piątek, 24 sierpnia 2018

20.08 Z Doliny Kościeliskiej do Doliny Chochołowskiej

Trasa: Kiry - Kominiarski Przysłop - Niżnia Kominiarska Polana - Kominiarska Przełęcz - Polana Huciska

Poniedziałek był dniem mojego wyjazdu z Zakopanego i powrotu do codzienne rzeczywistości w Bielsku-Białej. Pociąg miałem już o 10:30, więc mogłem pozwolić sobie tylko na krótką trasę po górach przed wyjazdem. Ale jestem bardzo zadowolony, ponieważ ten ograniczony czas, jaki miałem do dyspozycji tego poranka, wykorzystałem na 100%, udając się na trasę którą bardzo chciałem zaliczyć w letnich warunkach (dotychczas byłem w tej okolicy tylko w zimie, o czym można przeczytać w mojej relacji z 7 stycznia): odcinkiem Ścieżki nad Reglami pomiędzy Doliną Kościeliską i Chochołowską. Miałem tą trasę praktycznie sam dla siebie, a pogoda była wyjątkowo piękna, więc kryteria udanej wycieczki zostały spełnione :)

Pierwszym autobusem, o 6:15, pojechałem do Kir. Trochę wędrowców już ruszało w drogę Doliną Kościeliską, ale trzeba przyznać że w ogóle nie ma porównania pomiędzy tym, ilu było tam turystów o tej porannej porze, a ilu potrafi ich tam być w środku dnia w sezonie letnim.


Odkąd skręciłem w prawo na Ścieżkę nad Reglami wędrowałem w samotności, otoczony cudowną przyrodą i blaskiem porannego słońca. Widoki, zwłaszcza w okolicach Kominiarskiego Przysłopu, przerosły moje oczekiwania względem tego szlaku.





Od skrzyżowania z żółtym szlakiem do Doliny Lejowej moja trasa pokrywała się z trasą z 7 stycznia. Cieszyłem się, że tym razem mogą zobaczyć w pełni piękno Niżnej Kominiarskiej Polany, która wtedy była przykryta śniegiem i chmurami.


Dalej, na odcinku przez Kominiarską Przełęcz, widoki też były śliczne...



Chociaż przykre wrażenie robiła dewastacja lasu na niektórych fragmentach szlaku:


Prawdziwą perełką na tej trasie - robiąca tak samo wspaniałe wrażenie na mnie teraz w warunkach letnich, jak poprzednio w warunkach zimowych - jest Polana Jamy. Oprócz cudnych widoków dodatkową atrakcją było napotkanie tam bacy wypasającego owce. Wołał do nich w języku tak dziwnym, że chyba z polskim miał niewiele wspólnego ;)





Polana Jamy to ostatni punkt widokowy odwiedzony przeze mnie podczas wspaniałych pięciu dni w Tatrach. Chociaż bardzo chciałem dłużej tego dnia połazić - wróciły mi siły, których tak bardzo poprzedniego dnia mi brakowało - zwyczajnie nie miałem na to czasu. Nawet musiałem zjechać z Polany Huciska do Siwej Polany kolejką turystyczną "Rakoń", aby zdążyć do Zakopanego na pociąg. O tej porannej porze byłem jedynym pasażerem jadącym w dół, więc mogłem sobie zająć wygodnie miejsce z tyłu ostatniego wagonika i oglądać, jak szczyty Tatr Zachodnich za mną maleją coraz bardziej w miarę jak zjeżdżam w dół doliny i przez Siwą Polanę. W przeciwną stronę mijali mnie liczni turyści idący w górę doliny i zazdrościłem im bardzo, że mają przed sobą cały dzień w górach... Ale nie mam prawa narzekać. W końcu miałem za sobą cztery pełne dni tatrzańskich wędrówek, a ta prześliczna poranna wycieczka reglami Tatr Zachodnich była wisienką na torcie.

Droga powrotna minęła bardzo przyjemnie z tej racji, że trafiłem do tego samego przedziału co inny zapalony miłośnik Tatr, z którym spędziłem miło czas na pogawędkach o górskich wyprawach. W Żywcu wjechaliśmy w burzę, która po czterech dniach zapowiedzi spełzających na niczym w końcu się pojawiła. Dobrze się stało, że dopiero wtedy, a nie gdy byłem na tatrzańskich szlakach, chociaż z drugiej strony gdybym wiedział że nic nie wyjdzie z zapowiadanych burz w poprzednich dniach to może bym zaplanował jakieś ambitniejsze trasy... A po przyjeździe do Bielska-Białej okazało się, że zostawiłem jeden z moich dwóch telefonów w hostelu na Krupówkach, w którym nocowałem. Więc - w analogicznej sytuacji jak z aparatem mojego kolegi, podczas początku mojej przygody z Tatrami w czerwcu 2014 - mam wymówkę, aby na dniach wrócić do Zakopanego po moją zgubę i przy okazji ponownie spędzić trochę czasu w Tatrach :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz