środa, 31 grudnia 2014

20.12 Z Szczyrku na Klimczok

Trasa: Szczyrk – Siodło Pod Klimczokiem – Klimczok – Szyndzielnia

Ostatnią wyprawę w góry w 2014 roku odbyłem po dobrze sobie znanej trasie pomiędzy Szczyrkiem a Klimczokiem i Szyndzielnią. Nie miałem tego dnia czasu na więcej – na następny dzień miałem przygotować typową polską wigilię z 12 daniami dla moich angielskich i amerykańskich współpracowników, więc czekał mnie weekend w kuchni ;) Na taki szybki wypad w góry w sobotni poranek mogłem jednak sobie pozwolić.

Wybrałem trasę niby przetartą przeze mnie do bólu, ale jednak z malutkim urozmaiceniem. Na poprzednich wycieczkach tą trasą zawsze szedłem najpierw niebieskim szlakiem z centrum Szczyrku, mijając Sanktuarium "Na Górce", a potem zielonym, "zygzakowatym" szlakiem do schroniska pod Klimczokiem. Tym razem wybrałem krótszy wariant dojścia do Siodła pod Klimczokiem: cały czas prosto przed siebie niebieskim szlakiem. Prawdę powiedziawszy, po tej wycieczce bardziej mogę polecić wariant zielonym szlakiem na tym odcinku – jest znacznie bardziej widokowy. Niebieski szlak przed Siodłem pod Klimczokiem jest praktycznie w całości zalesiony.

Dojechałem do Szczyrku busem i ruszyłem od razu w górę, mijając szczyrkowskie sanktuarium. Idąc dalej pod górę miałem widoki na Beskid Węgierski:



Tradycyjnie z tego szlaku były piękne widoki na Skrzyczne.



Wyżej wspomnianym nowym wariantem dostałem się na Siodło pod Klimczokiem, po czym rozpocząłem wspinaczkę na Klimczok. Warunki zupełnie nie przypominały zimy – a przecież do Świąt pozostało zaledwie kilka dni.


Tylko sam szczyt Klimczoka był lekko przyprószony, dając chociaż namiastkę zimy.


Potem tradycyjnie przeszedłem dalej na Szyndzielnię. Tego dnia widoczność była rewelacyjna. Z szczytu Szyndzielni (a dokładnie z góry wyciągu narciarskiego) Bielsko-Biała wyglądała jakby była na wyciągnięcie ręki.


Ponieważ, tak jak wcześniej napisałem, czekały mnie pilne obowiązki w kuchni, na szybko zjechałem z Szyndzielni kolejką linową. Wyprawa była krótka, ale czułem się po niej fantastycznie: zrelaksowany, odświeżony, pełen chęci do życia :) A zaledwie kilka godzin wcześniej, wyjeżdżając do Szczyrku, byłem na kacu i czułem się bardzo kiepsko. Rzadko piję i rzadko imprezuję, ale akurat tej poprzedniej nocy porządnie zaszalałem ;) Jednak wyjście w góry i pobyt na świeżym powietrzu w bardzo szybkim czasie pomogło mi całkowicie wyzbyć się kaca i poczuć się jak nowo narodzony. Mogę gorąco polecić wszystkim skacowanym wyjście w góry jako najlepszy sposób na powrót do normalnego stanu fizycznego i psychicznego :)

To była moja 94 i ostatnia wyprawa w góry w 2014 roku. Nie udało mi się dobić do 100 wycieczek górskich w ciągu jednego roku, ale i tak czuję się z tego roku ogromnie zadowolony. Doświadczyłem w nim tylu fantastycznych przeżyć w górach, o których przedtem nawet mi się nie śniło. Już teraz wiem, że rok 2015 nie będzie tak bogaty w przeżycia górskie, gdyż moja przygoda w Bielsku-Białej kończy się w lutym i potem najprawdopodobniej wyjadę za granicę. Pozostanie mi jeszcze może kilka wypadów w styczniu i na tym koniec... Jednak wspomnienia z roku 2014 zabiorę z sobą do końca życia, i ten rok zawsze zapamiętam jako ten w którym mogłem w pełni rozwijać swoją nowo odkrytą pasję związaną z górami :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz