wtorek, 31 października 2017

29.10 Cieńków

Trasa: Wisła Malinka - Cieńków Niżny - Wisła Czarne

Można by powiedzieć, że decyzja o wyjściu w góry w niedzielę była szaleństwem. Prognoza pogody na ten dzień była wprost tragiczna. Ulewne deszcze, w wyższych partiach gór śnieg, potężne wichury... A jednak mimo wszystko nie chciałem spędzić całego dnia w domu, chciałem choć trochę poczuć atmosferę gór i zaczerpnąć ich cudownego świeżego powietrza, nawet w takich warunkach. Powiem zresztą szczerze, że jest nawet coś psychicznie odświeżającego w takim górskim spacerze w deszczu i wietrze. I dlatego postanowiłem tego w niedzielę doświadczyć. Żeby nie popadać w skrajny masochizm, wybrałem tylko bardzo krótką trasę: z jednej części Wisły (Malinki) do drugiej (Czarnego), przez pasmo Cieńkowa. Symboliczna trasa, która w dobrych warunkach powinna zająć nie więcej niż godzinkę. Miałem natomiast w zapasie jeszcze dodatkowe półtorej godziny na wypadek ciężkich warunków - do Malinki przyjeżdżałem o 9:30, a z Czarnego miałem autobus w samo południe.

Podróż do Wisły Malinki była bardzo malownicza: najpierw PKS-em z Bielska-Białej na Przełęcz Salmopolską, a tam przesiadka na autobus Wispolu. Kilka ładnych lat nie jechałem tą trasą i było wspaniale odświeżyć sobie wspomnienia z niej. Nawet w zacinającym deszczu. Na Przełęczy Salmopolskiej na ziemi nawet leżała cienka warstwa śniegu, a wiało tam naprawdę ostro. Po zjechaniu do Malinki było jeszcze gorzej. Zaledwie wysiadłem z autobusu gdy rozległ się potężny grzmot i z nieba lunęła ściana wody. Postanowiłem, że skoro mam tyle czasu w zapasie to zaczekam w nadziei na to, że później pogoda chociaż odrobineczkę się poprawi. Wyciągnąłem więc prowiant, który przywiozłem z sobą - czemu by nie zjeść go od razu? :) Zaraz po zjedzeniu go otrzymałem telefon, i ostatecznie przyjemna rozmowa zajęła mi kolejne pół godziny. A w tym czasie pogoda zdążyła się "wyszaleć". Gdy zakończyłem rozmowę telefoniczną, już nie padało. Cudownie! Pora ruszać w drogę!

Udałem się w góry niebieską ścieżką dydaktyczną. Miałem nią schodzić z Cieńkowa 16 listopada 2013 podczas wyprawy z grupą znajomych, jednak wówczas nie mogliśmy jej znaleźć i ostatecznie zeszliśmy nieco dalej na zachód, pod wyciągiem krzesełkowym. Niestety, od strony Malinki było równie ciężko - kilka niebieskich znaków napotkałem, ale ogólnie ścieżka była fatalnie oznakowana. Na szczęście dzięki mapie byłem w stanie oszacować mniej więcej, którędy przebiega trasa. Początkowo szedłem asfaltówką do góry. No i zaczęły się ładne widoki :) Chmury wirowały nad okolicami Przełęczy Salmopolskiej...


Spojrzałem się za siebie, w stronę Smerekowca i Trzech Kopców Wiślańskich - a tam chmury się nagle rozerwały i nadchodziła strefa błękitnego nieba! Normalnie cud! Zupełnie tego nie przewidziały prognozy.


Z każdą chwilą było coraz słoneczniej. Dookoła mnie z przesiąkniętych wodą drzew zaczęły spadać gęsto krople, lśniąc w słońcu. A ja szedłem po prostu zachwycony pięknem tej chwili, pięknem widoków na około, i w ogóle moim nieprawdopodobnym szczęściem do pogody. To był czysty fart, że wybrałem się w góry akurat w tym momencie i akurat na tej trasie, gdy pojawiło się to przepiękne "okienko", którego w ogóle miało nie być.


Już miałem niedaleko do skąpanego w słońcu Cieńkowa Niżnego. Skąpanego w słońcu - jeszcze godzinę temu bym się stuknął w czoło, jakby ktoś mi powiedział że tak będzie.


Tu jeszcze ciekawostka - na jednym z mijanych pól zauważyłem stado bardzo oryginalnych krów :) Od razu przypomniała mi się Szkocja i tamtejsze "highland cows", które uwielbiam :)


Na skutek tragicznego oznakowania ścieżki zabłądziłem i zamiast wylądować na Cieńkowie Niżnym (720 m n.p.m) wylądowałem dalej na wschód, na Pośrednim (864 m n.p.m.). Absolutnie nie rozpaczałem z tego powodu, a wręcz przeciwnie - świetna sprawa, że mogłem dzięki temu troszkę przedłużyć tą jakże niespodziewania piękną wycieczkę :)


Pięknych panoram pasma Baraniej Góry takich jak powyższa tam nie brakowało. Świetnie też było widać Jezioro Czerniańskie i rezydencję prezydenta nad nim.


Poszedłem żółtym szlakiem w stronę Cieńkowa Niżnego, delektując się widokami. Trochę się niebo zaciągnęło, ale i tam wciąż było cudownie :)



Przy Cieńkowie Niżnym odnalazłem znaki niebieskiej ścieżki dydaktycznej, która schodziła stamtąd do Wisły Czarnego. Tamtędy miała przebiegać moja dalsza wędrówka. Jeszcze raz spojrzałem na piękną, rozległą halę przez którą właśnie przeszedłem. Na paśmie Baraniej Góry w tle było widać nawet całkiem sporo śniegu.


Zejście po asfalcie do Wisły Czarnego było zabudowane i przez to pozbawione ciekawych widoków. Doszedłem tam mając jeszcze ponad pół godziny do autobusu (wędrówka zajęła mi więcej niż przewidzianą godzinę, ponieważ tyle czasu spędziłem na robieniu zdjęć ;) ale i tak zostało mi jeszcze sporo czasu w zapasie). Postanowiłem więc jeszcze skoczyć nad jezioro i dopiero potem udać się na przystanek autobusowy. Dojście nad brzeg jeziora było króciutkie. Jedyną wyróżniającą się rzeczą na tym odcinku była duża grupa żuli urządzająca sobie libację ;) Nad jeziorem z kolei panowała błoga cisza, spokój, nikogo nie byłem. Postałem tam trochę, ciesząc się chwilą i uroczą panoramą na rezydencję szanownego Pana Prezydenta.


Moja wędrówka była dosłownie co do minuty dograna z okienkiem pogodowym - ledwie doszedłem na przystanek, gdy ponownie otwarły się niebiosa i lunął najpierw deszcz, a potem grad. To jednak była drobnostka w porównaniu z tym, co miało wkrótce nastąpić. Złapałem lokalny autobus Wispolu do dworca autobusowego w Wiśle, gdzie miałem się przesiąść na kolejny Wispol (na otworzonej zaledwie kilka dni wcześniej linii) do Bielska-Białej. Podczas gdy czekałem na przesiadkę rozpętała się nad Wisłą spektakularna burza z mnóstwem piorunów i gradem tak mocnym, że cała okolica się zabieliła. Burza o tej porze roku jest ewenementem, a cóż dopiero tak gwałtowna! Być w górach w trakcie czegoś takiego byłoby przerażające... cieszyłem się jeszcze bardziej niż przedtem z tego, że wybrałem akurat okres pomiędzy burzami (jeśli ten jeden grzmot w Malince można nazwać burzą) na mój górski spacer. Wróciłem do Bielska-Białej w znakomitym humorze, po wyprawie która zapowiadała się na niezbyt udaną, a okazała się fantastyczna :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz