środa, 30 czerwca 2021

18.06 Turbacz i Turbaczyk

Trasa: Turbacz - Czoło Turbacza - Turbaczyk - Zapały - Niedźwiedź - Potaczkowa - Potoczki - Mszana Dolna

Po zaledwie czterech godzinach snu wstałem około 4:30, aby - tak samo jak niemal równo rok temu, 26.06.2020 - obejrzeć wschód słońca na Turbaczu. Podobnie jak wtedy, było magicznie i przecudownie.


Pierwotnie planowałem już wtedy ruszyć w drogę, w dół do Mszany Dolnej, ale nie byłem w stanie - po prostu byłem zbyt zmęczony po zbyt krótkim śnie. Powróciłem do łóżka na kolejne dwie godziny i ostatecznie dopiero o 7:15 wyruszyłem ze schroniska. Nie byłem zbyt zadowolony z tego, bo to oznaczało że po pierwsze będę musiał trochę się spieszyć z zejściem aby zdążyć do pracy, a po drugie będę iść w sam środek dnia który zapowiadał się bardzo gorąco. Temperatura już była wyjątkowo wysoka jak na tą poranną porę. No trudno, nic na to nie poradzę, wszak sen jest najważniejszy.

Jakiekolwiek negatywne emocje szybko mi przeszły już po kilku minutach wędrówki. Jak się nie cieszyć wśród tak pięknych krajobrazów, jak na Hali Turbacz? Pierwszy raz szedłem tą halą i od razu mnie ujęła.


Szałasowy ołtarz na Hali Turbacz:


A tu nieco o historii tego miejsca:


Kolejna panorama z tej widokowej hali:


Następnie wszedłem na porośniętą krzakami jagód polanę na Czole Turbacza...


...z której rozpościerały się kolejne piękne widoki.


A potem na dłużej odpocząłem od widoków, bo zielony szlak, na który się skierowałem, przebiegał przez dłuższy czas przez gęsto zalesiony, ale piękny obszar. Podobała mi się dzikość tego szlaku - wyraźnie da się odczuć, że jest mniej popularny. A tymczasem ów szlak poprowadził mnie do miejsca, który był dla mnie chyba największym odkryciem podczas całego tego sześciodniowego pobytu w Gorcach: Turbaczyk. Może jest to, jak nazwa wskazuje, taki "mini-Turbacz", o 232 metry niższy od tego popularnego szczytu, a jednak moim zdaniem widoki z niego są jeszcze piękniejsze. Można z niego podziwiać panoramy na praktycznie cały Beskid Wyspowy! A w ten słoneczny piątkowy poranek miałem te panoramy wyłącznie dla siebie: podczas zejścia zielonym szlakiem przez obszar Gorczańskiego Parku Narodowego nie napotkałem po drodze ani jednej żywej duszy.





Także bardzo, bardzo gorąco polecam wszystkim wycieczkę na Turbaczyk! Ogólnie polecam zielony szlak również dlatego, że jego bardziej "cywilizowana" część - czyli od obrzeży Gorczańskiego Parku Narodowego do Niedźwiedzia przez przysiółki Zapały, Zagronie i Podgronie - również jest niezwykle malownicza. Owszem, mija się sporo zabudowań i owszem, idzie się bardzo długo po asfalcie, ale widoki - po prostu palce lizać!






Coraz rzadszy widok w dzisiejszych czasach: rolnik używający tradycyjnej kosy.


Ciekawym obiektem na trasie, któremu niestety mi zabrakło czasu na odwiedzenie, jest zabytkowa Willa Orkanówka z 1906 roku, w której mieści się Muzeum Biograficzne Władysława Orkana.


Zamieszczę jeszcze dwie fotki ze stogami siana, bo to był szczególnie często pojawiający się motyw na tym szlaku :)



W Niedźwiedziu zostałem przywitany przez - a jakże - niedźwiedzia ;)


Po postoju na lody oraz zaopatrzenie się w dalszy prowiant w lokalnym warzywniaku, udałem się odcinkiem asfaltowym w kierunku budynku dyrekcji Gorczańskiego Parku Narodowego. Po drodze moją uwagę zwróciła ładna rzeźba:


Gdy dotarłem pod budynek dyrekcji GPN, zastałem tam również śliczny mały park.



Następnie szlak opuścił zabudowania Niedźwiedzia i rozpoczął podejście po wschodnich stokach góry Chabówka. Choć niezbyt strome, to podejście wycisnęło ze mnie siódme poty, bo było już naprawdę bardzo gorąco, a do tego skumulowało się u mnie zmęczenie po dotychczas przebytej trasie oraz bardzo długiej trasie z poprzedniego dnia, spotęgowane przez ciężki plecak (w którym miałem m.in. laptopa, potrzebnego mi do pracy zdalnej tego popołudnia). Jakoś się dogramoliłem do skrzyżowania z czarnym szlakiem, którym skręciłem na górę Potaczkowa (746 m n.p.m.). Czarny szlak był tragicznie oznakowany, ale za to niezwykle widokowy. Z łąk, którymi prowadził, roztaczały się panoramy na wszystkie strony.



Na szczycie Potaczkowej zastałem metalowy krzyż, nieco przypominający ten na Giewoncie, oraz - po raz pierwszy tego dnia! - innych turystów.


Musiałem niemało się natrudzić, aby odnaleźć właściwe zejście szlaku z Potaczkowej (praktycznie w ogóle nie było oznakowań). To błądzenie, wraz z upałem i coraz większym zmęczeniem, chwilowo wprawiło mnie w zły humor, ale na szczęście prędko mi przeszło. Nie mogłem nie cieszyć się wędrówką przez tak piękne okolice.


Szlak poprowadził mnie przez osadę Potoczki, gdzie jego oznakowanie było nieco lepsze. W Potoczkach szczególnie spodobała mi się kapliczka przy szlaku oraz mural z koniem.



Ostatni odcinek czarnego szlaku do Mszany Dolnej wiódł głównie przez łąki, sprowadzając mnie do miasta bardzo łagodnie. Niestety znów było kiepsko z oznakowaniem, ale za to widoki po obu stronach na Beskid Wyspowy (m.in. Luboń Wielki i Szczebel) były kapitalne.




Krótko po 15:00, w apogeum upału podczas najgorętszego dnia od początku tego roku, dotarłem do Mszany Dolnej, ledwo żywy ze zmęczenia ale zachwycony piękną trasą. Musiałem od razu łapać busa do Szczawnicy, żeby zdążyć zameldować się tam w pensjonacie i rozpocząć tam pracę zdalną. Zapuszczałem się w zupełnie nieznane mi rejony... przez całą drogę podziwiałem piękne widoki na Gorce i Beskid Wyspowy, a na koniec również na Pieniny. Najpiękniejszy był odcinek pomiędzy Zabrzeżem i Krościenkiem, wzdłuż Dunajca. W Szczawnicy miałem drobne problemy ze znalezieniem pensjonatu, ponieważ wejście do niego znajdowało się... z tyłu sklepu obuwniczego :D Ale zameldowałem się w porę do pracy, a po jej zakończeniu od razu położyłem się spać, żeby móc następnego dnia wstać wcześnie rano i wykorzystać czas przed nadejściem upału na poznawanie Szczawnicy i okolicznych gór :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz