piątek, 24 lipca 2020

03.07 Luboń Wielki i Luboń Mały

Trasa: Chabówka - Krzywoń - Zborkówka - Rabka-Zdrój - Góra Królewska - Zaryte - Luboń Wielki - Surówki - Luboń Mały - Naprawa - Jordanów

Przyjeżdżając na tydzień do Rabki-Zdrój nie planowałem wchodzić trzy razy na tą samą górę... Ale bardzo korcił mnie ten niebieski szlak z Lubonia Wielkiego do Jordanowa, którego nie udało mi się zaliczyć w środę. A prognozy pochmurnego i deszczowego piątku nie zachęcały do odkrywania zupełnie nieznanych obszarów... Postanowiłem więc, że trzeci raz wrócę na Luboń Wielki, wchodząc niebieskim szlakiem z Rabki-Zdrój przez Zaryte i schodząc przez Luboń Mały do Jordanowa, i w ten sposób zaliczę dosłownie wszystkie szlaki prowadzące na tą górę.

Tymczasem piątek wbrew prognozom rozpoczął się przepiękną, słoneczną pogodą. Skorzystałem z tego, aby nieco przedłużyć sobie trasę i połazić sobie po obrzeżach Gorców. Zamiast iść kolejny raz nudną szosą z mojej kwatery w Chabówce do centrum Rabki, poszedłem do góry ścieżką pozaszlakową na Krzywoń, wzniesienie na południowy-wschód od Chabówki. Idąc polnymi i leśnymi dróżkami dotarłem do żółtego szlaku, którym zszedłem do Rabki-Zdrój. Poniżej kilka zdjęć z Krzywonia, który bardzo polecam każdemu - jest na nim sporo punktów widokowych z panoramami w różnych kierunkach. Zdecydowanie warto się na niego wybrać, tylko trzeba uważać na słabe oznakowanie żółtego szlaku.





Po tej sympatycznej "rozgrzewce" na Krzywoniu, zszedłem do Rabki-Zdrój, gdzie zrobiłem sobie chwilę postoju na lody, a następnie rozpocząłem podejście niebieskim szlakiem na Banię i Górę Królewską. Podobnie jak na żółtym szlaku, oznakowanie niestety było tu słabe, a ścieżka miejscami zarośnięta. Rekompensatą były malownicze widoki, zwłaszcza na oczekującego na mnie Lubonia Wielkiego, oraz na dolinę Raby z zabudowaniami Zarytego, między innymi z zabytkowym kościołem.



Do tej pory upiekło mi się z pogodą, ale zapowiadany deszcz nadszedł akurat gdy przechodziłem przez Zaryte - i to taki bardzo konkretny deszcz. W sumie dobrze, że złapał mnie w zabudowanym terenie zamiast na odludziu. Pstryknąłem jeszcze fotkę ślicznej kapliczce i pobiegłem do najbliższego sklepu spożywczego, gdzie "przeczekałem" ulewę robiąc zakupy na dalszą drogę :)


Po kilkunastu minutach deszcz zaczął słabnąć, więc ruszyłem dalej niebieskim szlakiem na trzeci podbój Lubonia Wielkiego. Przez prawie całe podejście słabo padało, a chmury zeszły bardzo nisko i spowiły las mgłą. Było więc zupełnie inaczej, niż podczas moich poprzednich dwóch, słoneczno-upalnych podejść na tą górę. Gęsto zalesiony niebieski szlak nie wyróżniał się niczym szczególnym jeśli chodzi o widoki, ale mniej więcej w dwóch trzecich drogi natrafiłem na kapliczkę, która bardzo, ale to bardzo mnie urzekła. Wystrugana w drewnie rzeźba Chrystusa na krzyżu jest wyjątkowo prosta, ale to właśnie piękno tkwiące w takiej prostocie chwyciło mnie tak bardzo za serce.


Wreszcie równo o 13:30 stanąłem pod charakterystycznym budynkiem schroniska na Luboniu Wielkim, przy którym mimo kiepskiej pogody kręciło się wielu turystów.


Na szlaku do Jordanowa dla odmiany były kompletne pustki. Jedyni turyści, których minąłem wkrótce po opuszczeniu szczytu Lubonia, pchali wózek dziecięcy. Nie wiem jakim cudem udało im się zabrać wózek tak wysoko po błotnistym i kamienistym szlaku! Chociaż trzeba przyznać, że jest to zdecydowanie najmniej stroma trasa na Luboń Wielki. W porównaniu z Percią Borkowskiego czy stromizną na szlaku z Mszany Dolnej, ta trasa to bułka z masłem.

O pięknych panoramach z polany Surówki, którymi raczyłem się dwa dni wcześniej, niestety tym razem można było tylko pomarzyć. Ale w ogóle to cała reszta szlaku okazała się mało widokowa. Aż do "zakopianki" szedłem gęstym lasem, a potem do Naprawy przez łąki, które były niemal płaskie jak na Beskidy. A z Naprawy do Jordanowa asfaltową drogą. Spektakularnych widoków więc brak, za to było pełno pięknych akcentów religijnych, które przedstawiam Wam poniżej.









Jeszcze słówko o przejściu przez "zakopiankę": niestety nie należy do przyjemności. Przez mniej więcej 10 minut szlak prowadził mnie poboczem tej strasznie ruchliwej drogi, potem musiałem wyczekiwać aż znajdzie się luka w pędzących samochodach bym mógł przebiec na drugą stronę, aż wreszcie... aby opuścić "zakopiankę" w stronę Naprawy, musiałem przejść przez wielki plac budowy. Naprawdę byłem zbity z tropu, bo moja mapa oraz aplikacja w telefonie zgodnie pokazywały że tędy wiedzie szlak, a tymczasem w tym miejscu budowniczy pracowali w najlepsze przy betoniarkach, dźwigach i ciężarówkach. Ale gdy spytałem się jednego z robotników, czy mogę przejść przez plac budowy aby dojść do Naprawy, powiedział że jak najbardziej. Tak więc jakby ktoś z Was szedł tym szlakiem to niech rozkopany obszar przy "zakopiance" Was nie zmyli - o ile nic się w międzyczasie nie zmieniło to można tamtędy przejść.

Drugi dzień z rzędu zakończyłem wycieczkę na rynku w Jordanowie. Może tym razem główna część programu wycieczki, czyli trasa przez Luboń Wielki, nie udała się tak bardzo... ale za to trasa przez Krzywoń oraz odcinek niebieskiego szlaku z centrum Rabki do Zarytego bardzo mi się spodobały, więc dzięki nim mogę powiedzieć że to była wycieczka udana :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz