czwartek, 28 lutego 2019

24.02 Groń Jana Pawła II

Trasa: Jaszczurowa - Suszyce - Jaszczurowska Góra - Magurka Ponikiewska - Groń Jana Pawła II - Jaworzyna - Krzeszów Dolny - Kuków

Wycieczka na Groń Jana Pawła II w minioną niedzielę miała dla mnie absolutnie wyjątkowe znaczenie. Ostatnio tam byłem 27 kwietnia 2014 roku, czyli... w dniu kanonizacji św. Jana Pawła II. A teraz nieprzypadkowo wybrałem termin powrotu na tą górę. W poprzednią niedzielę, 17 lutego, o godzinie 12:00 miało miejsce szczególne dla mnie zdarzenie, a mianowicie uczestniczyłem w modlitwie Anioł Pański odprawianej na Placu św. Piotra na Watykanie przez papieża Franciszka. Przede wszystkim jako dziękczynienie za łaski, które wtedy doznałem, postanowiłem równo o tej samej godzinie rozpocząć swoistą pielgrzymkę na górę nazwaną imieniem naszego polskiego papieża, na górę szczególnie bliską jego sercu.

Rozpocząłem w Jaszczurowej, na przystanku Jamnik - tuż przy brzegu sztucznego jeziora, jakie niedawno zostało tam utworzone. Widoki nad jego brzegami są śliczne.



Ruszyłem w górę zielonym szlakiem. Z góry jezioro i otaczające je wzgórza prezentowały się jeszcze piękniej.




Byłem zaskoczony, że na szlaku praktycznie w ogóle nie ma śniegu. W końcu gdy wyjechałem do Włoch góry były przykryte mnóstwem białego puchu, a teraz po moim powrocie tak jakby wyparował. Takie bezśnieżne krajobrazy towarzyszyły mi aż do skrzyżowania z żółtym szlakiem na Magurce Ponikiewskiej.




Śnieg pojawił się dopiero na ostatnim odcinku do Gronia Jana Pawła II, a do schroniska dotarłem już w zimowej scenerii.


Zanim jednak wszedłem do środka na obiad, udałem się kawałek wyżej, do sanktuarium, na chwilę modlitwy. Przypominałem sobie moją wizytę tam przed pięcioma laty: niesamowita tęcza na niebie przy rozpoczęciu mszy, rozpalony ogień, wspólne śpiewanie "Barki"... I czułem przede wszystkim ogromną wdzięczność - dosłownie za wszystko :)


Przypatrzyłem się panoramie spod sanktuarium - ograniczonej, lecz ładnej.


Pora była zejść na obiad do schroniska. Darzę ten obiekt szczególnym sentymentem, ponieważ to pierwsze schronisko, w którym nocowałem w polskich górach - i do dziś dnia jedyne beskidzkie schronisko w jakim dane mi było przenocować. Tego niedzielnego popołudnia było tam dość spokojnie. Zjadłem smaczny i przede wszystkim duży obiad, a potem już niestety był czas zbierać się do zejścia w dół i żegnać się z schroniskiem...


Schodziłem czerwonym szlakiem w kierunku Krzeszowa. O ile po wschodniej stronie Gronia Jana Pawła II było tak zaskakująco mało śniegu, o tyle po południowej stronie zaskoczyła mnie jego obecność na praktycznie całej długości szlaku, aż do samych podnóży gór. A miejscami także na trasie pojawiał się lód w dużych ilościach, po którym szło się tragicznie...


Widokowo ten szlak też nie wyróżniał się niczym specjalnym, więc akurat tego zejścia z gór nie będę jakoś szczególnie wspominać. Trochę ciekawiej zrobiło się dopiero bliżej Krzeszowa, gdy szlak przemierzył kilka polan z ładnymi widokami - na pierwszej z nich widać było nawet Babią Górę.



Lód na trasie zmuszał mnie do wolniejszego posuwania się, i to o tyle wolniej że przyszedł moment, w którym zacząłem realnie obawiać się, że nie tylko nie zdążę zejść z gór przed zmrokiem, ale nawet nie zdążę na ostatniego busa z Kukowa do Bielska-Białej (kilka minut po 18:00). Przyspieszyłem kroku jak tylko mogłem, a wyszedłszy z lasu po południowej stronie Palusowej Góry, opuściłem szlak i zamiast iść nim dalej do Krzeszowa Górnego, poszedłem na skróty przez łąki do Krzeszowa Dolnego, znajdującego się bliżej Kukowa. Ta decyzja chyba uratowała wycieczkę, ponieważ dzięki temu skrótowi dotarłem do "cywilizacji" (czyli drogi z Krzeszowa Dolnego do Kukowa) akurat wtedy, gdy zaczęło się ściemniać. Mogłem odetchnąć z ulgą, że nie muszę chodzić po górach po ciemku i zdążę na mój transport powrotny.

Ze względu na mój pośpiech oraz słabe światło przed zmrokiem, odcinek pozaszlakowy na obrzeżach Kukowa jest raczej słabo udokumentowany, ale mimo wszystko udało mi się wykonać parę fotek.



Może to zejście z Gronia Jana Pawła II nie należało do najcudowniejszych, ale ogólnie wycieczkę zaliczam jak najbardziej na plus. No i trzeba przyznać, że spacer po pięknych Beskidach to był najlepszy sposób z możliwych na zaaklimatyzowanie się z powrotem w zimowej Polsce po 10-dniowym pobycie w słonecznej Italii :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz