czwartek, 17 kwietnia 2014

13.04 Hala Lipowska i Hala Rysianka

Trasa: Złatna – Polana Cerchla – Hala Lipowska – Hala Rysianka – Hala Lipowska - Hala Cukiernica – Sarnówka – Rajcza

W ubiegłą niedzielę wszedłem drugi dzień z rzędu na Rysiankę, lecz pod wieloma względami ta wycieczka zupełnie różniła się od sobotniej. Przede wszystkim wszedłem i zszedłem od innych stron, innymi trasami. Pod względem pogodowym było niestety dużo gorzej niż w sobotę – natomiast aspekty towarzyskie tej wycieczki całkowicie to nadrobiły ;) W sobotę szedłem sam, natomiast w niedzielę była nas pięcioosobowa grupa – ja, Ilona, Olek, Adam i Kasia. Spędzanie czasu z tymi ludźmi to naprawdę czysta przyjemność – chyba jeszcze nigdy nie byłem na tak wesołej wycieczce w góry :)

Do południa pogoda w niedzielę była ładna, lecz niestety gdy rozpoczęliśmy naszą wycieczkę na przystanku autobusowym Złatna Szkoła o 13:00, niebo zasnuło się chmurami. Zupełnie się jednak tym nie przejmowaliśmy – byliśmy w wyjątkowo dobrym nastroju gdyż już na samym początku trasy wypiliśmy po kieliszku wiśniówki ;) Radośnie rozpoczęliśmy wędrówkę niebieskim szlakiem na Halę Lipowską. O tej trasie niewiele się w internecie pisze, natomiast po tej wycieczce mogę od siebie napisać że ten szlak to dla mnie jedno z większych tegorocznych odkryć w górach. Jest naprawdę łatwy i fantastycznie widokowy. Wspina się na sporą wysokość (ponad 1300 m n.p.m) i robi to dość długą trasą, lecz zarazem bardzo łagodnie, a widoki gwarantują że mimo długości trasy nie można się na tym odcinku nudzić.

Ładne pejzaże rozpoczynają się już kilkanaście minut wędrówki od Złatnej. Z dużej polany można oglądać grzbiet Okrągłej od południowego wschodu, a od zachodu jest widok na inne góry (widoczne na poniższym zdjęciu) – niestety nie byłem w stanie ich zidentyfikować. Czyżby Beskid Śląski?


Następuje kolejny odcinek przez las, po czym szlak wychodzi na tzw. Polanę Cerchla. Właściwie to już nie jest polana, gdyż od tego miejsca las na praktycznie całym wschodnim zboczu Bacmańskiej Góry został wycięty. Za to jakie są dzięki temu widoki! Trawersując stoki Bacmańskiej Góry, przez długi czas szlak podąża prawdziwym tarasem widokowym, z którego panoramy na wschód są fantastyczne. Nawet przy tak pochmurnej pogodzie jak owego dnia. Można podziwiać np. Pilsko:


Przed nami Boraczy Wierch i Lipowska. Na grzbiecie górskim widać charakterystyczne hale.


Widać też długie pasmo górskie na pograniczu polsko-słowackim: 



Nawet przy tak słabej pogodzie widać „morze szczytów” sięgające daleko na Słowację. A jak pięknie ta panorama by się prezentowała w słoneczny dzień!


Po długim odcinku po bezleśnym stoku, który jest tak łagodny że ledwie zauważyliśmy jak zyskaliśmy wysokość, szlak zagłębił się znowu w las. Tu nastąpiło jedyne ostrzejsze podejście na niebieskim szlaku – a i tak była to kwestia zaledwie paruset metrów. Potem lżejsze podejście na Halę Lipowską przez las, który jest po prostu magiczny: tak gęsto porośnięty mchem, że może aż w głowie się przewrócić od mnogości pięknej, ciemnej zieleni. Najpierw rozległe widoki, potem taki las... cudowna trasa, po prostu!

W miłym towarzystwie trzygodzinne wejście ze Złatnej na Halę Lipowską minęło szybciutko. Krótko przed Halą Lipowską zaczął padać lekki deszcz. Gdy doszliśmy do tamtejszego schroniska (na zdjęciu poniżej) zdecydowaliśmy się zrobić postój nie tam, a na Rysiance, gdyż chcieliśmy się nacieszyć widokami tam zanim pogoda się mocniej załamie.


Rzeczywiście, nawet przy chmurach panorama z Hali Rysianka ślicznie się prezentuje :)


W schronisku na Rysiance zjedliśmy po misce pysznej kwaśnicy i wypiliśmy po dwa kieliszki naszej wiśniówki :) Gdy wyszliśmy z schroniska, padał deszcz ze śniegiem. Ale nam dopisywały humory i żadna niepogoda nie była nam straszna ;) Plan był taki, aby przejść z powrotem na Halę Lipowską i dalej żółtym szlakiem na Redykalny Wierch – odcinkiem który słynie z pięknych widoków – a następnie zejść do Hali Boraczej i niebieskim szlakiem do Rajczy. Jednak widoczność pogarszała się z minuty na minutę i „zmarnowanie” pięknego żółtego szlaku w takich warunkach nie miałoby sensu, a poza tym trochę naglił nas czas aby zdążyć do Rajczy przed zmrokiem i przed ostatnim pociągiem do Bielska-Białej. Zostawiliśmy więc żółty szlak na inną okazję i zeszliśmy w stronę Hali Boraczej „na skróty” zielonym szlakiem. Jest zdecydowanie mniej widokowy od żółtego, prowadząc w całości przez las, lecz obiera krótszą trasę.

Do niedawna zielony szlak był przez długi okres zamknięty ze względu na niebezpieczne osuwiska. I rzeczywiście, większość tego odcinka prowadziła skrajem stromego zbocza, które w kilku miejscach sprawiało wrażenie nie do końca stabilnego. Musieliśmy bardzo uważać, bo po deszczu i śniegu było ślisko, a po naszej prawej stronie było bardzo strome urwisko. Przynajmniej przestało padać, lecz za to nadpłynęła mgła. Ten dziki, ciemny las, otoczony gęstą mgłą, miał naprawdę wyjątkowy klimat :)

Ostatni odcinek przed Halą Boraczą prowadził bezleśnym stokiem i oferował znacznie więcej widoków. Była piękna panorama Pilska, otoczonego chmurami i mgłami.


Był też widok na północny zachód, na górę Prusów i na leżącą pod nią Halę Boraczą.


Tuż przed Halą Boraczą skręciliśmy w lewo, na niebieski szlak do Rajczy. Schodził dość łagodnie, przyjemną trasą przez lasy na przemian z łąkami. Miejscami było błoto po niedawno zakończonych opadach. Stopień trudności tego szlaku był niewielki, ale do czasu... Parę kilometrów przed Rajczą nagle dotarliśmy do bardzo stromego zejścia, dodatkowo utrudnione przez leżące na ścieżce kamienie i ich mokrość po deszczu. Nieźle się namęczyliśmy przy tym zejściu – a cóż dopiero muszą odczuwać wędrowcy idący tą trasą pod górę! Bardzo wymagający odcinek, lecz na szczęście krótki. Przynajmniej z tego miejsca była piękna panorama na pasmo góry Zabawa na północny-zachód od Rajczy.


Ostatni odcinek do Rajczy pokonywaliśmy już po ciemku. Chwilami zejście było dość strome, lecz trasa przebiegała drogą z betonowymi płytami więc było nam znacznie łatwiej. A przyświecał nam taki piękny pełny księżyc:


Niebieski szlak kończy się na stacji kolejowej w Rajczy i tam też zakończyła się nasza wycieczka. Po ciemku ta stacja miała niezły klimat ;) Wokół panowała absolutna cisza, którą zmącił dopiero odgłos zbliżającego się pociągu. Wróciliśmy do domów zmęczeni, zabłoceni ale bardzo zadowoleni. Mam nadzieję że to nie była ostatnia wycieczka w takim składzie – w tym towarzystwie szło się wyjątkowo przyjemnie i myślę że wszyscy się świetnie bawiliśmy. Ja na pewno :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz