie miałem czasu przejść tamtędy. Ale już tydzień później (o czym można przeczytać w mojej relacji z 9 marca), mając do dyspozycji więcej czasu, zrobiłem sobie dłuższą wycieczkę z Ostrego na Baranią Górę przez te dwie Magurki – było fantastycznie :)

    OdpowiedzUsuń