środa, 29 lipca 2015

19.07.2010 Dolina ku Dziurze i Dolina za Bramką

Trasa: Zakopane – Dolina Ku Dziurze – Dolina Za Bramką – Zakopane

Dziś zabiorę Was w podróż do przeszłości, do mojej pierwszej wyprawy w Tatry, której piąta rocznica właśnie minęła. Była bardzo krótka, po trasie którą pewnie większość czytelników by wyśmiała... Odbyłem ją przy wyjątkowo paskudnej pogodzie i nie uświadczyłem na niej żadnych rozległych górskich panoram... Niemniej jednak to była moja pierwsza przygoda z Tatrami i z tego względu dzień 19 lipca 2010 roku zawsze będzie miał dla mnie szczególne znaczenie.

Muszę również wspomnieć, że tą pierwszą wycieczkę w Tatry odbyłem z ekipą wspaniałą jak nigdy, z zaprzyjaźnionej parafii w Sopocie. Mariolę, Sida, Adiego, Agę i innych znałem już od kilku lat i szalenie się cieszyłem, że mogę się z nimi wybrać na wspólny wyjazd wakacyjny. I to w Tatry, te najsłynniejsze polskie góry!

Do Zakopanego przyjechałem wieczorem w piątek 16 lipca. Nocleg miałem u gazdy w Poroninie-Majerczykówce, z którym duszpasterz młodzieży z owej sopockiej parafii przyjaźnił się już od jakiegoś czasu. Ksiądz przyjechał wraz z resztą towarzystwa – około 15-osobową grupą młodzieży oraz rodzin z dziećmi – dopiero następnego dnia po południu. Dużą część soboty spędziłem więc bez nich, ale bałem się samotnie wyjść w te góry których w ogóle nie znałem. Spędziłem sobotę – która minęła pod znakiem cudownej pogody – spacerując po Majerczykówce i z zachwytem oglądając majestatyczne szczyty Tatr nieopodal. Nie mogłem się doczekać zobaczenia ich z bliska.

Lecz niestety w sobotę pod wieczór pogoda zaczęła się psuć. Najpierw się zachmurzyło, później zaczęło grzmieć, lecz nie spadła ani jedna kropla deszczu. Rozpadało się dopiero w nocy z soboty na niedzielę. Przez całą noc oraz niedzielny dzień nad Tatrami przechodziły burze jedna za drugą. O wyjściu w góry tego dnia nie mogło więc być mowy. Spędziliśmy zamiast tego niedzielę jeżdżąc samochodami po Podhalu i oglądając zabytkowe obiekty sakralne – m.in. drewniany kościół w Dębnie i sanktuarium w Ludźmierzu – wykorzystując przerwy pomiędzy kolejnymi burzami na krótkie spacery po podhalańskich szlakach. Ogólnie więc był to dzień sympatyczny. A wieczorem deszcz na kilka godzin ustał i rozpaliliśmy u gazdy na podwórzu ognisko, przy którym jedliśmy i śpiewaliśmy do późna...

Nastał poniedziałek... A tu znów tragedia pogodowa! Siąpił lekki deszczyk i wisiała nad Tatrami masakrycznie gęsta mgła. Ponownie z wyjścia w góry nici. Nie mogliśmy jednak zdzierżyć myśli, że nigdzie tego dnia nie pójdziemy. Ksiądz postanowił więc zabrać nas na krótką, łatwą i przede wszystkim bezpieczną trasę, dzięki której przynajmniej moglibyśmy się trochę rozruszać, w nadziei na to że to będzie trening przed dłuższą tatrzańską wyprawą następnego dnia. Celem były dwie dolinki w reglach nad Zakopanem: Dolina ku Dziurze i Dolina za Bramką.

Dojechaliśmy autami na parking pod Wielką Krokwią w Zakopanem. Słynna skocznia narciarska, na której odbywają się co roku zawody Pucharu Świata, wystawała spod żelaznej zasłony mgły:


Ruszyliśmy Drogą pod Reglami, która niemal płaską trasą przebiega po północnych obrzeżach Tatrzańskiego Parku Narodowego. Na niej ruch turystyczny był spory. Gdy skręciliśmy jednak w głąb parku narodowego, niebieskim szlakiem przez Dolinę ku Dziurze, od razu było zupełnie inaczej: przestronnie i spokojnie. Na szlaku prawie nikogo nie spotkaliśmy, dopóki nie doszliśmy do jaskini na jego końcu – tam kręciło się nieco więcej turystów. Jaskinia ta stanowi ową „dziurę”, na cześć której nazwano dolinę.


Jak widzicie na powyższym zdjęciu, w jaskini jest mroczno i strasznie. Mimo to dzielnej ekipie z Trójmiasta humory dopisywały :)


Po obejrzeniu Dziury wróciliśmy doliną do Drogi pod Reglami i poszliśmy nią dalej na zachód, mijając wejście do Doliny Strążyskiej. Jako człowiek nie znający gór uważałem za „wydarzenie” chociażby najmniejsze zetknięcie z jakimś elementem góralskiej kultury.


Dolinę Strążyską sobie odpuściliśmy, lecz skręciliśmy za to w kolejną dolinę na zachód – Dolinę za Bramką. Przez nią przebiega zielony szlak, o długości podobnej co niebieski w Dolinie ku Dziurze. Ponownie jest to też szlak „ślepy”, nie doprowadzający do żadnego innego. W Dolinie za Bramką było jeszcze mniej turystów i jeszcze bardziej dziko niż w Dolinie ku Dziurze. Mieliśmy praktycznie całą dolinę dla siebie. Nie robiłem w niej jednak zdjęć, gdyż nie było w ogóle żadnych widoków które by przykuły moją uwagę. Tylko wszędzie dookoła gęsty las i gdzieniegdzie małe skałki. Po około dwudziestu minutach takiej wędrówki szlak się kończy i trzeba zawracać.

Dolina za Bramką urzekła mnie swoim spokojem, jednak jak chodzi o walory widokowe to naprawdę nie ma tam niczego do oglądania. Gdyby nie kiepska pogoda to raczej bym nie obrał tej doliny jako cel wycieczki sam w sobie. Na taki dzień jednak nadawała się w sam raz. Wróciliśmy do Drogi pod Reglami i poszliśmy prosto z powrotem do naszych zaparkowanych pod Wielka Krokwią aut. Wróciliśmy do Majerczykówki, gdzie spędziliśmy kolejny wieczór przy ognisku i śpiewach, czekając z nadzieją na lepszą pogodę i możliwość dłuższej wyprawy nazajutrz...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz