wtorek, 12 lutego 2019

08.02 Żar na zimowo

Trasa: Żar -Wawakowo – Rusinowo – Porąbka

Rozpoczęcie ferii zimowych, które dla mnie zaczęły się w piątek już o 9 rano, postanowiłem uczcić wycieczką na Żar. Pozostał mi wciąż jeden szlak z tego szczytu do zaliczenia: nowy, bo powstały dopiero w ubiegłym roku, o kolorze czarnym, do Kozubnika. Jego przebieg jest nieco inny od dawnej ścieżki dydaktycznej, którą wchodziłem na Żar dnia 25.04.2014: zamiast iść w prostej linii z Kozubnika na szczyt, prowadzi przez osadę Wawakowo i trawersuje Żar od zachodu, a następnie nieco poniżej szczytu dołącza do szlaku czerwonego.

Postanowiłem wjechać na Żar kolejką, a zejść nowym szlakiem. Była cudowna, słoneczna pogoda (kolejny raz w tym tygodniu) gdy kilka minut po 15:00 stanąłem na szczycie Żaru. Byłem już raz na tej górze zimą (niemal równiutko rok temu), ale tym razem warunki były nieporównywalnie lepsze do podziwiania pięknych zimowych widoków. Do tego było dość spokojnie: narciarzy, może ze względu na powszedni termin, wcale nie było na stoku tak wielu.







Zejście czerwonym szlakiem okazało się niestety niezbyt przyjemne. Ocieplenie w ostatnich dniach sprawiło, że na szlaku zrobiło się bardzo ślisko, a jego nachylenie na tym odcinku jest dość strome, więc jak nietrudno się domyśleć, schodziło się ciężko. Zmiana koloru szlaku z czerwonego na czarny był dla mnie ulgą, ponieważ czarny szlak był znacznie łagodniejszy, a do tego słabiej przetarty i przez to mniej wyślizgany, więc było na nim więcej przyjemnego brodzenia w śniegu zamiast ślizgania się po lodzie.

Pod względem widoków czarny szlak nie wyróżniał się niczym specjalnym, prowadząc prawie w całości przez las. Najciekawszą rzeczą na nim była stara chatka w pobliżu skrzyżowania z czerwonym szlakiem. Przysypana śniegiem i raczej opuszczona, w obliczu nadchodzącego zmroku troszeczkę wiało od niej grozą...


Po upływie mniej więcej pół godziny wyszedłem z lasu na obrzeżach Kozubnika, gdzie szybko zapadały ciemności ponieważ masyw Hrobaczej Łąki przykrył zachodzące słońce.


Zamiast od razu zejść do pętli autobusowej w Kozubniku, postanowiłem jeszcze troszeczkę przejść się po okolicy. Tak więc w Wawakowie skręciłem w lewo i doszedłem ulicą Kapitańską do Rusinowa, a następnie ulicą Kasztanową przeszedłem przez wzgórze oferujące bardzo malownicze widoki i zszedłem do następnego przystanku autobusowego (tego samego, na którym zakończyłem wycieczkę 27 maja ubiegłego roku). Jak wspomniałem, widoki z ulicy Kasztanowej na Żar, Kiczerę i okolice były naprawdę ładne i szkoda tylko, że nie oglądałem ich przy trochę lepszym świetle.




Czym byłaby wycieczka w Beskidy (a szczególnie w Beskid Mały, który wyjątkowo w nie obfituje) bez zdjęcia kapliczki? :)


Podsumowując, nie było to może moje najbardziej ekscytujące zejście z Żaru, ale dla cudownych widoków z szczytu w zimowej scenerii po stokroć warto było tam się wybrać, a wszystkim udającym się na ten nowy czarny szlak bardzo polecam, aby zrobić tak jak ja i zrobić sobie jeszcze małą rundkę po malowniczych okolicach Kozubnika :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz