niedziela, 28 czerwca 2015

31.05 Z Jaworza do Szczyrku

Trasa: Jaworze Centrum – Borowina – Wysokie – Kopany – Wapienica – Szyndzielnia – Przełęcz Kołowrót – Siodło Pod Klimczokiem – Szczyrk Remiza

Nadeszła ta smutna chwila, kiedy po raz ostatni piszę na tym blogu. Miesiąc czerwiec oznaczał dla mnie koniec pracy w Bielsku-Białej, koniec zamieszkiwania w tym mieście i koniec moich przygód w Beskidach i Tatrach... Nie wiem, kiedy i czy w ogóle wrócę w polskie góry, gdyż zapowiada się że najbliższe kilka lat spędzę za granicą. Uznaję więc wycieczkę opisaną w tym poście jako moją ostatnią. Ostatni dzień maja był zarazem dniem mojej ostatniej wizyty w Wapienicy, na Szyndzielni, na Siodle pod Klimczokiem i na przeuroczym niebieskim szlaku Klimczok-Szczyrk... a więc w wielu miejscach, które były dla mnie kultowe podczas moich dwuletnich wędrówek po górach w okolicach Bielska-Białej.

Jednak jak zawsze mam w zwyczaju podczas każdej wyprawy w góry, nawet na tej ostatniej wycieczce musiałem odkryć jakiś „nowy” szlak, którym jeszcze nie szedłem. Tym razem „zaliczyłem” po raz pierwszy ścieżkę dydaktyczną z Jaworza do uroczyska ewangelickiego na górze Wysokie, oraz odcinek zielonego szlaku przed Siodłem pod Klimczokiem. Szedłem już raz tym szlakiem od Przełęczy Kołowrót, ale nie zaliczyłem go w całości gdyż po drodze uszkodziłem sobie okulary i nie widząc bez nich zgubiłem szlak (o mojej setnej, jakże niefortunnej wyprawie w góry, na której miały miejsce te wydarzenia, możecie przeczytać w mojej relacji z 20 października ubiegłego roku).

Na tą ostatnią wyprawę w góry wybrałem się samotnie. Rozpocząłem wędrówkę o 11:15 w centrum Jaworza, obok parku który tętnił życiem w tą ciepłą, słoneczną niedzielę.


Minąłem ławkę z figurą hrabiego Maurycego Jana Nepomucena, założyciela uzdrowiska w Jaworzu:


Z centrum Jaworza udałem się w stronę gór spokojną, malowniczą ulicą Zdrojową, mijając ładne domki jednorodzinne z bogato ukwieconymi ogrodami. Poszedłem tą ulicą do samego końca, gdzie na skrzyżowaniu skręciłem w prawo w ulicę Panoramiczną, a po kilku minutach odbiłem na lewo ścieżką dydaktyczną, podążając za napisem wskazującym w stronę leśnego kościoła. Okazało się, że ta ścieżka jest bardzo słabo oznakowana. Mniej więcej co 5 minut natrafiałem na drogowskazy podające odległość do leśnego kościoła, ale poza tym nie było żadnych oznakowań szlaku na drzewach. Kilkakrotnie na rozwidleniach musiałem bardzo uważnie rozszyfrowywać mapę aby uniknąć zabłądzenia. Na szczęście udało mi się – za to niestety przegapiłem miejsce znajdowania się leśnego kościoła. Gdy zorientowałem się, że go minąłem, nie miałem już czasu aby się wracać. Szkoda, bo chciałem zobaczyć to ciekawe miejsce, gdzie ewangelicy – których zawsze było pełno na Śląsku Cieszyńskim – odprawiali potajemnie nabożeństwa w drugiej połowie XVII wieku, gdy nie mogli spotykać się w kościołach.

Rekompensatą za przegapienie leśnego kościoła były widoki na Bielsko-Białą, jakie miałem z kilku prześwitów pomiędzy drzewami na gęsto zalesionym szlaku pomiędzy szczytami Borowina i Wysokie:



Za szczytem Wysokie ścieżka dydaktyczna połączyła się z niebieskim szlakiem Wapienica-Błatnia. Zszedłem nim do Doliny Wapienicy, cały czas przy przepięknej pogodzie. To zejście jest naprawdę strome i kamieniste. Schodząc nim uważnie, wspomniałem sobie moje poprzednie zejście tym szlakiem – 12 maja ubiegłego roku, po nieudanej próbie zdobycia Błatniej – gdy zaskoczyła mnie burza i schodząc w pośpiechu przed nią, skręciłem sobie kostkę. Tym razem na szczęście obyło się bez takich niepożądanych „przygód”. Zszedłem pod zaporę w Wapienicy, gdzie krótką łącznikową ścieżką dydaktyczną przeszedłem się pod tzw. „Krzywą Chatę”, urokliwą kawiarenkę. Oczywiście przy tak ładnej pogodzie było tam pełno turystów. Byłem w Krzywej Chacie po raz pierwszy i wyniosłem z niej bardzo pozytywne wrażenia: po pierwsze dzięki pysznemu ciastu jagodowemu, a po drugie z racji naprawdę ładnych obrazów na ścianach, przedstawiających lokalne atrakcje. Szczególnie spodobał mi się obraz zabytkowego kościoła pod wezwaniem Opatrzności Bożej, do którego chodziłem co niedzielę podczas dwuletniego zamieszkiwania w Bielsku-Białej.


Krzywa Chata jest malowniczo położona przy Jeziorze Wielka Łąka, lecz niestety widok na jezioro jest nieco zepsuty przez zaporę.


Po odpoczynku w Krzywej Chacie czekała mnie kolejna wspinaczka – tym razem długie podejście żółtym szlakiem na Szyndzielnię. Idąc tamtędy ponownie mogłem wspominać wycieczkę z przeszłości: 21 października 2013, gdy szedłem tą trasą poprzednim razem. Wówczas całą drogę z Wapienicy na Szyndzielnię miałem pod nogami szeleszczący dywan jesiennych liści. Tym razem liście były na drzewach i mieniły się na słońcu bujną zielenią.

Na żółtym szlaku spotkałem bardzo niewielu turystów, natomiast gdy doszedłem na szczyt Szyndzielni zastałem ich całą masę, zwłaszcza w okolicach stacji kolejki linowej. Wędrówka w takich tłumach niezbyt mi się uśmiechała, ale na szczęście miałem tak obraną trasę, że już po paru minutach miałem tłok i gwar Szyndzielni za sobą. Zszedłem na Przełęcz Kołowrót żółtym szlakiem – urokliwą, wąską ścieżynką wijącą się wśród gęstych zarośli – a następnie obrałem kierunek na Siodło pod Klimczokiem zielonym szlakiem.

Tak jak wcześniej wspominałem, moja poprzednia wędrówka tą trasą była niezbyt udana. Tym razem wszystko poszło jak po maśle. Bez problemu znalazłem miejsce, gdzie zgubiłem szlak 20 października ubiegłego roku. Nie dziwię się, że wówczas zabłądziłem, gdyż zielony szlak odbija z szerokiej drogi gruntowej w prawo na wąską, zarośniętą ścieżkę. Nie mając wtedy okularów na nosie, nietrudno było mi przegapić to miejsce. Jest to zarazem pierwszy punkt na tej trasie, gdzie drzewa rozrzedzają się i skąd można podziwiać rozleglejsze widoki. Poniżej jest panorama na dolinę, w której znajduje się Bystra, z Beskidem Małym w tle:


Odcinek z tego punktu na Siodło pod Klimczokiem – ostatni dotychczas nieprzebyty odcinek który miałem do „zaliczenia” podczas moich dwuletnich wędrówek po Beskidach – jest króciutki. Ale za to jaki przepiękny! Z wąskiej ścieżki wspinającej się po wschodnich stokach Klimczoka rozciąga się wspaniała panorama Bielska-Białej i okolic, która jest coraz okazalsza w miarę nabierania wysokości.



Miasto, które naprawdę pokochałem przez te dwa lata mieszkania w nim... a z którym po kilku dniach pożegnałem się na stałe :(


Nie ma co mówić, ten szlak zgotował dla mnie naprawdę wspaniały prezent na pożegnanie z Beskidami. Myślałem że góry w bezpośredniej okolicy Bielska-Białej nie są w stanie mnie już niczym zaskoczyć... jednak myliłem się :)

Równo o 15:00 zameldowałem się po raz ostatni na dobrze mi znanym Siodle pod Klimczokiem. Po raz ostatni popatrzyłem na Klimczok – górę, którą szczególnie polubiłem:


Poszedłem stamtąd do schroniska pod Klimczokiem i rozpocząłem ostatnie zejście z gór: uwielbianą przeze mnie trasą do Szczyrku (najpierw zielonym szlakiem, a potem niebieskim, mijając szczyrkowskie sanktuarium), którą szedłem już... jeśli mnie pamięć nie myli... czternaście razy. Dobra trasa na pożegnanie z górami. Z odsłoniętego „tarasu widokowego” pod Klimczokiem mogłem dostrzec na horyzoncie Pilsko (po prawej) oraz Babią Górę (po lewej). Aż dziwnie było pomyśleć, że byłem na tym drugim szczycie równe 24 godziny wcześniej.


Oczywiście – o czym powtarzałem już w poprzednich relacjach wiele razy do znudzenia – najlepszy widok z tego szlaku jest na Skrzyczne. I zdjęciem z charakterystyczną panoramą tego szczytu żegnam się z Wami. Ten pejzaż towarzyszył mi tyle razy, że uważam za jak najbardziej adekwatne że ostatnie zdjęcie jakie wykonałem w górach w roku 2015 przedstawia ten właśnie widok.


Dziękuję wszystkim, którzy poświęcili czas aby przeczytać moje wypociny na tym blogu. Mam nadzieję, że choć trochę przybliżyły one Wam niektóre trasy w Beskidach i Tatrach i zachęciły Was, aby wybrać się w te przeurocze zakątki naszego kraju. Gdy wybierałem się do pracy w Bielsku-Białej we wrześniu 2013 roku, południe Polski było mi prawie całkowicie nieznane – wiedziałem że są tam góry, ale nigdy nie pomyślałem że mogą być aż tak piękne. Zaraz po moim przyjeździe na Podbeskidzie te góry mnie zauroczyły i zakochałem się w nich po uszy :) Mam nadzieję że wywrą one chociaż w jakimś stopniu podobny efekt na Was jeśli tam pojedziecie :)

Gorąco pozdrawiam wszystkich czytelników!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz