piątek, 5 grudnia 2014

28.11 Mioduszyna

Trasa: Stanaszkowa – Polana Makowska – Mioduszyna – Dział Makowski – Wajdówka – Sucha Beskidzka

Mając nieco luzu w piątkowe przedpołudnie, postanowiłem wybrać się na „lajtową” wycieczkę w góry. Tym razem pojechałem w strony, które znam raczej słabo – a więc w Beskid Makowski w okolicach Suchej Beskidzkiej. Najwyższym punktem mojej wędrówki był niepozorny szczyt Mioduszyna (632 m n.p.m), który jest w całości zalesiony i żadnych widoków nie oferuje, lecz w okolicach miałem okazję natrafić na całkiem sporo ładnych panoram.

Bezpośrednim busem relacji Bielsko-Biała – Maków Podhalański dojechałem do osady Stanaszkowa pomiędzy Suchą Beskidzką a Makowem Podhalańskim. Tam rozpoczęła się moja wycieczka. Niewielką asfaltową drogą skierowałem się w kierunku osady Polana Makowska, znajdującej się nieco powyżej Stanaszkowej. Już kilka minut po rozpoczęciu wędrówki minąłem tamtejszy kościół, przed którym zobaczyłem kapliczkę która bardzo mi się spodobała.


Mniej więcej 20 minut zajęło mi przejście asfaltową drogą do Polany Makowskiej, która składa się z zaledwie kilku gospodarstw na polanie, z której przy lepszej pogodzie zapewne rozciągałyby się niezłe widoki na południe. Jednak tego dnia była typowa późnojesienna pogoda – i w efekcie mogłem oglądać właściwie tylko szarość...


Przy Polanie Makowskiej asfalt się skończył, natomiast kawałek za nią wszedłem na niebieski szlak, którym rozpocząłem wspinaczkę na Mioduszynę. Mimo niewielkiej wysokości góry, chwilami było nawet umiarkowanie stromo. Całość wspinaczki przebiegała przez las, który był szary, smętny, wilgotny i z nagimi drzewami bez liści... Jednym słowem, to co zazwyczaj ma miejsce pod koniec listopada. Natomiast na samym szczycie Mioduszyny, o dziwo, było nawet trochę śniegu.


Osiągnąwszy Mioduszynę, przez resztę trasy schodziłem w dół. Najpierw przez las, a potem przez łąki niedaleko osady Dział Makowski. Stamtąd mogłem oglądać okoliczne szczyty Beskidu Makowskiego:


Przy niewielkim przejaśnieniu na pochmurnym niebie było nawet widać co nieco w stronę Babiej Góry.


Na skrzyżowaniu za Działem Makowskim natrafiłem na szlakowskaz, który wskazywał „Sucha Beskidzka 20 minut – bez znaków”. Nieco mnie to zbiło z tropu, gdyż nie byłem pewien czy to jest właściwy szlak czy nie. Podążyłem jednak wskazaną ścieżką, i jak się okazało nie był to szlak. Zamiast zejść do centrum Suchej Beskidzkiej, czyli tak jak przebiega niebieski szlak, zszedłem do osady Wajdówka przy głównej drodze do Makowa Podhalańskiego. Stamtąd jednak było bliziutko do Suchej Beskidzkiej. Przechodząc przez most drogowy również miałem widok na okoliczne wzniesienia.


I w taki sposób zakończyłem wycieczkę, odbytą w atmosferze charakterystycznej dla późnej jesieni – którą naprawdę lubię ;) Ma swój urok, skłania do refleksji i zadumy... dobrze czasem odbyć wycieczkę w góry w takim klimacie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz