wtorek, 27 września 2022

19.09 Kozia Góra o świcie

Trasa: Mikuszowice Błonia - Kozia Góra - Cygański Las

W poniedziałek miałem wracać pociągiem z Bielska-Białej do Warszawy o 7:54, a wschód słońca miał nastąpić o 6:23. Czy da się jeszcze w tak ograniczonym czasie pójść w góry? Ależ oczywiście! Musiałem tylko wyposażyć się w czołówkę, ponieważ wędrówkę rozpoczynałem w ciemnościach. O 5:30 wystartowałem spod ATH w Mikuszowicach, o porze wschodu słońca byłem na szczycie Koziej Góry, a kilka minut po 7 rano byłem w dole na pętli autobusowej w Cygańskim Lesie. Cudowny sposób na rozpoczęcie dnia!

Zielony szlak, którym wchodziłem na Kozią Górę, został ostatnio do mniej więcej połowy wybetonowany, co spowodowało wiele kontrowersji. Widać to było chociażby po graffitti, którym beton był pokryty w dość regularnych odstępach...


Osobiście w tym konkretnym przypadku nie jestem aż tak wielkim przeciwnikiem betonu - w końcu szlak i tak prowadzi po trasie dawnego toru saneczkowego, po którym częściowo ostały się betonowe murki, więc zeszpecenie przyrody nie jest takie jak gdyby wybetonowano np. szlak na Rysiankę, którym szedłem dwa dni wcześniej. Na pewno też jest to jakaś korzyść dla osób starszych czy niepełnosprawnych. A do tego, nie ukrywam, czułem się znacznie bezpieczniej podchodząc do góry po ciemku po betonie. Na drugą połowę podejścia, już nie wybetonowaną, akurat zaczynało robić się jasno - i całe szczęście, bo nie chciałbym iść po ciemku po takim niestabilnym podłożu, z kamykami, korzeniami i różnymi innymi wybojami.

Mniej natomiast podobały się różne konstrukcje, które ustawiono na ostatnim odcinku podejścia na Kozią Górę oraz na samym szczycie. W tym przypadku moim zdaniem naturalne widoki są bardziej popsute.




Największą atrakcją na Koziej Górze był nie wschód słońca (niestety niebo było w dużej części zachmurzone), tylko... spotkanie z dzikami :) Widziałem stado dzików z dość dużej odległości, więc nie byłem w żadnym niebezpieczeństwie, ale dreszczyk emocji był ;) Zwierzęta zmyły się dość szybko i zniknęły w krzakach. Droga powrotna minęła mi już bez jakichś szczególnych atrakcji. Najpierw w dół drogą dojazdową z schroniska, potem kawałek żółtym szlakiem, potem na zachód ścieżką pozaszlakową, i na koniec ulicami Podleśną, Krokusową i Olszówka do Cygańskiego Lasu. Ciekawostką były rzeźby w ogrodzie jednego z domów przy ulicy Podleśnej, jak również na skraju naprzeciwległego lasu.




Potem zostało mi już tylko dojechać autobusem MZK do dworca kolejowego w Bielsku-Białej, a wkrótce potem siedziałem w Pendolino do Warszawy. Kolejny krótki wypad w góry dobiegł końca - ale kolejne prawdopodobnie nastąpią wkrótce, zwłaszcza gdy wejdziemy w szczytowy okres złotej jesieni :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz