sobota, 16 grudnia 2017

08.12 Z Bystrzycy do Ustronia

Trasa: Bystrzyca - Nydek - Chata Na Czantorii - Ustroń Poniwiec

Trochę mi wstyd, że do tej pory nie byłem w górach w żaden piątek. Tego dnia zaczynam pracę dopiero o 17:15 i grzechem byłoby z tego nie skorzystać! A pamiętam jak np. jesienią 2014 miałem identyczną sytuację w poniedziałki i wychodziłem w góry praktycznie w każdy poniedziałek... W tym roku jednak mam tak ciężkie czwartki, że w piątki po prostu muszę się po nich dobrze wyspać. Ale w ubiegły piątek, widząc świetne prognozy pogody na przedpołudnie, wziąłem się w garść, wstałem o 5 rano i pojechałem w góry - i to od razu w "egzotyczny" teren, bo za granicę!

Oczywiście wyjazd za granicę z Bielska-Białej wcale nie jest wielkim dokonaniem. Wystarczy złapać busa do Cieszyna, przejść kilkanaście minut przez granicę i już się jest w Czechach. A stamtąd krótki przejazd lokalnym pociągiem zawiezie turystę w miejscowości na obrzeżach czeskiej części Beskidu Śląskiego, skąd jest mnóstwo szlaków prowadzących na polską granicę. Aż się dziwię, że dotychczas zrobiłem to tylko dwa razy (w 2014: 30 marca startując z Jablunkova i 2 listopada z Mostów pod Jablunkovem). W piątek z kolei pojechałem do Bystrzycy, a więc nieco bliżej Cieszyna. Bystrzyca jest poza moją mapą Beskidu Śląskiego, która zaczyna się dopiero od okolic Nydka, ale wydrukowałem sobie trasę Bystrzyca-Nydek z strony mapa-turytstyczna.pl i ufałem, że uda mi się przejść ją bez zabłądzenia.

Szlak z Bystrzycy do Nydka ma kolor zielony. Jest bardzo "lajtowy", o charakterze niezbyt górskim, gdyż prawdziwe góry zaczynają się dopiero za Nydkiem, a przed tą miejscowością szlak pokonuje tylko jedną niewielką górkę. Pierwsze pół godziny wędrówki z Bystrzycy też jest bardzo łatwe, przebiegając drogą asfaltową. Teren jest zabudowany, ale mieszkańcy tych domów mają naprawdę fajne widoki z swoich okien w głąb Czech, na Beskid Śląsko-Morawski - obszar który, przyznam się, jest mi kompletnie nieznany.




Jak widzicie na powyższych zdjęciach, trochę słońca i ciepła w czwartek wystarczyło, aby śnieg zniknął z niżej położonych obszarów. Zaczął się on pojawiać dopiero od wysokości około 500 m n.p.m. Tu, na skraju lasu za Bystrzycą, widać już jego pierwsze pojedyncze płaty. A w tle ten tajemniczy Beskid Śląsko-Morawski :)


Od wejścia w las warunki na szlaku pogorszyły się dość znacznie. Asfalt przeszedł w drogę gruntową, która była w jednych miejscach oblodzona, a w innych błotnista. Mogłem uniknąć poślizgu na lodzie bądź zapadnięcia się w błocie idąc skrajem drogi, po śniegu, ale z kolei w nim się zapadałem co krok i szło się ciężko. W jednym miejscu szlak robi sobie znaczny skrót skręcając na niewielką ścieżkę, lecz ja tego nie zauważyłem i poszedłem drogą na około, niepotrzebnie sobie przedłużając tą uciążliwą wędrówkę. Obszar był zalesiony więc pod względem widoków też nie było rewelacji, chociaż jest kilka punktów z których można zobaczyć pasmo górskie na zachód od Czantorii.


Ucieszyłem się, gdy wyszedłem z lasu na asfalt w Nydku. Tam niestety było koszmarne lodowisko :( ale przynajmniej widoki na okolicę zacne.




W centrum Nydka zatrzymałem się na chwilę przy zabytkowym drewnianym kościele z XVI wieku. Szkoda, że był wtedy zamknięty, bo chętnie bym zobaczył jak wygląda w środku.


W Nydku przeszedłem na szlak czerwony, prowadzący w kierunku granicy z Polską. Trasa stąd na Wielką Czantorię nosi nazwę "Rycerska Ścieżka" od legendy o rycerzach śpiących pod tą górą. (Coś trochę na wzór Giewontu ;) ). Jakby ktoś o tej nazwie nie wiedział, na starcie tej trasy jest o tym informacja :)


Początki trasy z Nydka w dalszym ciągu były ciężkie ze względu na oblodzony asfalt. Dużo lepiej było, odkąd na obrzeżach wsi szlak skręcił na niewielką ścieżkę przez pola. Stąd też rozciągała się panorama Beskidu Śląsko-Morawskiego, który ciągle tego dnia chciał mi o sobie przypominać, jakby namawiając mnie żebym w końcu go odwiedził ;)


Dobrze było też widać bliższe góry, w kierunku południowym, czyli przedgórza Pasma Czantorii:


Rycerska Ścieżka wspinała się coraz wyżej, od czasu do czasu mijając kilka tablic informacyjnych z których można było dowiedzieć się co nieco o przyrodzie, historii i kulturze regionu (m.in. o tej legendzie o rycerzach). Świetna inicjatywa, że coś takiego tu powstało. Co prawda po nielicznych śladach na ścieżce widać było, że obecnie raczej niewiele osób tędy przechodzi i czyta te informacje, no ale jesteśmy poza sezonem więc nic w tym takiego dziwnego. Na pewno latem jest tu znacznie więcej turystów. Dalszy etap mojej wędrówki był głównie zalesiony, lecz od czasu do czasu szlak wchodził na bardzo rozległe polany, z których naprawdę było na co popatrzeć.


Na powyższym oraz poniższym zdjęciu widać duży kawał Pasma Czantorii.


Ostatnie kilkanaście minut mojej wędrówki do granicy z Polską przebiegało już nie czerwonym szlakiem, a krótkim żółtym szlakiem łącznikowym, gdyż czerwony odbija przed granicą w stronę Trzyńca. Już tylko jedno podejście i znalazłem się na najwyższym punkcie mojej trasy - przy Chacie na Czantorii. Na tej wysokości (prawie 1000 m n.p.m.) zima wciąż trzymała się bardzo mocno. Charakterystyczne "zabytkowe" pojazdy przy schronisku, które dobrze pamiętałem z mojej poprzedniej wizyty tam (30.03.2014), były okryte śniegiem.


Trochę się zmartwiłem widząc, jak słabo przetarty jest szlak w stronę Ustronia. Tak jak wspomniałem w kilku wcześniejszych postach, ostatnio złapałem "bakcyla" na przecieranie zimowych szlaków, jednak do tej pory robiłem to na względnie krótkich odcinkach, podczas gdy odległość do Ustronia, nawet idąc najkrótszą trasą czyli niebieskim szlakiem, była jeszcze dość spora i pokonywała bardzo dużą różnicę wysokości.


Okazało się jednak, że nie było wcale tak źle. Kilka osób już zostawiło ślady w śniegu i dzięki temu szło się bez większych problemów. A las na tym odcinku wyglądał naprawdę niczym z jakiejś baśniowej krainy.


Jakieś 100-200 metrów niżej śniegu było znacznie mniej i las wyglądał dużo mniej "bajkowo". Powiedziałbym że nawet na odwrót, stał się strasznie monotonny. Przez kolejną godzinę schodziłem prostą jak strzała ścieżką wśród lasu, w którym nie było jakiegokolwiek urozmaicenia - bez przerwy towarzyszył mi taki widok jak na poniższym zdjęciu:


Myślę, że podejście takim monotonnym i umiarkowanie stromym szlakiem byłoby nużące zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Za to do schodzenia ten niebieski szlak nadaje się idealnie - szybko się traci wysokość i "nudy" nie trwają aż tak długo. Po zejściu do dzielnicy Poniwiec trzeba jeszcze trochę przejść przez zabudowany obszar, nim się dojdzie do głównej drogi (ul. Katowicka). Przekracza się ją na światłach, po czym szlak podążając małą uliczką schodzi jeszcze niżej, do doliny rzeki Wisły. Potem idąc wzdłuż rzeki można dojść do samego centrum Ustronia. Ja jednak opuściłem szlak na ulicy 3 Maja, gdyż już tam był przystanek z którego mogłem złapać autobus do Bielska-Białej. Firma Wispol uruchomiła niedawno nową trasę z Wisły do Bielska-Białej przez Ustroń i Skoczów, dzięki czemu komunikacja na tym odcinku poprawiła się naprawdę znacząco. Szybko i sprawnie dojechałem do domu, naprawdę zadowolony z tej "międzynarodowej" wycieczki :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz