środa, 28 listopada 2018

11.11 Święto Niepodległości na Pilsku

Trasa: Korbielów PTTK – Przełęcz Przysłopy – Hala Uszczawne – Uszczawne Wyżne – Hala Górowa – Hala Miziowa – Hala Cebulowa – Pilsko – Hala Miziowa – Polana Buczynka – Korbielów Kamienna

11 listopada 2018 roku. Dzień absolutnie wyjątkowy: setna rocznica odzyskania przez Polskę niepodległości! Dzień, który należy w szczególny sposób uczcić! Czas, aby w odpowiednio patriotycznym ubraniu (i makijażu ;) ) wybrać się do Warszawy na Marsz Niepodległości...


A właśnie że nie jadę do Warszawy, tylko w góry! Chciałem świętować niepodległość Polski tam, gdzie w tym kraju najpiękniej, czyli w górach :) A skoro dzień wyjątkowy, to i górę należy zdobyć wyjątkową: Pilsko, drugi co do wielkości szczyt w Beskidach, na którym nie było mnie aż od 7 września 2014 roku. Więc w słoneczny poranek Dnia Niepodległości wsiadłem w pociąg do Żywca, aby tam przesiąść się na busa Korbielowa i zabrać się za zdobywanie Pilska. Obowiązkowo musiałem z tej okazji założyć patriotyczną koszulkę (tak tak, wiem że miałem ją na sobie również na zdjęciach z Giewontu dnia poprzedniego, i że zazwyczaj na drugi dzień tej samej koszulki się nie zakłada... ale cóż zrobić, koszulkę taką mam tylko jedną, a wycieczki o takim szczególnym patriotycznym wymiarze miałem dwie, i w sobotę i w niedzielę). Patriotyczny makijaż na mojej twarzy pojawił się natomiast w taki sposób, że sobotnią noc spędziłem na imprezie, na której jedną z atrakcji było wzajemne malowanie twarzy przez uczestników ;) a ja z racji przypadającego święta poprosiłem o namalowanie mi polskich flag na policzkach. Do pełni szczęścia brakowało mi tylko polskiej flagi... ale tylko do czasu, bo jak się okazało miałem po drodze takową „nabyć” ;)

Przyznam się, że czułem się strasznie zmęczony ruszając tego niedzielnego poranka w Beskid Żywiecki. No bo skoro w piątek spędziłem cały dzień na łażeniu po słowackich Beskidach, w sobotę zdobywałem Giewont, a w sobotnią noc imprezowałem, to po czymś takim pozostaje chyba tylko niedziela w łóżku ;) Ale pod żadnym względem nie mogłem sobie pozwolić, aby ten jedyny dzień w życiu spędzić w tak haniebny sposób. Aby dodać sobie sił, w Żywcu udałem się do mojej ulubionej piekarni przy dworcu, która pomimo świątecznego terminu była otwarta. Mocna kawa w akompaniamencie przepysznego rogala świętomarcińskiego (wszak 11 listopada to nie tylko Święto Niepodległości, lecz również dzień świętego Marcina!) od razu postawiły mnie na nogi i przywróciły mi energię. Pełen entuzjazmu udałem się na opustoszały żywiecki dworzec autobusowy i wsiadłem jako jeden z nielicznych pasażerów do busa relacji Kraków-Korbielów, a pół godziny później, kilka minut przed 10 rano, już byłem na niebieskim szlaku z Korbielowa na Przełęcz Przysłopy.

Wędrówka niebieskim bądź żółtym szlakiem do/z przystanku autobusowego Korbielów PTTK zawsze jest udokumentowana zdjęciem misia, który niezmiennie siedzi na dachu jednej z przybudówek przy drodze. Niestety biedny misiu z roku na rok jest w coraz gorszym stanie, a teraz to już ostatecznie dogorywa :(


Dość szybko dotarłem na Przełęcz Przysłopy, gdzie ładna kapliczka oznaczała punkt skrętu z niebieskiego szlaku na czarny, w kierunku Hali Uszczawne:


Szlakiem przez Halę Uszczawne szedłem zaledwie drugi raz, ale bez cienia wątpliwości jest to moja ulubiona trasa dojściowa na Pilsko. Niezwykle malownicza i nieporównywalnie ciekawsza od pozostałych szlaków wiodących z Korbielowa na Halę Miziową, które są w większości gęsto zalesione. Poprzednim razem, we wrześniu 2014, byłem zauroczony tym szlakiem, lecz nie mogłem w pełni się nim nacieszyć ponieważ uciekałem nim przed burzą. Tym razem nic (może poza dość silnym i nieprzyjemnym wiatrem halnym) nie stało na przeszkodzie, aby do woli delektować się tym szlakiem i widokami z niego w kierunku Pilska:


Uszczawnego Wyżnego:


Romanki:


Oraz Babiej Góry:



Tak prezentowała się Hala Uszczawne po przejściu przez nią, gdy wspinałem się na Uszczawne Wyżne:


Kolejny malowniczy punkt na tej trasie to Hala Górowa, przez którą wędruje się szlakiem o kolorze już nie czarnym a zielonym.



Po niezbyt trudnym podejściu przez las znalazłem się na Hali Miziowej i widziałem przed sobą schronisko, lecz nie zatrzymywałem się w nim, tylko od razu ruszyłem w kierunku Pilska, ponieważ niebo chmurzyło się coraz bardziej i bałem się, że jak odłożę zdobywanie szczytu na później to będę ryzykować tym, że nic z niego nie zobaczę.


Każda moja wycieczka w Beskidy musi zawierać jakiś „nowy” dla mnie odcinek szlaku i tak było też tym razem: po raz pierwszy przeszedłem fragmentem czerwonego szlaku przez Halę Cebulową, po czym skręciłem na słowacki szlak graniczny o kolorze niebieskim, ten sam którym po raz pierwszy zdobywałem Pilsko (12.10.2013). Odcinek przez Halę Cebulową był ładny, choć bez jakichś szczególnych rewelacji.


Natomiast odcinek po niebieskim szlaku – co pamiętałem bardzo dobrze, nawet po pięciu latach – był szczególnie stromy. Z mozołem wdrapałem się na południowe stoki Pilska, lecz coraz rozleglejsze panoramy momentalnie wynagrodziły trudy wspinaczki.




Było ślisko, było wietrznie, ale przede wszystkim było nieziemsko pięknie. I tak oto wkrótce po 13:30 stanąłem na szczycie Pilska. Jak na tak słoneczną niedzielę było tam dość mało ludzi. Na chwilę zdjąłem kurtkę i bluzę, aby zrobić sobie pamiątkowe selfie w patriotyczne koszulce w Święto Niepodległości ;) I już miałem zabrać się za wykonanie zdjęcia, gdy inny turysta poprosił mnie, abym zrobił mu kilka zdjęć. Jego wyposażenie było lepsze od mojego, ponieważ choć co prawda nie miał on takiego „makijażu” jak ja, miał za to polską flagę. Po zrobieniu mu zdjęć postanowiłem zrewanżować się tym samym i poprosiłem go, aby pożyczył mi na chwilę flagę i aby sfotografował mnie z nią. No i dzięki temu mam kilka zdjęć tak patriotycznych, że już chyba bardziej się nie da ;)



Oczywiście wszedłem na Pilsko nie tylko po to aby fotografować samego siebie, lecz przede wszystkim widoki, które były tego dnia chyba najlepsze spośród moich dotychczasowych wejść na tą górę. Poprzednio było albo dość pochmurno, albo przejrzystość powietrza była słaba. Tym razem nie miałem żadnych takich problemów.



Zszedłem z powrotem na Halę Miziową żółtym szlakiem, który jest nieco uciążliwy do schodzenia, ale zarazem jest moim ulubionym szlakiem na Pilsko ze względu na jego specyficzny, bardziej wysokogórski aniżeli beskidzki charakter. „Buszując” wśród kosodrzewiny mogłem cały czas oglądać rozległe panoramy, wśród których najlepsza była na Babią Górę, akurat będącą delikatnie „muśniętą” przez chmurę.




Na Hali Miziowej sfotografowałem jedną z szczególnie charakterystycznych dla tego miejsca panoram, po czym udałem się do schroniska na obiad. Był trochę zbyt drogi jak na mój gust, ale wspaniały – skosztowałem m.in. rewelacyjnych rydzów w śmietanie, do których miałem okazję się przekonać podczas poprzedniej, zimowej wizyty w tym schronisku, oraz tradycyjnie wypiłem „Miziowy Zgon”, czyli grzane wino z wiśniówką.


Z schroniska wyszedłem o 15:00, gdy pozostało już stosunkowo niewiele czasu do zachodu słońca. Postanowiłem zejść do Korbielowa zielonym szlakiem, którym szedłem dopiero drugi raz. Podczas poprzedniego przejścia nim, 11.09.2014, niespecjalnie mi się podobał, ponieważ był słabo oznakowany, przebiegał po niezbyt ładnych stokach narciarskich, oraz nie oferował żadnych specjalnych widoków. Przynajmniej tak mnie się zdawało – ale jak się okazało, o ile faktycznie oznakowanie jest bardzo słabe (trzy razy zgubiłem szlak podczas zejścia) i infrastruktura narciarska nieco ujmuje pięknu okolicy, o tyle oczerniłem ten szlak bardzo niesłusznie, twierdząc że nie jest widokowy. Panoramy z niego na wschód, w kierunku Babiej Góry, były naprawdę piękne, zwłaszcza w specyficznym, poprzedzającym zachód słońca świetle. Nawet Tatry się pokazały, choć na zdjęciu już nie wyszły.



Przy zejściu do Korbielowa piękne były widoki również na dolinę, którą biegnie szosa do Żywca, oraz na Pasmo Laskowskie i Pasmo Pewelskie za nią.


Zupełnie niespodziewanie natrafiłem na dość dziwaczną przeszkodę na szlaku – całe mnóstwo leżących na ziemi krzesełek z kolejki krzesełkowej, które całkowicie tarasowały mi drogę (jak widać na zdjęciu, zielony znak szlaku jest po lewej stronie, po drugiej stronie leżących krzesełek). Musiałem przez nie przełazić, żeby kontynuować wędrówkę.


Już nie tak rozległe, ale wciąż malownicze widoki na ostatnim odcinku przed Korbielowem... Ten fragment szlaku przebyłem dość szybko, pół-biegiem, ponieważ zwietrzyłem szansę na to, żeby zdążyć na busa do Żywca o 16:05, a więc o godzinę wcześniej niż ten, którym planowałem wrócić. I udało mi się – a więc drogę z Hali Miziowej do przystanku Korbielów Kamienna przebyłem w zaledwie godzinę. Całkiem niezłe tempo, biorąc pod uwagę gubienie przeze mnie szlaku oraz zatrzymywanie się na robienie zdjęć.

Piękne niebo na zakończenie pięknego dnia. Nie mogę sobie wyobrazić lepszego sposobu na spędzenie tego dnia tak wyjątkowego dla Polski. Nawet w Warszawie ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz