piątek, 8 maja 2015

01.05 Adamy i Pasmo Pewelskie

Trasa: Lachowice Centrum – Wsiórz – Adamy – Mizioły – Wojtaszki – Zagrody – Krale – Hucisko – Gachowizna – Bąków – Garlejów Groń – Janikowa Grapa – Jeleśnia 
Mapa trasy

W tym roku, w przeciwieństwie do ubiegłego, długi weekend majowy spędziłem w Bielsku-Białej i wykorzystałem go w pełni na łażenie po górach :) Ta relacja i kolejne dwie opiszą moje majówkowe wojaże.

Pierwszego maja poszedłem w góry z moją koleżanką Jagodą. Zrobiliśmy trasę, która nas naprawdę wymęczyła, nie tyle ze względu na trudność przebytych przez nas szlaków co na ich długość. Szliśmy dobre 7 godzin praktycznie bez przerwy. Druga część trasy, po Paśmie Pewelskim, pokrywała się z moją wycieczką z 14.12.2013, natomiast pierwsza część to było poznawanie całkowicie nieznanych mi terenów na przedgórzach Pasma Jałowieckiego, w okolicach Lachowic i Huciska.

Normalnie dojazd koleją w te rejony graniczy z cudem, lecz tego dnia akurat ze względu na popularny wśród turystów termin uruchomiono więcej pociągów na linii z Żywca do Suchej Beskidzkiej. W taki oto sposób dojechaliśmy do Lachowic pociągiem regionalnym z Żywca, a wróciliśmy bezpośrednio z Jeleśni do Bielska-Białej pociągiem dalekobieżnym z Zakopanego. Pod względem logistycznym wszystko więc grało idealnie. Baliśmy się natomiast, co będzie z pogodą, gdyż prognozy były dość kiepskie. Jednak okazało się, jak głosi przysłowie, że z dużej chmury mały deszcz – choć w trakcie wycieczki słońca prawie wcale nie zobaczyliśmy, to większość czasu było sucho i kropiło jedynie symbolicznie.

Z stacji Lachowice Centrum udaliśmy się w góry niebieskim szlakiem. Wspinając się łągodną, szeroką lecz błotnistą drogą gruntową, za sobą mieliśmy widoki na górki i pagórki w okolicach Lachowic.



A przed sobą mieliśmy, dość oryginalnie nazwaną, Dzikasową Górę:


Szlak wprowadził nas do lasu, za którym, w osadzie Wsiórz, dołączył do niego szlak zielony. Dalej szliśmy kilkanaście minut połączonymi szlakami, a potem opuściliśmy niebieski i skręciliśmy za zielonym w kierunku Chatki Adamy. Jest ona położona w naprawdę malowniczym i widokowym miejscu.


Kolejny odcinek zielonego szlaku wiódł nas przez las i okazał się dość wymagający, gdyż musieliśmy przedostać się przez wąwóz potoku Wątrobów, pokonując sporą różnicę wysokości jak i sam potok. Te trudności rekompensowała nam sama atmosfera tego wąwozu, w którym o tej porze roku miała miejsce prawdziwa eksplozja zieleni, co w połączeniu z szumem malowniczego wodospadu dawało nam bardzo przyjemne doznania estetyczne.


Po drugiej stronie wąwozu szlak wiódł nas przez urokliwy sad w przysiółku Mizioły, powyżej którego roztaczały się bardzo ładne widoki.



Ujrzałem tam też szczególnie miły dla oka widok – typowa, urocza beskidzka kapliczka w połączeniu z żonkilami, które należą do moich ulubionych kwiatów.


Dalsza wędrówka zielonym szlakiem przynosiła nam coraz więcej ciekawych panoram na wyjątkowo piękne o tej wiosennej porze Beskidy. A ponad wybuchającymi zielenią niższymi partiami gór dumnie wznosiła się „Królowa Beskidów”, Babia Góra, na której wciąż ostro trzymała zima.




Prawda, że wiosna w Beskidach jest cudowna?


Niestety musieliśmy przebyć również dość długi „cywilizowany” odcinek po asfalcie przez osadę Krale i Hucisko. Wciąż otaczały nas ładne widoki, jednak woleliśmy wędrówkę polnymi i leśnymi dróżkami, bez tylu zabudowań dookoła. Marsz po asfalcie nieco zanudził nas i zmęczył, bardziej psychicznie niż fizycznie. Już na końcu tego dłużącego się odcinka minęliśmy kościół w Hucisku, który, trzeba przyznać, jest naprawdę ładny.


Asfalt się skończył i nareszcie mogliśmy oddać się ponownie temu, co najbardziej lubimy, czyli wędrówce na łonie natury. Podejście niebieskim szlakiem z Hucisk na Gachowiznę (759 m n.p.m) obfitowało w ładne panoramy.





Za Gachowizną dołączyliśmy do żółtego szlaku, którym przeszliśmy z wschodu na zachód całe Pasmo Pewelskie. W odwrotnym kierunku niż ja i mój współlokator Chris (który notabene wtedy był nauczycielem Jagody ;) ) zrobiliśmy to 14.12.2013, w zupełnie innych warunkach (wtedy bardzo zimowych i śnieżnych, teraz iście wiosennych i niestety dość błotnistych), i również przy zupełnie innej pogodzie (wtedy słonecznej, teraz pochmurnej). Jednak wrażenia z wędrówki tym pasmem były w obu przypadkach równie wspaniałe. Pasmo Pewelskie jest chyba pomijane przez wielu turystów, a naprawdę można się zachwycić widokami, jakie oferuje.







Mimo cudownych widoków i sielankowej atmosfery na Paśmie Pewelskim, długa wędrówka zrobiła jednak swoje i odczuliśmy ulgę, gdy po raz pierwszy ujrzeliśmy w dole zabudowania Jeleśni.


Ostatnie pół godziny wędrówki chyba było najbardziej męczącymi z całej wycieczki, ponieważ na koniec musieliśmy dojść do dworca PKP w Jeleśni ruchliwą asfaltową drogą, co nie było specjalnie przyjemne ani ciekawe. Marzył nam się już tylko odpoczynek. Dowlekliśmy się na dworzec, gdzie oczekiwaliśmy na pociąg usiłując nie zasnąć. Ucieszyliśmy się, gdy na stację wtoczył się rozklekotany pociąg elektryczny, gdyż w nim mogliśmy sobie pozwolić na drzemkę (oczywiście uważając, by obudzić się w porę aby wysiąść w Bielsku-Białej). A potrzebowaliśmy tych sił, gdyż na wieczór byliśmy umówieni na planszówki u mnie w mieszkaniu z innymi znajomymi... Po przyjeździe do Bielska-Białej Jagoda udała się do siebie po jedzenie, z którym miała przyjść do mnie na imprezę, ale biedaczka zmęczona długą wędrówką położyła się na chwilkę na swojej kanapie i zasnęła tak mocno, że na imprezę już nie dotarła :P A ja walcząc ze snem musiałem zabawiać pozostałych gości i jeszcze wytężać mój umysł przy grach planszowych. Oj słabo się zrobiło z moją kondycją... A przecież jeszcze dwie górskie trasy, również długie, miałem w planach na kolejne dwa dni majówki...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz