piątek, 8 maja 2015

03.05 Barania Góra

Trasa: Wisła Czarne – Przysłop Pod Baranią Górą – Barania Góra – Kaskady Rodła – Wisła Czarne

Pierwszego maja poszedłem w góry z jedną towarzyszką, drugiego samemu, a trzeciego z naprawdę sporą ekipą :) Była nas w sumie ósemka: ja i dwóch moich uczniów z ich członkami rodziny i znajomymi. Korzystając z tego, że moi uczniowie byli zmotoryzowani, pojechaliśmy w rejon do którego niełatwo dojechać transportem publicznym: nad Jezioro Czerniańskie koło Wisły. Jest to popularna baza wypadowa na Baranią Górę, i postanowiliśmy właśnie tą słynną górę zdobyć, wchodząc na nią wzdłuż Czarnej Wisełki a schodząc wzdłuż Białej – czyli docierając do samych źródeł najdłuższej polskiej rzeki.

Czarny szlak wzdłuż Czarnej Wisełki to wygodna asfaltowa droga, którą każdy wędrowiec przejdzie bez problemów niezależnie od warunków fizycznych. Szliśmy nią w pełnym słońcu i przyjemnym wiosennym ciepełku.


Pamiętacie Wojtusia, który dzielnie towarzyszył mi w drodze na Czupel i Magurkę Wilkowicką 11 października ubiegłego roku? Teraz miałem zaszczyt wędrować z nim po raz drugi :)


Gdy doszliśmy do schroniska na Przysłopie pod Baranią Górą, centrum zainteresowania najmłodszych uczestników wyprawy stał się tamtejszy kotek :)


Zadowolony Wojtuś po zabawie z kotkiem :)


Takie widoczki spod schroniska:


Z schroniska ruszyliśmy na podbój Baraniej Góry odcinkiem czerwonego szlaku, którym szedłem po raz pierwszy – miałem zamiar go przejść podczas wyprawy 1 czerwca ubiegłego roku lecz nagła burza pokrzyżowała mi plany. Ten szlak nie stawia szczególnych wyzwań kondycyjnych, jednak najwygodniejszy do przejścia to on nie jest. Najpierw idzie sie drogą usłaną kamieniami:


A potem przekracza się obszar podmokły po balach częściowo zanurzonych w wodzie i trzeba uważać, żeby nóg sobie nie pomoczyć ;)


A pod koniec podejścia na szlaku leżało nawet całkiem sporo śniegu, ale nie robiłem mu zdjęć ;) Ciekawostką, jaką zauważyliśmy po drodze była swoista „jaskinia”, która powstała po wyrwaniu jednego z drzew wraz z korzeniami przez wiatr:


Pogoda psuła się i niebo chmurzyło się poważnie, jednak widoki z szczytu Baraniej Góry wciąż były kapitalne i po stokroć warte wysiłku włożonego w zdobycie jej. Oddaliśmy się zasłużonemu (w szczególności dla taty Wojtusia, który wtaszczył na szczyt wcale nie lekkie nosidełko z jego synkiem) relaksowi, podziwiając je.




Groźba deszczu zmobilizowała nas do opuszczenia szczytu Baraniej Góry i rozpoczęcia zejścia do samochodów. Na trasę zejścia wybraliśmy niebieski szlak wzdłuż Białej Wisełki. Jest on dość mocno zalesiony, ale w początkowych fazach oferuje kilka niezłych punktów widokowych.



Zejście niebieskim szlakiem zdawało się trwać w nieskończoność. Najpierw trzeba pokonać całkiem znaczną różnicę wysokości aż do Kaskad Rodła, a potem idzie się wygodną, szeroką, lecz bardzo długą drogą wzdłuż rzeczki. Na tym odcinku towarzyszył nam nieustanny szum wody z licznych kaskad.



Naprawdę dłużyła się nam ta droga do Jeziora Czerniańskiego. Według mapy powinniśmy byli przebyć trasę w czasie 1:45, a tymczasem nasz czas wynosił 2:30. Czy to my byliśmy tacy słabi, czy mapa nieaktualna? Mieliśmy wszakże trochę usprawiedliwień. Jednej z moich towarzyszek pod koniec trasy zaczęły rozpadać się jednocześnie oba buty :( A tatuś Wojtka musiał być już naprawdę mocno zmęczony tym ciężarem na jego plecach. Aby go trochę odciążyć, wziąłem Wojtka na plecy na ostatnie pół godziny naszej wędrówki, i powiem szczerze że naprawdę nia było łatwo to nosidełko udźwignąć. Moja uśmiechnięta mina na zdjęciu nie oddaje moich odczuć w tym momencie...


Naprawdę podziwiam wszystkich, którzy decydują się wyjść w góry z małym dzieckiem w taki sposób. Po pierwsze dlatego, że taki dłuższy pobyt na świeżym powietrzu naprawdę dziecku służy, a po drugie dlatego, że trzeba naprawdę poświęcić się pod względem fizycznym aby dziecku to powietrze dostarczyć. Pójść w góry z takim dodatkowym, całkiem sporym obciążeniem to poświęcenie które trzeba docenić! Choć zarazem trzeba przyznać że to bardzo dobry sposób na wyrobienie sobie kondycji ;)

Na koniec słowa uznania należą się naszym dwom kierowcom, którzy po dojściu do parkingu na końcu niebieskiego szlaku, przebiegli (tak jest! nie przeszli, a przebiegli!) całkiem pokaźny odcinek wzdłuż szosy do parkingu na końcu czarnego szlaku, gdzie były zaparkowane nasze samochody, i przyjechali nimi po całą resztę ekipy. Dzięki temu zaoszczędzili nam konieczności dodatkowego marszu w sytuacji, kiedy wszyscy byli już bardzo zmęczeni (a jedna osoba w tym momencie praktycznie już nie miała butów). Mimo zmęczenia wszyscy byli z wyprawy ogromnie zadowoleni. Na dopełnienie pięknego dnia w górach wróciliśmy do Bielska-Białej widokową trasą przez Przełęcz Salmopolską i Szczyrk, przez co mogliśmy się jeszcze dłużej nacieszyć beskidzkimi panoramami. I tak zakończył się długi weekend majowy, w większości spędzony w górach... i uważam, że dzięki temu była to dla mnie jedna z najlepszych majówek :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz