czwartek, 27 listopada 2014

23.11 Regle Tatr Wysokich

Trasa: Jaszczurówka – Dolina Olczyska – Polana Pod Kopieńcem – Psia Trawka – Wakszmundzka Polana – Rówień Waksmundzka – Polana Pod Wołoszynem – Palenica Białczańska

Spontaniczny pomysł jednodniowego niedzielnego wypadu w Tatry okazał się strzałem w dziesiątkę :) Patrząc na trasę, jaką tego dnia pokonałem, możecie pomyśleć że wycieczka była nudna, gdyż przebiegła po szlakach które nie są specjalnie znane ze swoich walorów widokowych. Zapewniam jednak, że wrażenia z wycieczki były wspaniałe :) Na drugą połowę trasy miałem fantastyczną pogodę, a do tego po raz pierwszy miałem okazję podziwiać Tatry w warunkach zimowych – było to dla mnie wyjątkowe przeżycie.

Dojechałem do Zakopanego PKS-em z Bielska-Białej o 11:00 i od razu przeskoczyłem do busa jadącego w stronę Morskiego Oka, z którego wysiadłem w Jaszczurówce. Pierwszym etapem mojej wędrówki był zielony szlak przez Dolinę Olczyską. Czytałem już wcześniej w internecie, że jest tam obecnie mnóstwo błota, i rzeczywiście tak było – szło się ciężko i musiałem się nagimnastykować aby pokonać odcinek ubłacając się w jak najmniejszym stopniu. Szlak robił nieco przykre wrażenie nie tylko z powodu potężnego błota, lecz także ze względu na wycinkę lasu w okolicach Olczyskiej Polany. Poniższe zdjęcie obrazuje ten smutny widok – widać w tle przykryty niskimi chmurami Nosal.


Smętną atmosferę na tym szlaku potęgowała ponura pogoda, gdyż mimo zapowiedzi słonecznej niedzieli niskie chmury panowały nad Zakopanem i okolicami. Za Olczyską Polaną poprowadzono tak intensywną wycinkę drzew, że szlak został zatarasowany przez powalone drzewa i gałęzie. Pokonywało się ten odcinek naprawdę trudno. Moim zdaniem to trochę wstyd, że nie zadbano bardziej o utrzymanie dobrego stanu szlaku pomimo prowadzonej wokół niego wycinki.


Na szczęście po opuszczeniu obszaru wycinki szło się dużo lepiej. Zielony szlak prowadził mnie kamiennym chodnikiem łagodnie w górę w stronę Wielkiego Kopieńca. Od wysokości 1100 m n.p.m drzewa były delikatnie przykryte śniegiem, a od mniej więcej 1250 m n.p.m śnieg leżał również na ziemi. Gdy dotarłem na Polanę pod Kopieńcem, zastałem na niej takie lekko zimowe warunki:


Wybierając się na tą trasę miałem zamiar wejścia na szczyt Wielkiego Kopieńca (1328 m n.p.m), ale przy tak słabej widoczności nie miało to najmniejszego sensu. Poszedłem więc na wprost przez Polanę pod Kopieńcem. Widok ośnieżonej polany z drewnianymi szałasami wynurzającymi się z gęstej mgły naprawdę miał klimat.


Po opuszczeniu Polany pod Kopieńcem szedłem jeszcze jakieś 10 minut zielonym szlakiem, po czym skręciłem w czerwony szlak w stronę Psiej Trawki. Szedłem przez gęsty, dziki las ośnieżonych drzew. Odbywałem wędrówkę w samotności, co sprawiało że atmosfera tego lasu była jeszcze bardziej przejmująca. Połączenie szarego nieba i śniegu na drzewach dawało efekt jakby świat stracił wszystkie swoje barwy:


Nie można zaprzeczyć że taka wędrówka miała swój klimat, lecz po paru godzinach jednak stawała się nieco monotonna. Po przejściu przez Psią Trawkę przez kolejną godzinę szedłem dalej czerwonym szlakiem w stronę Waksmundzkiej Polany. I wtedy nastąpił cud :) Na krótko przez osiągnięciem Waksmundzkiej Polany w ciągu zaledwie kilku minut niebo zmieniło się z całkowicie zachmurzonego na całkowicie bezchmurne! Od razu otaczający mnie las przybrał zupełnie inny wygląd, jakby bajkowy.


Na Polanie Waksmundzkiej mogłem po raz pierwszy tego dnia podziwiać rozległe panoramy. Zimowa sceneria pokrytych śniegiem świerków, w tle majestatyczna Koszysta, a ponad tym wszystkim błękitne niebo i ostatnie dryfujące płaty mgły... Widok był rewelacyjny.




Przydrożny krzyż na Waksmundzkiej Polanie:


Kilka minut później byłem na Równi Waksmundzkiej, skąd Tatry Bielskie na Słowacji prezentowały się wręcz nieziemsko pięknie :)



Po uświadczeniu tego raju dla oczu zapuściłem się ponownie w gęsty las, przez który zszedłem do asfaltu prowadzącego z Morskiego Oka, docierając do niego trochę przed Wodogrzmotami Mickiewicza. Kilka prześwitów na tym leśnym odcinku oferowało naprawdę piękne widoki, jak chociażby poniższy:


Ostatni odcinek mojej wycieczki prowadził słynnym asfaltem do Palenicy Białczańskiej. W porównaniu z moimi poprzednimi wędrówkami po tym asfalcie, tego dnia było zupełnie inaczej: zamiast tradycyjnych tłumów droga świeciła pustkami. Było to nieco dziwne uczucie, chodzić tamtędy bez gromad innych turystów – bardzo mi się jednak podobało to nieco inne oblicze drogi na Morskie Oko. I w taki sposób dotarłem do Palenicy Białczańskiej w samą porę na busa do Zakopanego o 15:40. W Zakopanem przesiadłem się na autobus do Krakowa i spędziłem bardzo miły wieczór w tym jakże pięknym mieście, po czym o 22:50 wsiadłem w ostatni autobus do Bielska-Białej i dotarłem do domu krótko przed 1 rano. Ależ to był piękny i bogaty w wrażenia dzień!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz