niedziela, 16 marca 2014

14.03 Hala Rycerzowa

Trasa: Soblówka – Hutyrowa – Hala Rycerzowa – Śliwkówka – Soblówka

Piątek miał być ostatnim dniem ładnej pogody, a do tego miałem mieć luźniejszy dzień w pracy (moi uczniowie pisali testy a ja musiałem tylko pilnować by nie ściągali ;) ) – stwierdziłem więc że nie ma innej opcji jak rano przed pracą wybrać się w góry. I mogłem sobie nawet pozwolić na wyjazd dalej od Bielska-Białej. Tak oto w ten cudowny słoneczny poranek trafiłem do Soblówki, wsi położonej na końcu świata w głębi Beskidu Żywieckiego. Byłem tu raz (patrz opis wycieczki z 30 stycznia) w warunkach zimowych – tym razem atmosfera była zupełnie inna. Mimo wczesnej pory dnia (8:30 rano) i roku było tak ciepło że od razu zdjąłem kurtkę, a okoliczne pola pachniały wiosną.

Trasę rozpocząłem na pętli autobusowej przy ślicznym drewnianym kościółku.


Miałem zamiar wejść na Halę Rycerzową, ogromną halę na zachód od Soblówki o której słyszałem same wspaniałe rzeczy :) Mój plan zakładał wejście na nią czarnym szlakiem a zejście żółtym. Na początkowym odcinku wycieczki jednak nie poszedłem od razu na południe czarnym szlakiem, tylko kawałek na zachód niebieskim a następnie na południe asfaltową drogą, podążającą równolegle do czarnego szlaku. Domyśliłem się że z tej drogi mogą być wspaniałe widoki. Najpierw minąłem niewielki cmentarz z piękną kapliczką stojącą kilkanaście metrów przed wejściem do niego:


I kolejna kapliczka:


Rzeczywiście wybór tej asfaltówki okazał się strzałem w dziesiątkę. Na niej z wszystkich stron otaczały mnie piękne panoramy. Na przykład na północ, na Soblówkę i na wzgórza Bryjówki, zdobyte podczas poprzedniej wizyty w tych okolicach:


Na wschód, na Smereków Wielki:



I na południe, na Świtkową – górę na granicy polsko-słowackiej:



Po kilkunastu minutach marszu asfaltówka połączyła się z czarnym szlakiem, a następnie przeszła w drogę gruntową. Jeszcze przez mniej więcej kilometr szedłem przez łąki, oglądając wokół siebie rozległe panoramy, po czym szlak zaczął stopniowo skręcać bardziej na zachód, wspinać się do góry i zagłębiać się w las. Wschodnie stoki Rycerzowej porastają lasy iglaste, które tego dnia były pełne zapachów rozwijającej się wiosny. Jedynie leżące gdzieniegdzie nieliczne płaty śniegu i lodu przypominały o trwającej jeszcze kalendarzowej zimie. Podejście okazało się dość łatwe i już w godzinę po rozpoczęciu wędrówki – o pół godziny szybciej niż przewidywała moja mapa – wyszedłem z lasu na Halę Rycerzową.

Atmosferę tego miejsca ciężko mi opisać słowami, musicie po prostu tam pójść :) Nie było tam ani jednej żywej duszy, ani jednego dźwięku, tylko spokój, idealny błękit nieba, pachnąca wiosna i widoki na wszystkie strony. Bardzo żałowałem, że musiałem wracać do pracy w Bielsku-Białej i że nie mogłem po prostu położyć się na Hali Rycerzowej na trawie i opalać się tam cały dzień. Miałem jednak wystarczająco czasu aby porobić zdjęcia w tym uroczym miejscu. Z północnej części hali, w której się znajdowałem, szczególnie wyróżnia się widok na Wielką Rycerzową, jeszcze całą w śniegu.


Jest też widok na Muńcuł.


A od strony wschodniej bezkres gór, niczym falujące morze...


Chwilę odpocząłem obok klimatycznego szałasu pasterskiego.


W końcu ruszyłem zielonym szlakiem na północny kraniec hali.


Idąc tam co chwila oglądałem się za siebie na panoramę idyllicznej Hali Rycerzowej, z ośnieżoną Wielką Rycerzową po jej lewej stronie i Małą Rycerzową po prawej:



Ciężko mi było opuścić Halę Rycerzową... Ale nie było innej opcji, musiałem. Wszedłem do lasu połączonymi szlakami zielonym i żółtym, a wkrótce potem na rozwidleniu szlaków poszedłem na prawo szlakiem żółtym. Ten odcinek nie oferował szczególnych widoków, ale był bardzo przyjemny, schodząc przez las najpierw szerszą drogą gruntową, a później węższą ścieżką wijącą się zakosami po stokach. Gdy zejście się skończyło szlak żółty spotkał się z niebieskim. Oba szlaki prowadzą w kierunku kościoła w Soblówce, ja jednak zdecydowałem się nie iść tamtędy gdyż widziałem że ta trasa w dalszym ciągu prowadzi przez las. Dużo ciekawszą opcją wydało mi się pójście ścieżką na wprost, gdyż patrząc na mapę widziałem że ta ścieżka zaraz wychodzi z lasu i pewnie będą widoki. Nie myliłem się – po paru minutach wyszedłem na łąkę i od razu miałem przed sobą sielankową panoramę z pasmem Lipowskiej w tle.



Po lewej stronie miałem grzbiet Muńcuła.


Ostatnie kilkanaście minut tej wycieczki było bardzo podobnych do pierwszych kilkunastu minut: wędrówka asfaltową drogą wśród łąk i wiejskich domów z fantastycznymi widokami z wszystkich stron. Panowała dookoła atmosfera spokoju, miałem wrażenie jakby w tej Soblówce czas płynął zupełnie inaczej. Wrażenie to potęgowały częste przydrożne kapliczki i krzyże, z których ten jest moim zdaniem najładniejszy:


Wycieczkę zakończyłem w tym samym miejscu co wycieczkę z 30 stycznia – na przystanku autobusowym Soblówka II. Bus do Żywca nadjechał już po paru minutach. Po takiej przedpołudniowej idylli, wrócić po południu do pracy było niełatwo...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz