wtorek, 31 października 2017

30.10 Gaiki i Nowy Świat

Trasa: Lipnik Górny - Gaiki - Przełęcz Przegib - Nowy Świat - Żarnówka Duża

Po niespodziewanie udanej niedzielnej wycieczce w góry nabrałem na nie większego apetytu i postanowiłem przejść się po nich także w poniedziałek :) Miałem wolne przedpołudnie więc mogłem sobie pozwolić na szybki wypad. I w taki oto sposób kilka minut po 7 rano znalazłem się w minibusie linii MZK nr 27 do Lipnika Górnego, mając za cel dawno nie oglądane szlaki, które były jednymi z pierwszych przemierzanych przeze mnie beskidzkich tras na przełomie września/października 2013: okolice Gaików i Nowego Świata w Beskidzie Małym.

Wysiadłem na ulicy Polnej i rozpocząłem trasę od przejścia ulicy Odrzańskiej. Taka ulica typowa dla obrzeży Bielska-Białej o charakterze bardziej wiejskim niż miejskim. Droga gruntowa będąca jej przedłużeniem miała wkrótce doprowadzić mnie do niebieskiego szlaku na Gaiki. 4 października 2013 szedłem tym szlakiem aż od ulicy Krakowskiej, a tym razem postanowiłem lekko urozmaicić sobie trasę i dojść do szlaku od innej strony ;) Po kilkunastu minutach byłem już w lesie, a po niecałych dziesięciu kolejnych byłem już na szlaku.

W dolnej części lasu panowały jeszcze takie typowo jesienne klimaty, było nawet jeszcze sporo barwnych liści na drzewach. Wystarczał jednak rzut oka nieco wyżej aby dostrzec, że te jesienne pejzaże będą mi towarzyszyć tylko na krótko...


Szlak szybko nabiera wysokości i wkrótce mogłem patrzeć z góry na zabudowania Bielska-Białej i okolicznych miejscowości.


No i wkrótce rozpoczęło się to, czego się spodziewałem odkąd po raz pierwszy rzuciłem okiem na góry wczorajszego ranka: śnieg! Na poziomie miasta jeszcze nie spadł, ale już paręset metrów wyżej temperatura poprzedniej nocy była na tyle niska, że trochę go tam napadało.


Na Gaikach było już naprawdę zimowo:


Skierowałem się na zielony szlak w stronę Nowego Świata i Międzybrodzia. Wkrótce po opuszczeniu Gaików szlak dociera na polanę z urokliwą panoramą pasma Magurki Wilkowickiej. 28.09.2013 oglądałem tą samą panoramę wśród pięknych jesiennych barw. Tym razem te barwy też były gdzieniegdzie widoczne, jednak otulił je śnieg...


Jednak wystarczało zejść trochę niżej, aby oznaki zimy momentalnie zniknęły i aby ponownie znaleźć się w obszarze panowania jesieni. Szlak schodził bardzo łagodną, szeroką i wygodną drogą, więc zmiana wysokości nie była jakoś szczególnie raptowna, a jednak przejście z zimy z powrotem do jesieni było bardzo nagłe. Na Przełęczy Przegib było już tak:


Na około była ponownie jesień, a jednak zima nie dawała za wygraną - i ni stąd ni zowąd zaczął sypać śnieg! Był to pierwszy opad śniegu, jakiego byłem świadkiem od kwietnia, gdy byłem w Polsce na Wielkanoc. Pomijając ten wielkanocny epizod ze śniegiem oraz jeszcze jeden gdy przyjechałem do Polski na Boże Narodzenie, przez dwa lata mieszkania w Hiszpanii praktycznie odzwyczaiłem się od śniegu. Było więc dla mnie dużą frajdą oglądać go ponownie! Sypało przelotnie przez kolejne kilkanaście minut, podczas gdy szedłem grzbietem Nowego Świata i dotarłem do osady o tej samej nazwie. Cztery lata temu wszedłem tam krótkim niebieskim szlakiem łącznikowym z Międzybrodzia Bialskiego, a tym razem kontynuowałem wędrówkę podążając dalej za zielonym znakami, w stronę Żarnówki Dużej. Tym odcinkiem szedłem po raz pierwszy. Przebiega on skrajem ogromnej polany, na której znajdują się zabudowania Nowego Świata. (Jak to brzmi, porównując z Nowym Światem w Warszawie!) Przestało sypać, wyszło słońce i zrobiło się bardzo sympatycznie.


Potem szlak zagłębia się w las i, kilkakrotnie skręcając, schodzi do Jeziora Międzybrodzkiego. Od skraju lasu rozpoczęły się panoramy z jeziorem w roli głównej.



Szlak sprowadzał mnie w dół przez pole, drogą tak okropnie mokrą, że momentami wprost płynął nią strumyk i musiałem ją obejść idąc przez pole. Irytowało mnie to, ponieważ traciłem w ten sposób czas, którego zostało mi już niewiele przed odjazdem PKS-u z Żarnówki Dużej do Bielska-Białej. Gdy dotarłem do zabudowań i asfaltu (o jakże adekwatnej nazwie ul. Widokowa) kolejne kilkaset metrów przebiegłem. Dotarłszy do głównej szosy, musiałem jeszcze tylko kilka minut podążać jej poboczem, by znaleźć się na przystanku PKS. Dzięki wspomnianej krótkiej przebieżce miałem jeszcze trzy minuty do odjazdu autobusu, które wykorzystałem na zrobienie paru zdjęć nad brzegiem jeziora.



W coraz śmielej wyglądającym zza chmur słońcu panowała tu naprawdę cudowna atmosfera sielanki i spokoju (i to nawet przy przejeżdżających co chwila po szosie za moimi plecami autach). Chciałoby się pozostać tam na dłużej, ale praca wzywała... Po chwili nadjechał mój autobus (pojazd tak zdezelowany, że nie mam pojęcia jak PKS Bielsko Biała, który normalnie korzysta z bardzo nowoczesnych autobusów, mógł jeszcze być w posiadaniu takiego grata). W środku, jak to bywa w takich pojazdach starego typu, ogrzewanie było nakręcone na maksa, panował "upał" i w takich warunkach nietrudno było o zaśnięcie... obudziłem się akurat w sam raz by wysiąść na moim przystanku w Bielsku-Białej :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz