wtorek, 12 lutego 2019

10.02 Z Łodygowic Górnych na Magurkę Wilkowicką

Trasa: Łodygowice Górne – Groniczek – Magurka Wilkowicka – Rogacz – Mikuszowice Stalownik

Sześciodniową serię wycieczek po skąpanych ostatnio w słońcu Beskidach zakończyłem wspaniałą wyprawą na Magurkę Wilkowicką. Razem z kilkoma znajomymi wybraliśmy podobną trasę do tej, którą pierwszy raz wchodziłem na ten szczyt 13.10.2013, czyli czarnym szlakiem od strony południowej, z tą tylko różnicą że zaczęliśmy w Łodygowicach Górnych zamiast w Wilkowicach. Chyba jest to najmniej popularna trasa dojściowa na Magurkę Wilkowicką, o czym świadczy chociażby to, że o ile na szczycie było ludzi pełno niczym w ulu, o tyle czarny szlak mieliśmy w całości dla siebie. Aż dziwne, bo moim zdaniem jest to (po moim ulubionym szlaku z Stalownika z Mikuszowicach) drugi naładniejszy szlak na tą górę, zalesiony ale z licznymi pięknymi punktami widokowymi. Dobrze było teraz przypomnieć tą magię, którą ten szlak tak mnie zachwycił na samym początku mojej przygody z Beskidami jesienią 2013 roku.

Z stacji kolejowej w Łodygowicach Górnych ruszyliśmy ulicą Piłsudskiego, a następnie skręciliśmy w ulicę Muzyków. Przedłużeniem tej ulicy jest droga gruntowa, którą mieliśmy zamiar wejść na górę Groniczek (571 m n.p.m.), a następnie dołączyć do czarnego szlaku. Nie musiałem się obawiać o to, czy się nie zgubimy wędrując tak poza szlakiem, ponieważ jednym z moich towarzyszy był mieszkaniec Łodygowic który znał wszystkie tamtejsze ścieżki doskonale :) I rzeczywiście, kierując się cały czas w linii mniej więcej prostej przed siebie można bez problemów dojść do czarnego szlaku.

Na początku, zanim weszliśmy do lasu, maszerowaliśmy przez rozległe łąki i mieliśmy za sobą piękne widoki w stronę Skrzycznego (po lewej) i Klimczoka (po prawej). To właśnie panorama tych dwóch gór miała nam towarzyszyć przez większość trasy.


W Beskidach jest tyle kapliczek, że można na nie natrafić nie tylko na szlakach – poza nimi także.


Po wejściu do lasu szliśmy do góry bardzo przyjemnym podejściem, dnem niewielkiego wąwozu.


Im bardziej zbliżaliśmy się do czarnego szlaku, tym bardziej przybywało na naszej drodze śniegu...


No a teraz kilka fotek z wspomnianych punktów widokowych na czarnym szlaku. Naprawdę ślicznie na nim jest. W pierwszym z tych punktów nawet widać było Jezioro Żywieckie.





Pustki na szlaku zakończyły się, gdy na ostatnim odcinku przed szczytem dołączyliśmy do niebieskiego szlaku z Czupla. Jest to popularna trasa wśród narciarzy, których minęliśmy na tym odcinku sporo. Wciąż jednak wędrowało się nam bardzo przyjemnie, a na szczycie oczywiście znów zrobiło się bardzo widokowo.



Mieliśmy ochotę zatrzymać się w schronisku na dłużej i zjeść tam większy posiłek, ale skutecznie nas zniechęciły tłumy na jadalni i długie kolejki, a co wiązałoby się z tym długi czas oczekiwania na jedzenie. W związku z tym zaprzestaliśmy jedynie na piwku, do którego kupiliśmy sobie po „cynamonce”, która jest chyba nowością na menu na Magurce Wilkowickiej. Była przepyszna! :) Potem ruszyliśmy w dalszą drogę. Schodziliśmy moją ukochaną trasą, czyli przez chatkę studencką pod Rogaczem do Stalownika, ponieważ niektórzy z moich towarzyszy jeszcze tym szlakiem nie szli i koniecznie chciałem go im pokazać. Widoków z tej trasy chyba nie muszę przedstawiać, ponieważ pojawiały się na łamach tego bloga wiele razy. Ale jeszcze nigdy nie miałem okazji ich oglądać w warunkach zimowych przy jednoczesnej tak pięknej pogodzie.





Takiego „drogowskazu” przy chatce studenckiej nie przypominam sobie wcześniej... Miłym akcentem dla mnie była zwłaszcza obecność na nim Rzymu, do którego będę się kierował po raz pierwszy w życiu w najbliższą niedzielę :)


Od chatki studenckiej w dół było praktycznie bezśnieżnie, co mnie bardzo ucieszyło, ponieważ obawiałem się że będziemy musieli schodzić tą dość stromą trasą po śniegu albo nawet lodzie. Bez najmniejszych problemów doszliśmy do końca naszej trasy, na pętli autobusowej Mikuszowice Stalownik. Tym samym rozpocząłem nieco dłuższą przerwę od polskich gór, ponieważ przez kolejne dwa tygodnie mam wolne od pracy z okazji ferii zimowych i czekają mnie w tym czasie Włochy :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz