środa, 29 maja 2019

25.05 Pilsko

Trasa: Korbielów Kamienna - Polana Buczynka - Hala Miziowa - Pilsko - Las Suchowarski - Hala Miziowa - Hala Szczawiny - Kuligowa - Korbielów Kamienna

Stanowczo za mało czasu spędziłem w górach w ostatnim czasie. Wynikało to po części z przyczyn zdrowotnych (weekend 18-19 maja przechorowałem), po części z nadmiaru obowiązków w pracy, i po części z pogody, która w tym maju, trzeba przyznać, była kiepska. Poza wspomnianym weekendem 18-19 maja, kiedy to jak na złość rozpogodziło się akurat na te dni, kiedy byłem niedysponowany. Ale już w sobotę 25 maja nic nie stało na przeszkodzie - ani zdrowie, ani praca, ani pogoda, która nareszcie stała się prawdziwie letnia. Głodny gór, postanowiłem pójść na najwyższą do tej pory trasę w roku 2019: na Pilsko!

Postanowiłem wejść na Halę Miziową zielonym szlakiem z Korbielowa Kamiennej. Dwukrotnie schodziłem nim, ale jakoś tak nieręcznie jest oznakowany - może z tego powodu, że przecina liczne stoki narciarskie - że w obu przypadkach gubiłem szlak podczas tego zejścia. Pomyślałem, że może podchodząc nim będzie łatwiej się tego szlaku trzymać, i rzeczywiście tak było, chociaż i tak musiałem bardzo mieć się na baczności, aby nie zabłądzić. Moją uwagę od pilnowania przebiegu szlaku odwracały malownicze widoki:




Gdy dotarłem na łączony odcinek zielonego i żółtego szlaku przed Halą Miziową… zaczęło się. Serio? Śnieg na tej niewielkiej wysokości?



A jednak - okazało się to wstępem do nieprawdopodobnej jak na koniec maja, śnieżnej beskidzkiej wędrówki. Sama Hala Miziowa nie miała jednak śniegu na sobie wcale. Nic dziwnego, w końcu jest wystawiona w pełni na operowanie słońca, które szybko zimowy śnieg wytopiło. Także i tego sobotniego poranka ostro tam grzało, a widoki jak zawsze dopisywały.


Po krótkim postoju w schronisku, rozpocząłem podejście na Pilsko czarnym szlakiem. Aż ciężko mi uwierzyć, że z wszystkich tras na ten szczyt, z tego odcinka skorzystałem tylko raz wcześniej. I to podczas gęstej mgły - tak więc dopiero teraz mogłem w pełni odkryć walory widokowe tej trasy.



Podczas podejścia czarnym szlakiem spotkała mnie sytuacja, która mnie się zdaje dość niecodzienna: nawiązanie znajomości z przypadkowo spotkaną osobą na beskidzkim szlaku. Miałem wrażenie, że w Tatrach takie rzeczy zdarzają się częściej - i mnie tam też się zdarzyło, że na szlaku zupełnym przypadkiem otrzymałem towarzystwo nawet na kilka godzin. Ale w Beskidach, może z racji tego, że są to niższe i trochę bardziej "cywilizowane" góry, chyba mniej się rozmawia na szlakach. Tymczasem właśnie podczas podejścia na Pilsko dogonił mnie młody mężczyzna, tak na oko 5-10 lat starszy ode mnie, który od razu do mnie zagadał i już po krótkim czasie rozmawialiśmy w najlepsze. Mój nowy towarzysz wędrówki, Darek, okazał się bardzo ciekawym rozmówcą i wyjątkowo otwartym - nim dotarliśmy na szczyt, już wiedziałem całkiem sporo o jego życiu :) Nie zawsze mu się układało, ale góry zawsze były czymś, co dawało mu radość. Jego determinacja jest godna podziwu - mimo, że mieszka daleko, bo aż w Łodzi, ma w sobie tyle pasji, żeby średnio w co drugi weekend jeździć w polskie góry. Tak było i tym razem - aby się dostać na to Pilsko, musiał przedtem przejechać nieporównywalnie dłuższą drogę, niż ja...

Przy takiej rozmowie upłynęła nam droga na szczyt, gdzie zrobiliśmy sobie postój aby zjeść nasze prowianty i kontynuować ciekawą dyskusję. Dzięki uprzejmości Darka mam też pamiątkowe zdjęcie z szczytu.


Podczas całego tego podejścia nie napotkaliśmy śniegu i tym bardziej dziwna zdawała się jego obecność w lesie pod Halą Miziową. Ale czy widzicie to zdjęcie, przedstawiający obszar poniżej szczytu Pilska po stronie słowackiej? No właśnie... tam śniegu było widać aż nadto, i to była zapowiedź tego, co czekało mnie podczas zejścia z Pilska alternatywną trasą.


Nie schodziłem na Słowację, tylko szlakiem granicznym w kierunku Przełęczy Glinne. Podczas mojego jedynego poprzedniego przejścia tym szlakiem (w moje urodziny w 2014) panowało dookoła takie totalne "mleko", że ledwo było widać przebieg szlaku, a cóż dopiero widoki z niego. Chciałem również zaliczyć odcinek czerwonego szlaku z granicy na Halę Miziową, którym jeszcze nigdy nie szedłem. Tak więc moim planem było przejście nieco okrężną trasą na Halę Miziową, podczas gdy Darek musiał wracać bardziej bezpośrednią trasą, ponieważ miał przed sobą jeszcze długą podróż. Rozstaliśmy się więc, ale wymieniliśmy się numerami, więc kto wie czy może znowu spotkamy się w górach?

Ostatnie zdjęcie z granicy w kierunku Rysianki...


I zacząłem schodzić niebieskim szlakiem granicznym, którego widokowość mogłem poznać dopiero teraz. Panorama z niego w kierunku Babiej Góry jest bardzo rozległa:


Ale, jak widać na powyższym zdjęciu, ni stąd ni zowąd na szlaku pojawiło się sporo śniegu, a poniżej, w piętrze kosodrzewiny i lasu, warunki były już całkiem zimowe. Takie coś to ja rozumiem pod koniec maja w Tatrach, ale w Beskidach?! Czy to jest normalne?!


Praktycznie do samego skrzyżowania z czerwonym szlakiem schodziłem po nieprzyjemnym, zmrożonym śniegu. Na szczęściu na czerwonym szlaku - jednocześnie będącym jednym z nielicznych odcinków Głównego Szlaku Beskidzkiego, który miałem jeszcze do zaliczenia na terenie Beskidu Żywieckiego - warunki były dużo lepsze.


Ta wędrówka bardziej obfitowała w grzyby niż niejedna jesienna ;) Pierwszy napotkany grzyb tego dnia:


Powróciwszy na Halę Miziową, nie poszedłem pod same schronisko, tylko zacząłem schodzić drogą dojazdową, po której "zjeżdżałem" pod koniec marca :) Cały czas z fajnymi widokami.



Tą drogą dojazdową mógłbym dojść aż do Korbielowa Kamiennej, tak samo jak podczas mojej urodzinowej wyprawy w 2014. Ale mając jeszcze trochę czasu do dyspozycji, postanowiłem trochę poeksperymentować. Mniej więcej w połowie drogi z Hali Szczawiny do Korbielowa, odbiłem na prawo utwardzoną, będącą w wyjątkowo dobrym stanie drogą, która ewidentnie jest często wykorzystywana podczas prac leśnych. Drogą tą dotarłem do doliny potoku Glinne, a wreszcie do szosy polsko-słowackiej, nieco poniżej granicy.


Kolejny grzybek do kolekcji! :D 


Częściej jednak w górach kolekcjonuję kapliczki niż grzyby - i na tym odcinku również udało mi się dodać kolejny okaz do mojego zbioru fotografii beskidzkich kapliczek.


Dotarłszy do szosy, poszedłem nią kawałek w kierunku granicy, po czym skręciłem na leśną dróżkę, która (jak przypuszczałem) stanowiła dawny szlak czarny, sprowadzający z Przełęczy Glinne do Korbielowa Kamiennej przez Polanę Gawlasie. Liczyłem na ładne panoramy z tej polany. Ale jak się okazało, skręciłem za wcześnie - dawny szlak czarny znajdował się nieco wyżej, a dróżka, którą wybrałem, po prostu poprowadziła mnie równolegle do szosy, odrobinkę powyżej niej. Miałem stamtąd panoramę Pilska, ale to nie było do końca to, czego oczekiwałem. Cóż, przynajmniej ta "omyłkowa" trasa była krótsza i dzięki niej szybciej doszedłem do przystanku autobusowego.


W taki oto sposób zamknąłem pętlę, kończąc wycieczkę w tym samym punkcie, gdzie ją rozpocząłem: Korbielowie Kamiennej. O ile warunki na szlaku były miejscami takie sobie (ten dziwny późnomajowy śnieg), o tyle warunki pogodowe tej soboty były po prostu perfekcyjne: słonecznie, cieplutko, lecz bez nadmiernego gorąca. A w Bielsku-Białej, jak się okazało, wcale tak kolorowo tego dnia nie było - wisiało nad miastem znacznie większe zachmurzenie i gdy wróciłem tam, zastałem żelazną pokrywę chmur na niebie i przelotny deszcz. Zdecydowanie warto było pojechać w Beskid Żywiecki łapać słońce, którego w tegorocznym maju było tak mało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz