środa, 12 grudnia 2018

08.12 Pętla na Krawców Wierch

Trasa: Przełęcz Glinka - Novot - Jaworzyna - Krawców Wierch - Jaworzyna - Przełęcz Glinka

Miał być cały weekend w Tatrach, ale ostatecznie spędziłem tam tylko niedzielę, a w sobotę załatwiałem rozmaite sprawy w Bielsku-Białej. Udało mi się jednak dzięki uprzejmości kolegi z pracy, który podwiózł mnie oraz jeszcze jedną koleżankę autem, również wyskoczyć na kilka godzin w Beskidy. I to w najbardziej odludne, najdziksze rejony Beskidu Żywieckiego, gdzie po prostu nie ma czegoś takiego jak nieudana wyprawa. I podczas tej wycieczki zakochałem się w tych okolicach jeszcze bardziej :)

Gdy nasza trzyosobowa ekipa wysiadła z auta na Przełęczy Glinka, od razu uderzyło nas to, jak zupełnie inne jest tam powietrze. Teraz właśnie, w grudniu, sezon na smog w Bielsku-Białej i innych miastach Śląska rozkręcił się na dobre, natomiast na granicy polsko-słowackiej w Beskidzie Żywieckim, z dala od wszelakich ośrodków miejskich, powietrze jest po stokroć czystsze. Wchłanialiśmy je niczym nektar.

I nie tylko powietrze było na takiej wycieczce takie wspaniałe, ale również to, że po prostu w ogóle nie było w górach żadnych ludzi. Oprócz kilku turystów, których spotkaliśmy w bacówce na Krawcowym Wierchu, nie było na szlakach żywej duszy. I to też ogromnie nam się spodobało, bo naprawdę mieliśmy góry wyłącznie dla siebie. 

Rozpoczęliśmy od zejścia z Przełęczy Glinka do miejscowości Novot. Zamiast iść cały czas asfaltową szosą, skręciliśmy na równoległą do niej leśną dróżkę, która sprowadza do Novotu zakosami, wśród głuchych leśnych ostępów.


Na obrzeżach Novotu powróciliśmy na chwilkę na szosę, a następnie skręciliśmy w lewo na niewielką asfaltową drogę, która poprowadziła nas w górę, oferując widoki na Maly Kopec.


Wkrótce dotarliśmy do skrzyżowania, gdzie skręciliśmy w lewo na tą samą polną drogę, którą 22 kwietnia schodziłem z inną ekipą z Krawcowego Wierchu do wieży widokowej na górze Modlovy Vrch. Tym razem mieliśmy podchodzić na Krawców Wierch tą trasą. W porównaniu z tamtym kwietniowym dniem było na niebie znacznie więcej chmur, o widokach na Tatry można było jedynie pomarzyć, lecz i tak było pięknie.




Zapuściliśmy się w gęsty, mroczny las, którym doszliśmy do granicy z Polską i do niebieskiego szlaku, którym poszliśmy na sam szczyt Krawcowego Wierchu (1084 m n.p.m.). To był bez wątpienia punkt kulminacyjny naszej wycieczki. Znaleźliśmy się na rozległej Hali Krawcula, na której byliśmy jedynymi poruszającymi się istotami, a poza tym był tylko hulający wiatr i morze beskidzkich szczytów dookoła. Może panorama z Krawcowego Wierchu nie jest najwybitniejszą z całych Beskidów, ale myślę że nie jest wiele szczytów na których można poczuć aż taką swobodę i oderwanie od cywilizacji - której poza tym jedynym budynkiem bacówki na hali naprawdę nie widać na około śladu.



Udaliśmy się do bacówki na grzańca i na bigos, który robią naprawdę przepyszny - tak jakby pikantniejszy niż normalnie. Jedliśmy i piliśmy w wyjątkowym klimacie, bo w środku nie paliło się żadne światło i w jadalni panował półmrok. To naprawdę potęgowało poczucie, że jesteśmy prawie zupełnie sami w dzikich, odległych górach bardzo daleko od jakiejkolwiek innej cywilizacji. A jakby tak spędzić w tej klimatycznej bacówce noc... Trochę żałowaliśmy, że nie wpadliśmy przedtem na taki pomysł. Ale cóż zrobić, było już po 15:00 a trzeba było przed zmrokiem wrócić do auta na Przełęczy Glinka. Niechętnie opuściliśmy bacówkę:


Na Przełęcz Glinka zeszliśmy najkrótszą trasą, czyli prosto w dół niebieskim szlakiem granicznym, przez coraz to ciemniejszy, tajemniczy i całkowicie wyciszony las. Klimat był naprawdę niesamowity! Poszło nam bardzo szybko - już po mniej więcej 45 minutach siedzieliśmy w samochodzie i zjeżdżaliśmy piękną górską drogą do Glinki, a potem już po ciemku wracaliśmy do Bielska-Białej. Trzeba przyznać, że aby dojechać w okolice Krawcowego Wierchu samochód jest bardzo przydatny. Dzięki temu, że mieliśmy go do dyspozycji, mogliśmy spędzić takie piękne popołudnie na łonie natury i bardzo daleko od cywilizacji, a zarazem nie musieliśmy poświęcać na to całego dnia i mogliśmy jeszcze zarówno przed południem, jak i wieczorem załatwić sporo innych spraw. Cudowny dzień, cudowna wycieczka - oby takich więcej!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz