sobota, 22 października 2022

16.10 Śnieżnica i Ćwilin

Trasa: Kasina Wielka - Porąbka - Śnieżnica - Przełęcz Gruszowiec - Ćwilin - Kordy - Miśki - Adamy - Mastarze - Kasina Wielka

Po noclegu w Suchej Beskidzkiej w Szkolnym Schronisku Młodzieżowym (za absolutnie fenomenalną w dzisiejszych "inflacyjnych" czasach cenie 25zł za noc), w niedzielę wstałem z samego rana (dokładnie o 4:30) aby nieco zawiłą trasą z przesiadkami w Rabce, Lubieniu i Mszanie Dolnej dojechać autobusami do Kasiny Wielkiej. Miałem zaplanowaną pętelkę po szlakach turystycznych na Śnieżnicę oraz Ćwilin i pozaszlakowo z powrotem do Kasiny Wielkiej. Czemu akurat tam? Bo Beskid Wyspowy jest wciąż jednym z najrzadziej odwiedzanych przeze mnie beskidzkich pasm i chciałem zobaczyć jak wygląda tam piękna złota jesień. Nie zawiodłem się :)

Startuję ze zdjęciem kapliczki na dobry początek:


Przy słonecznej pogodzie Kasina Wielka prezentowała się zupełnie inaczej, niż gdy przechodziłem przez nią podczas pokonywania Małego Szlaku Beskidzkiego (zobacz wpisy z 4-5 sierpnia 2020), gdy była cała w mgle. Warto było wrócić aby zobaczyć tą uroczą okolicę w pełnej krasie!





Opuszczając Mały Szlak Beskidzki, wszedłem na krótki żółty szlak łącznikowy do Porąbki. Ten odcinek był zalesiony i mniej ciekawy. Zauważyłem, że na drzewach oprócz oznakowań szalu pojawiły się dodatkowe oznakowanie Głównego Szlaku Beskidu Wyspowego. Bardzo dobrze, że ten mało znany, piękny (choć o strasznie skomplikowanej trasie) szlak zostaje popularyzowany!


W Porąbce na krótko dołączyłem do czerwonego szlaku, prowadzącego po asfaltowej drodze. Na tym odcinku mogłem po prawej stronie oglądać oczekującą na mnie Śnieżnicę.


A po lewej stronie były widoki na północne przedgórza Beskidu Wyspowego.


Kilkakrotnie przekraczałem linię kolejową z Nowego Sącza do Chabówki, która ma lada moment zostać zamknięta i poddana gruntownej modernizacji. Z jednej strony dobrze, jeśli to będzie oznaczać powrót regularnych pociągów na tą linię i podanie sensownej alternatywy dla mieszkańców wobec zatłoczonych, zdezelowanych i "jeżdżących jak chcą" busów... ale z drugiej strony szkoda będzie unikalnego klimatu tej zabytkowej linii. Z przyjemnością wspominałem mój ubiegłoroczny przejazd nią, o której możecie przeczytać w moim wpisie z 08.08.2021.



Wkrótce skręciłem na czarny szlak, który miał mnie poprowadzić na Śnieżnicę. Początkowo, przy opuszczaniu Porąbki, było jeszcze dość łagodnie i widokowo...


Ale w lesie zaczęło robić się coraz bardziej stromo, aż wreszcie stanąłem przed ścianą. Tak, nie żartuję - to był najbardziej stromy szlak z jakim kiedykolwiek miałem do czynienia w Beskidach. Próbuję sobie przypomnieć podejście od północy na Luboń Wielki (relacja z 29.06.2020) czy legendarną "ścianę płaczu" na Lackowej (22.10.2021), które były hardkorowe, ale naprawdę wydaje mi się że północna ściana Śnieżnicy jest jeszcze gorsza. Z wielkim mozołem wdrapałem się na grzbiet Śnieżnicy, a zajęło mi to tyle czasu że złapałem spore "opóźnienie" wobec mojego przewidzianego czasu przejścia szlaku. Gdy dotarłem na grzbiet Śnieżnicy, zobaczyłem znak wskazujący że owym czarnym szlakiem przebiegała trasa EDK (Ekstremalnej Drogi Krzyżowej, czyli długiej całonocnej Drogi Krzyżowej w piątek poprzedzający Wielki Piątek). Bardziej ekstremalnej trasy na Drogę Krzyżową od tej nie potrafię sobie wyobrazić!


Na szczęście sama końcówka podejścia na szczyt Śnieżnicy była znacznie łagodniejsza. Na szczycie zastałem polanę z drewnianym krzyżem, niestety bez widoków. Podobno nieopodal znajduje się druga polana z rozległą panoramą na północ, ale jak zobaczyłem że aby się do niej dostać trzeba zejść po stromym stoku (i potem z powrotem wspiąć się po nim, aby wrócić na szlak) to odpuściłem sobie - po tym co moje nogi przeżyły na czarnym szlaku to nie byłem w stanie zdobyć się na powtórkę :D


I tak było przede mną sporo różnic wysokości do pokonania - najpierw ponad 300m różnicy przy zejściu niebieskim szlakiem na Przełęcz Gruszowiec, a potem prawie 400m różnicy przy podejściu tym samym szlakiem na Ćwilin. Przynajmniej zejście na Przełęcz Gruszowiec przebiegało po szerokiej i całkiem wygodnej leśnej drodze. Ruch na tym szlaku był nieporównywalnie większy niż na czarnym z Porąbki (co mnie nie dziwi, biorąc pod uwagę ekstremalny charakter tamtego szlaku). Niestety oprócz pieszych było również sporo quadów, motocykli, a nawet jeepów zasmradzających powietrze spalinami... Chyba nie tak to powinno wyglądać na górskim szlaku... Po wyjściu z lasu miałem widok na Ćwilin, górujący nad Przełęczą Gruszowiec na której było zaparkowane zatrzęsienie samochodów.


Po przekroczeniu szosy rozpocząłem podejście na Ćwilin. Wkrótce miałem za plecami widok na Śnieżnicę:


Szlak na Ćwilin okazał się stromy (choć nie aż tak jak ten na Śnieżnicę) i śliski. Cieszyłem się, że podchodziłem nim zamiast schodzić, bo to drugie byłoby naprawdę ciężkie w takich warunkach. Byłem pod wrażeniem, że wśród schodzących nim tłumów było sporo rodzin z małymi dziećmi, które jakoś dawały sobie radę. Gdy po godzinnym podejściu dotarłem na Ćwilin, nie mogło być większego kontrastu z warunkami jakie panowały na nim podczas mojej poprzedniej wizyty (opisanej w relacji z 6 sierpnia 2021). Wtedy byłem na nim całkowicie sam... a tym razem kręciła się masa turystów. Bardziej "magicznie" na pewno było tym poprzednim razem, bo to posiadanie całej góry na wyłączność było czymś wyjątkowym, zwłaszcza ponieważ to był pierwszy szczyt na mojej epickiej wędrówce z Mszany Dolnej do Bieszczad. Zawsze będę wspominał tamten sierpniowy wieczór z szczególnym sentymentem.

Tym razem atmosfera nie była tak wyjątkowa... ale i tak było pięknie. A do tego dostrzegłem coś, co umknęło mojej uwadze przy poprzedniej wizycie: ołtarz i kapliczkę poświęconą Janowi Pawłowi II.



Zdążyłem sfotografować tą kapliczkę dosłownie w samą porę... jakbym przyszedł kilka minut później to już nie byłoby na to szans. Bo gdy odchodziłem od kapliczki dotarło do mnie, że nadchodzi naprawdę "podejrzanie" dużo ludzi, a do tego słyszę odgłosy jakby ktoś mówił przez megafon. I nagle zrozumiałem, że zbliża się cała procesja, a na jej czele idzie ksiądz. Okazało się, że to parafianie z Wilczyc przyszli "szlakiem papieskim" z południa na specjalną mszę z okazji przypadającej dokładnie tego dnia rocznicy wyboru Karola Wojtyły na papieża.


Podczas gdy przy ołtarzu rozpoczęła się msza, ja oddaliłem się nieco aby móc w bardziej wyciszonej atmosferze podziwiać rozległe panoramy. Widać było jak na dłoni całe Gorce, od Lubania po Turbacz.



Niestety trzeba było schodzić z góry, aby zdążyć na busa w Kasinie Wielkiej. Zszedłem żółtym szlakiem w kierunku zachodnim - tym samym, którym rok temu podchodziłem na Ćwilin od Mszany Dolnej. Na pewno ten szlak jest bardziej komfortowy do zejścia niż niebieski do Przełęczy Gruszowiec: mniej stromy i o wiele mniej śliski. Zszedłem nim do skraju lasu, po czym odbiłem na ścieżkę sprowadzającą przez łąki w kierunku północnym do przysiółka Kordy. Idąc tą trasą miałem przed sobą widok na Lubogoszcz.


W Kordach musiałem troszkę się nagimnastykować, aby przejść przez potok o nazwie Słomka i następnie wydostać się z jej wąwozu. Ale udało mi się i wszedłem na asfaltową dróżkę, która poprowadziła mnie w górę do szosy Mszana Dolna - Limanowa. Szedłem przez teren zabudowany, ale z świetnymi widokami na okoliczne góry, jak chociażby Ćwilin czy Śnieżnicę.



Końcowa część mojej trasy przebiegała niewielką asfaltową drogą do centrum Kasiny Wielkiej przez przysiółki: Miśki, Adamy, Sabury, Mastarze, Puty. Po drodze wyróżniały się najrozmaitsze kapliczki, na przemian z świetnymi punktami widokowymi oferującymi panoramę Lubogoszcza.






Równo o 16:30 dotarłem na przystanek autobusowy w centrum wsi, a już kilka minut później siedziałem w busie. Do Suchej Beskidzkiej wróciłem trasą przez Myślenice i Sułkowice. Potem kolacja i kolejna noc za 25zł w schronisku młodzieżowym... a nazajutrz czekała mnie wczesna pobudka, wypad na wschód słońca w górach, i potem niestety powrót do Warszawy i do pracy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz