poniedziałek, 28 czerwca 2021

03.06 "Ósemka" na Mędralową

Trasa: Koszarawa Bystra - Przełęcz Klekociny - Mylne Młaki - Magurka - Mędralowa - Tabakowe Siodło - Jałowcowe Siodło - Hala Czarnego - Fickowe Rozstaje - Tabakowe Siodło - Mędralowa - Mała Mędralowa - Mrowców - Miziowy Groń - Przyborów

Ostatni dzień mojego trzydniowego pobytu w Beskidach przypadał w święto Bożego Ciała, kiedy większość moich znajomych w Bielsku-Białej, z którymi dawniej pracowałem, miała wolne. Obowiązkowo więc musieliśmy się umówić na wycieczkę w góry po latach :) (No dobra, może nie po latach, tylko dokładniej po roku, bo ostatnio byłem z nimi na Pilsku 1 sierpnia rok temu - ale po tej ciężkiej pandemicznej zimie uczucie było takie jakbyśmy nie widzieli się latami.) Ostatecznie spędziłem tego dnia ponad 12 godzin w górach! Pierwsza część trasy (z Koszarawy na Mędralową) była ze wspomnianą wyżej ekipą znajomych, potem zrobiłem samodzielnie małą "ósemkę" m.in. przez Babiogórski Park Narodowy i Słowację, zaliczając przy okazji "brakujący" odcinek Głównego Szlaku Beskidzkiego przez Halę Czarnego, a na koniec wróciłem na Mędralową, spotkałem się tam z inną znajomą i zeszliśmy razem do Przyborowa. Cudowny dzień z idealną pogodą i wspaniałym towarzystwem! I o ile poprzedniego dnia mocno cierpiałem kondycyjnie, o tyle tego dnia przeszedłem znacznie dłuższą trasę bez większych problemów, tylko z jednym króciutkim "kryzysikiem". Cieszyłem się bardzo, że ewidentnie zaczynała powracać moja kondycja.

Ekipa z Bielska-Białej odebrała mnie spod agroturystyki Zielona Zagroda w Przyborowie (którą jeszcze raz, jak w poprzednim wpisie, bardzo polecam) i pojechaliśmy autem na pętlę autobusową Koszarawa Bystra. Z racji święta żadne autobusy tam tego dnia nie zajeżdżały, więc spokojnie mogliśmy tam zaparkować. Następnie weszliśmy asfaltową dróżką na Przełęcz Klekociny, gdzie okazało się że znacznie więcej samochodów zaparkowało właśnie tam. Gdybyśmy zrobili podobnie to zaoszczędzilibyśmy sobie pół godziny podejścia, ale cóż, nikt z nas nie wiedział że tam można zaparkować. Ale nie przejmowaliśmy się tym zbytnio. Cieszyliśmy się po prostu możliwością spędzenia czasu razem, w górach. I pięknymi widokami - pierwsze pojawiły się właśnie na tej przełęczy.


Ledwo weszliśmy na przełęcz, a już zaczęliśmy z niej schodzić... Plan był taki, aby przejść ścieżką dydaktyczną do Mylnych Młaków, inaczej zwanych Halą Barankową. Początkowo schodziliśmy szutrową drogą, później mieliśmy skręcić w prawo na mniejszą ścieżkę ale ją przegapiliśmy, więc ostatecznie zeszliśmy jeszcze niżej, do czarnego szlaku na obrzeżach Zawoi Wełczy, i dopiero nim weszliśmy na Halę Barankową. Byłem tam trzeci raz, i niestety za trzecim razem nie udało mi się zlokalizować tamtejszej bacówki, o której słyszałem że ponoć sprzedaje wyśmienite oscypki. Szkoda! Powiedzenie "do trzech razy sztuka" nie sprawdziło się w tym przypadku, ale za to sprawdziło się w innym aspekcie. Przy poprzednich dwóch wizytach (14 lipca i 9 września 2019) byłem tam przy pochmurnej, burzowej pogodzie, za to tym razem w pełnym słońcu mogłem w końcu podziwiać bez przeszkód widoki z hali na Babią Górę i Policę.



Jeszcze lepszy widok na Babią Górę był z żółtego szlaku, którym następnie podchodziliśmy na Magurkę i Halę Kamińskiego. Zaliczałem ten szlak pierwszy raz i mogę go polecić: malowniczy, dziki i bardzo spokojny.


Na Magurce, jak zawsze, było przepięknie. Moi towarzysze byli na tej górze pierwszy raz i byli zachwyceni widokami. Spędziliśmy dłuższy czas tam opalając się i delektując się nimi.


Potem przeszliśmy szybko i sprawnie na Mędralową, gdzie zaliczyliśmy kolejny dłuższy postój. Ależ się cieszyłem z powrotu na tą górę - nie było mnie tam od 6 lat! Oczywiście od razu rzuciła mi się w oczy klimatyczna chatka, którą dobrze pamiętałem z poprzednich wizyt na Mędralowej.


Wreszcie przyszedł czas rozłąki - moi sympatyczny towarzysze wędrówki musieli wracać najkrótszą drogą do auta w Koszarawie Bystrej, natomiast ja miałem jeszcze wiele wędrowania przed sobą. Poszedłem szlakiem granicznym aż do rozwidlenia, na którym niebieski szlak odbija na prawo na Małą Babią Górę, a czerwony szlak na lewo przez Halę Czarnego na Fickowe Rozstaje. To właśnie ten króciutki odcinek Głównego Szlaku Beskidzkiego szczególnie chciałem zaliczyć w ramach uzupełniania "brakujących" odcinków przed poważniejszą wyprawą na wschodnią połowę tego szlaku nadchodzącego lata. Odcinek przez Halę Czarnego może i był krótki, ale z takimi klimatami za które szczególnie uwielbiam tą część Beskidu Żywieckiego: dzikość, gęsty las świerkowy i całe mnóstwo krzaków jagód. Szkoda że to nie był sezon na te owoce!


Na Fickowych Rozstajach opuściłem Główny Szlak Beskidzki i skręciłem w lewo na żółty szlak. W ramach tej "ósemki" miałem zejść nim do Zawoi Czatoży, a potem wrócić czarnym szlakiem na Tabakowe Siodło. Trochę dużo schodzenia i podchodzenia... ale udało mi się bardzo zaoszczędzić na czasie i dystansie dzięki temu, że w połowie zejścia do Czatoży zastałem bardzo wyraźną leśną dróżkę, którą poszedłem na skróty do czarnego szlaku. To odbicie od szlaku znajduje się koło tzw. "Grubej Jodły".


Droga była tak wyraźna i szeroka że naprawdę niemożliwe by było aby się na niej zgubić.


Babia Góra widziana z czarnego szlaku na Tabakowe Siodło:


Po powrocie na Tabakowe Siodło nastąpiła wiekopomna chwila: po raz pierwszy od sierpnia 2020 rozpocząłem "zagraniczne wakacje" :) Oczywiście żartuję, ten egzotyczny zagraniczny wyjazd trwał niecałe 45 minut, czyli tyle ile zajmowało przejście żółtym szlakiem przez teren Słowacji od Tabakowego Siodła do okolic Przełęczy Głuchaczki. Tak naprawdę to nie do końca legalnie wszedłem na słowacką ziemię, bo według ówczesnych tamtejszych przepisów (które zmieniają się co chwila i z którymi jest straszny chaos) wolno było przekraczać granicę dopiero 14 dni po zaszczepieniu drugą dawką szczepionki przeciwko Covid, a ja byłem zaledwie 6 dni po drugiej dawce ;) Ale nikt mnie na Słowacji nie legitymował, w ogóle na tym odcinku nikogo nie spotkałem, i bez najmniejszych problemów powróciłem na teren Polski nieco powyżej Przełęczy Głuchaczki. Stamtąd zacząłem się wspinać czerwonym szlakiem na Mędralową, wchodząc na nią po raz drugi tego dnia. To właśnie na tym odcinku przeszedłem jedyny, malutki "kryzysik", ponieważ to podejście jest dość strome i bardzo się dłużyło. Ale warto było odrobinę przecierpieć, bo gdy zaszedłem na Mędralową było tam cudownie, jeszcze piękniej niż kilka godzin wcześniej! Wieczorne światło (była już prawie 18:00) sprawiało, że okolica prezentowała się wyjątkowo bajecznie.



Jak widać na powyższych zdjęciach, ktoś rozstawił namiot na polanie na Mędralowej, aby spędzić tam noc. Świetny pomysł - też bym chętnie tak zrobił!

Na Mędralowej czekała na mnie kolejna tego dnia towarzyszka wędrówki, z którą nie widziałem się od prawie dwóch lat. Wspaniale było nareszcie się z nią zobaczyć i nadrobić zaległości! Po dłuższym odpoczynku, ruszyliśmy razem w dół do Przyborowa, gdzie koleżanka miała zaparkowany samochód właśnie pod tą agroturystyką, gdzie spędziłem poprzednią noc. Ten zielony szlak zawsze mi się bardzo podobał, a tego słonecznego wieczoru wyglądał pięknie jak nigdy.






Na odcinku pod Małą Mędralową wspominałem, jak niemal równo 7 lat wcześniej, 31.05.2014, szedłem tą częścią szlaku niczym po pobojowisku, po całej masie powalonych przez wichurę drzew. Na szczęście tym razem takiego "toru przeszkód" nie było, a las z tego co widziałem całkiem ładnie odrasta. Do końca trasy szło się wygodnie i przyjemnie. Dotarliśmy do Przyborowa o zmroku, gdy powietrze zrobiło się bardzo zimne po zajściu słońca za góry. Szybko wpakowaliśmy się do samochodu i pojechaliśmy do Bielska-Białej... do mojego ukochanego miasta, którego niegdyś byłem mieszkańcem. Z pewnym rozrzewnieniem spacerowałem później tego wieczoru po Starym Mieście, odwiedzając znajome zakątki. Następnego ranka niestety musiałem wrócić do Warszawy do pracy... ale to tylko kwestia czasu, aż znów odwiedzę Bielsko-Białą i piękne Podbeskidzie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz