wtorek, 12 lutego 2019

07.02 Klimczok między kolejkami

Trasa: Szyndzielnia - Klimczok - Siodło Pod Klimczokiem  - Podmagórskie - Szczyrk Kolejka 

Motywację do tego, aby w czwartkowe przedpołudnie przed pracą przejść po raz chyba setny trasę z Szyndzielni przez Klimczok do Szczyrku dała mi dwójka moich znajomych, którzy wkrótce wyprowadzają się z Bielska-Białej, a jeszcze nigdy nie byli na legendarnym Klimczoku. Wstyd by było opuścić Podbeskidzie, nie zobaczywszy go! Stąd też wspólnie wjechaliśmy kolejką na Szyndzielnię i przeszliśmy na Klimczok, po czym ja zszedłem do Szczyrku, a oni wrócili na Szyndzielnię.

Widok na Bielsko-Białą z Szyndzielni - niestety sporo nad miastem smogu...


Uroczy piesek moich towarzyszy, suczka o nazwie Neva, towarzyszyła nam podczas tej wyprawy. To był jej trzeci raz w polskich górach - wcześniej była z nami 4 listopada na Wielkiej Raczy, a także 20 października była z nami w Zakopanem - myślę że to się liczy ;) Tym razem było znacznie zimniej niż wtedy, więc szczelnie ją opatuliliśmy, aby było jej cieplutko :)



Myślałem, że to będzie wędrówka na Klimczok jak każda inna. Nic bardzie mylnego. Widoczność w miniony czwartek była absolutnie fenomenalna. A to wszystko dzięki silnej inwersji, która zawsze sprzyja dalekim widokom - tego dnia było zdecydowanie cieplej w górach niż pod nimi. Kilkadziesiąt razy byłem w okolicach Szyndzielni i Klimczoka, ale nigdy, przenigdy nie było widać tak daleko. Oprócz tradycyjnego widoku na Skrzyczne, widać było Pilsko i Babią Górę wyraźnie jak nigdy, Tatry również jak na dłoni, a także nawet tak odległe pasma górskie jak Gorce czy Mała Fatra. Nawet w jednym momencie po zachodniej stronie widzieliśmy zarysy jakichś bardzo dalekich, zabielonych szczytów: czyżby należały do Sudetów??? Aż wierzyć się nie chce... Z każdym kolejnym krokiem szczęka opadała mi coraz bardzie. Ależ idealny dzień Neva i jej opiekunowie wybrali na pierwsze spotkanie z Klimczokiem! Nie będę więcej pisać, bo zdjęcia mówią same za siebie.









Na zejściu niebieskim szlakiem do Szczyrku miejscami zrobiło się niezłe lodowisko. Nagłe ocieplenie zrobiło swoje… 


Zamiast kończyć jak zwykle na przystanku Szczyrk Remiza, poszedłem dalej szosą do kolejnego przystanku, Szczyrk Kolejka. Chciałem przed powrotem do Bielska-Białej jeszcze skorzystać z okazji, aby wjechać kolejką na Skrzyczne i obejrzeć panoramy stamtąd, które przy takiej wyjątkowej widoczności na pewno byłyby genialne. Niestety aby dostać się do kolejki musiałem przeczekać w tak dużym tłumie narciarzy, że zorientowałem się, iż po prostu nie zdążę wjechać na samo Skrzyczne i wrócić na czas do pracy. Musiałem więc zadowolić się wjazdem tylko na Halę Jaworzyna. Ale i tak było warto!



O tym, jaka była niesamowita widoczność tego dnia, niech świadczy to, że z Hali Jaworzyna wyraźnie widać było zabudowania Bielska-Białej!


Aż żal było potem wracać do pracy. Takie dni w górach to prawdziwe perełki!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz