środa, 28 listopada 2018

22.11 Późnojesienne dreptanie w Beskidzie Śląskim

Trasa: Olszówka Dolna - Kozia Góra - Cygański Las

O tej wycieczce nie mam zbyt dużo do napisania, ponieważ choć przebiegała przez teren górski (w najwyższym punkcie niecałe 650 m n.p.m.) to nie zdobyłem podczas niej żadnego szczytu (w opisie trasy na początku posta dałem Kozią Górę, ale to trochę naciągane bo tylko szedłem po jej zachodnich stokach a nie na szczyt), a punktów widokowych na trasie nie było absolutnie żadnych. Zresztą nawet jakby były to i tak nic bym nie zobaczył z powodu pogody: typowego dla późnej jesieni niskiego zachmurzenia, zamglenia i mżawki. Las, przez który przechodziłem, też był typowy dla późnej jesieni: z drzewami całkowicie ogołoconymi z liści, za to z szeleszczącym brązowym dywanem pod stopami i tu i ówdzie pojedynczymi płatami śniegu. Dlatego postanowiłem nadać temu wpisowi nazwę podobną do nazwy relacji z 28 października ubiegłego roku - warunki w górach były wtedy niemal identyczne i trasa podobnie nie przechodziła przez żaden bardziej popularny szczyt. Taka trochę "nijaka" wycieczka w smętnej, nieco tajemniczej aurze.

Można by się spytać, dlaczego w ogóle wybrałem się w góry w takich warunkach? Jaki miałem w tym cel? A więc cel miałem przede wszystkim żeby trochę oczyścić głowę i uspokoić się. Miałem za sobą kilka bardzo stresujących dni, a później tego dnia miałem iść na bardzo ważne spotkanie i chciałem przed nim się psychicznie "zresetować". I pod tym względem góry wykonały swoje zadanie znakomicie. Co z tego że pogoda była beznadziejna, co z tego że widoków nie było żadnych, co z tego że trasa była króciutka i banalnie łatwa, skoro ta godzina z hakiem całkowicie mnie odmieniła psychicznie. Nie po raz pierwszy będąc pod presją wybrałem się w góry właśnie w takim celu i wróciłem z misją wykonaną :)

Jaka dokładnie była moja trasa? A więc spod Szpitala Wojewódzkiego ulicami: Armii Krajowej, Drobniewicza, Bałtycka, Grzybowa i Podleśna do skraju lasu u podnóży gór, następnie ścieżkami pozaszlakowymi w górę, po prawej stronie charakterystycznego wąwozu, aż do okolic Koziej Góry, do punktu w którym żółty szlak z Szyndzielni do Cygańskiego lasu łączy się z niebieskim szlakiem do schroniska na Koziej Górze. Z tego punktu zszedłem prosto w dół żółtym szlakiem do Cygańskiego Lasu. A więc można powiedzieć, że prawie zdobyłem Kozią Górę :)

Początkowy, "miejski" odcinek mojej trasy charakteryzował potężny smog (wystarczyło kilka dni ochłodzenia by smog momentalnie pojawił się w Bielsku-Białej na dużą skalę), oraz... urocza dekoracja przy jednym z domów na ulicy Grzybowej :) Porównując z dobrze mi znanym miśkiem w Korbielowie (mam taki rytuał, że zawsze dodaję jego zdjęcie do każdej relacji z przejścia żółtym bądź niebieskim szlakiem z przystanku Korbielów PTTK) to trzeba przyznać, że ten misiu jest w dużo lepszej formie :)


Ulica Podleśna, która właściwie jest nie podleśna a leśna:


Wąwóz, którym podchodziłem do okolic Koziej Góry:


I typowe dla przełomu jesieni i zimy pejzaże na żółtym szlaku i w Cygańskim Lesie:




Trzeba przyznać - w takich okolicznościach bezapelacyjnie jest klimat!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz